środa, 17 kwietnia 2019

Tydzień w Ziemi Świętej

Spełniłam swoje wielkie marzenie. Byłam w Ziemi Świętej. To był wielki dar, łaska i błogosławieństwo. Był to przepiękny tydzień w moim życiu.
Zostawiłam na tydzień życie w Polsce, aby przez 7 dni kroczyć śladami Jezusa, podziwiać piękny kraj w którym żył i nauczał.
Pierwszy raz postawiłam nogę na innym kontynencie, bo choć podróżowałam już wiele, zawsze była to Europa. Pierwszy raz też widziałam pustynię.
W dzisiejszym poście przedstawię tylko niektóre miejsca, które odwiedziłam a w kolejnych wszystko po kolei opiszę i zamieszczę zdjęcia, których zrobiłam w Ziemi Świętej 1024.
W miejscach, gdzie przebywał Jezus słuchaliśmy Ewangelii czytanej przez naszego księdza przewodnika, codziennie też uczestniczyliśmy w Eucharystii. Ksiądz przewodnik bardzo nam się udał, posiadał potężną wiedzę, mówił przepiękne kazania, docierające do serca.
Pielgrzymka była dla mnie nie tylko ucztą dla oczu, ale też bardzo odnowiłam się duchowo. Wzmocniłam swoją wiarę a wyjazd potraktowałam też jako swoiste jedyne w swoim rodzaju rekolekcje wielkopostne, po których już zupełnie inaczej spojrzę na wydarzenia Wielkiego Tygodnia.
Oj, trudno do mnie docierało, że na własne oczy mogę oglądać te cudne i sławne miejsca
Chodziłam po uliczkach Jerozolimy, tłocznych, gwarnych, gdzie słychać języki z całego świata.



Byłam w Bazylice Bożego Grobu, dotykałam kamienia, na którym złożono ciało Jezusa i Golgoty.


Uczestniczyłam w odnowieniu przyrzeczeń chrzcielnych nad rzeką Jordan.


Pływałam po Jeziorze Galilejskim i jadłam rybę św. Piotra.


Kąpałam się w Morzu Martwym, widziałam pustynię Judzką.



Odwiedziłam Kafarnaum miasto Jezusa.


Oprócz tego jest jeszcze wiele, wiele innych miejsc w samej Jerozolimie i w całej Ziemi świętej, które odwiedziłam, ale o nich w kolejnych postach. Pielgrzymka dostarczyła mi wiele pozytywnych emocji, nowej energii do życia, wielu pięknych wrażeń i mnóstwo wspaniałych i silnych przeżyć.
Pozdrawiam Was serdecznie i do następnego razu.

wtorek, 26 marca 2019

Hiacynt

Zanim wiosna się rozgości na dobre i buchnie zielonymi pąkami na drzewach, zakwitnie różnymi barwami kwiatów na łąkach ja dekoruję sobie stół hiacyntem kupionym w hipermarkecie. Jak go kupiłam dwa dni temu był zielonym pąkiem a teraz - proszę.


niedziela, 24 marca 2019

Spacery i wspomnienia

Niedawno przy ładnej pogodzie i korzystając z dnia wolnego wybrałam się spacerkiem na drugi koniec dzielnicy, aby odwiedzić kościół, w którym byłam bierzmowana. To był rok 1985, pamiętam że do bierzmowania przygotowywało się nas aż 800. Przyjechało trzech biskupów plus do tego księża pomagający biskupom w udzielaniu sakramentu. Olbrzymi kościół był wypełniony po brzegi. Kościół został wybudowany jeszcze w epoce komunizmu i jest nazywany popularnie "Okrąglakiem".




 W czasie wolnym, bo miałam aż trzy dni wolnego pojechałam też do centrum Gdańska i tam spacerując po starówce odpoczywałam i delektowałam się pięknem starego miasta.



Będąc w centrum wstąpiłam też do dwóch sklepów z pamiątkami dla turystów i kupiłam "patriotyczne" T- shirty, bo po pierwsze koszulek letnich u mnie deficyt, a po drugie chciałam coś nowego na wyjazd do Ziemi Świętej.


Wczoraj w sobotę szukałam śladów wiosny i wybrałam się na spacer z kijkami nad morze. Udało mi się sfotografować krokusy i przebiśniegi kwitnące przy wejściu do klatki.




Nad morzem mnóstwo ludzi, widziałam już kąpiącego się śmiałka i ludzi chodzących boso brzegiem morza.



Dzisiaj już ostatni dzień wolnego i od poniedziałku do pracy. Nie zawsze mam weekendy wolne, pracujemy na okrągło, bo to ochrona, ale teraz miałam prawdziwy luksus. Jeszcze 4 służby i będę miała urlop już na wyjazd do Izraela. Tymczasem czytam sobie przewodnik po Ziemi Świętej, który kupiłam na Allegro i przygotowuję się też i duchowo do pielgrzymki.
Miłej niedzieli życzę i do następnego razu.

wtorek, 19 marca 2019

Oczekiwanie

Dziś święto Świętego Józefa, patrona mojej parafii z tej to okazji byłam już rano na Mszy św. odpustowej i uwieczniłam dekorację kwiatową, bo dziś wieczorem jest też bierzmowanie.



Już za dwa i pół tygodnia jadę do Ziemi Świętej. Wszystko jest już dawno zarezerwowane i opłacone. Oczekuję z niecierpliwością ale też i ogromną radością w sercu. Przygotowania już trwają a stół zapełnia się przedmiotami, które ze sobą zabiorę.



Będzie to pielgrzymka lotnicza z Gdańska, wylatuję 6 kwietnia a wracam 12. Po powrocie wszystko opiszę na blogu i zamieszczę zdjęcia, których zamierzam zrobić mnóstwo.
Pozdrawiam do następnego razu!

czwartek, 31 stycznia 2019

Zimową porą w Szwecji

Siedzę sobie w poniedziałek w pracy, aż tu dzwoni telefon. Odbieram - koleżanka - też z pracy, pyta: czy popłyniesz na wycieczkę do Szwecji? Ja pytam: kiedy, ile to kosztuje? Odpowiedź: jutro, za darmo. Nasz szef zorganizował wycieczkę dla wszystkich pracowników, jako prezent na 10 lecie firmy i przez cały luty i marzec, co wtorek będą dla naszych pracowników takie rejsy. Ja w pierwszej chwili odmówiłam, bo bałam się, że za krótki czas, tak bez planowania i że nie wszystko ogarnę. Ale po krótkiej rozmowie podjęłam już decyzję na tak.
Jak się potem okazało zbierania się było na pół godziny, plus wyjście do kantoru po troszkę koron szwedzkich.
Wycieczka była krótka: wieczorem we wtorek 22 stycznia o godzinie 21.00 wypływaliśmy promem z Gdyni a o 7.30 byliśmy już w Karlskronie, w środę zwiedzaliśmy Karlskronę i Kalmar i znów o 21.00, wieczorem było wypłynięcie do Gdyni. Z Gdyni do Karlskrony jest 236 kilometrów. Płynęłam promem firmy Stena Line.


Prom był kolosalny, 11 pokładów, mógł zabrać ze sobą 120 ciężarówek, 300 osobówek i 1300 pasażerów. My weszliśmy przez rękaw od razu na pokład 7 i tam też była nasza kajuta. Chwilę pokluczyłyśmy z koleżanką labiryntami korytarzy i wkrótce znalazłyśmy naszą kajutę.



Zaraz też zorientowałyśmy się którędy wyjść na zewnątrz i znalazłyśmy otwarty pokład na poziomie 10 skąd obserwowałyśmy wypłynięcie promu z portu.




Potem przyszedł czas na kolację. Był szwedzki bufet sałatkowy gdzie można było nałożyć sobie różności w każdych ilościach a potem pani wydawała olbrzymie porcje kolacji, właściwie to obiadokolacji. Kolację zjadłyśmy w eleganckiej, przestronnej restauracji a bloczki na kolację i śniadania dostawało się razem z biletem, który był też "kluczem" do kabiny.




Była kolacja o oto i śniadanko. Tu również był szwedzki bufet z różnościami.



o 7.30 zeszliśmy z promu i przed terminalem czekaliśmy na autokar z przewodnikiem, który przypłynął z nami.



Zwiedzanie zaczęliśmy od panoramy Karlskrony. Samo miasteczko położone jest na 300 wyspach, połączonych z sobą mostami, z tych wysp tylko jedna jest bezludna. Służy jednak mieszkańcom do letniej rekreacji.


Ciekawa jest od strony szwedzkiej linia brzegowa Bałtyku, bogata w zatoczki wlewające się w lad  i wyglądające jak jeziora, upstrzone wysepkami i półwyspami. Przewodnik mówił, ze od tej strony Bałtyku nie ma plaż, są za to twarde, strome skały.






Następnie pojechaliśmy zwiedzić dawne osiedle stoczniowców. To małe kolorowe domki, które nierzadko mają dość niskie okienka. Osiedle jest oddzielone od stoczni kamiennym, wysokim murem.





Prze otwarciem Muzeum Morskiego, w którym mieliśmy być na godzinę 10.00 zdążyliśmy jeszcze zobaczyć Kościół Admiralicji, największy kościół drewniany w Szwecji. Przed kościołem stoi postać, której podnosi się kapelusz i wrzuca datki na ubogich w każdej walucie. Jest z tą postacią związana jakaś legenda, ale przegapiłam ją z powodu gadulstwa i robienia zdjęć.






Potem pojechaliśmy do centrum oglądać Kościół Świętej Trójcy. To również protestancka świątynia, skromna w ozdoby w środku.




Przyszedł wreszcie czas na Muzeum Morskie. Tam oglądaliśmy makiety okrętów i wchodziliśmy do łodzi podwodnej.







W czasie wolnym kupiłyśmy pamiątki, pospacerowałyśmy po centrum i wstąpiłyśmy do kafejki na pyszną kawę.






Później przyszedł czas na wyjazd do Kalmar. Tam zwiedzaliśmy katedrę i zamek, który mieliśmy okazję oglądać już po zmroku. Był co prawda pięknie oświetlony, ale zdjęcia nie wychodziły po ciemku. Dlatego zamieszczam zdjęcie z Internetu, bo mi udało się zamek sfotografować z daleka przy zachodzie słońca.




Po spacerze po wałach pojechaliśmy już na terminal promowy. Pogoda nam dopisała, wycieczka była udana, może uda się popłynąć do Szwecji jeszcze raz, bo chodzą słuchy, że będzie można, do końca marca.
Zdjęcia, na których jestem robiła moja koleżanka Zosia, z którą byłam na wycieczce.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...