Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lukka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lukka. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 18 listopada 2013

Lukka - spacer po starówce i katedra San Martino (cz.1)


Blogowa wycieczka po Toskanii, ma duże szanse potrwać aż do grudnia, bo trzeba jeszcze odwiedzić trzy miasta: Lukkę, Pienzę i Montepulciano. Co prawda świeżość wrażeń umyka szybko i dzień po dniu coraz to dalej ucieka z pamięci. Nie mają szans się jednak rozpłynąć zdjęcia ani notatki spisane na gorąco pod toskańskim niebem, na które częstokroć czasu brakowało, aby utrwalić wszystko drobiazgowo. Odkryłam też, że kilka luźnych kartek z zapiskami, to chyba musiałam gdzieś po drodze wytrzepać, ale w niczym nie ucierpią na tym wspomnienia.
 
A Lukka słynie przede wszystkim ze swojego okrągłego placu – Piazza dell’Anfiteatro, zbudowanego na miejscu rzymskiego amfiteatru. Miejsce jest ciekawe i stanowi kwintesencję włoskich klimatów. Całość najpiękniej wygląda z lotu ptaka, a na miejscu można kupić z takimi widoczkami pocztówki. Najzwyklejsze fotografie też w niczym nie umniejszają uroku okrągłego placu. 

Piazza dell'Anfiteatro

Zanim znalazłam się w centrum pewną część zwiedzania  miałam już za sobą, ale o tym  mogę tylko opowiedzieć. Otóż wiele obiektów fotograficznie pominęłam. Bardzo żałuję, że jadąc przez Lukkę nie robiłam zdjęć przepięknych secesyjnych kamienic z XVII i XVIII wieku, zbudowanych poza murami miasta. Zresztą gdybym nawet zdjęcia miała i to nie byłoby jak ich pokazać – wszak kamienice są prywatne. Oglądałam je tylko i kodowałam w pamięci, nadając odpowiednie tytuły swojemu zachwytowi: „architektura”, albo „ornamenty ozdobne”, „kolorystyka”, czy też „zawijasy metaloplastyczne”. Będąc w Lukce warto je zobaczyć. Podziwiałam rosnące przy willach mimozy, kwitnące na różowo, oleandry i niebieskie kwiaty ołownika, a uwagę fotograficzną skupiałam na oszczędzaniu akumulatora w aparacie. Całkowicie postawiłam na fotografowanie w centrum, tam gdzie obiektów do zachwytu było bez liku.
Pierwszą obfotografowaną pięknością tuż po wejściu na stare miasto, były lukkańskie wypieki i nie tylko.


W mieście spędziłam około trzech godzin, które – nie ma co ukrywać przydałoby się rozciągnąć przynajmniej na trzy dni. Historia Lukki jest bardzo złożona, dlatego wspomnę  skrótowo o kilku tylko zdarzeniach. Otóż miasto zostało założone przez Etrusków, a potem było kolonią rzymską, czyli prawie standard, jeśli chodzi o genezę toskańskich miast. 

Czas w którym do Lukki dotarło chrześcijaństwo jest osnuty legendą, a chodzi tu o postać Paolino z Antiochii, będącego pierwszym biskupem miasta, przybyłym tu prosto od świętego Piotra. Według legendy ten biskup Lukki i pierwszy krzewiciel chrześcijaństwa miał ponieść śmierć w czasie prześladowań Nerona. Nie istnieją żadne średniowieczne dokumenty wymieniające imię tegoż biskupa, ale nie jest on jedynym biskupem, którego istnienia nie odnotowano w dokumentach sprzed wieków. Trudno powiedzieć, czy to kwestia nie wystarczającej uważności starożytnych i średniowiecznych pisarzy odpowiadających za archiwa, czy też problem tego, że któreś archiwum z niewiadomych przyczyn nie przetrwało.

W średniowieczu w Lukce powstawały liczne kościoły, najczęściej fundowane i budowane przez patrycjuszy jako wota. W pewnym czasie w obrębie miasta było ich nawet 130. Do rozkwitu Lukki przyczyniła się hodowla jedwabników a to „rzemiosło” przynosiło wówczas ogromne dochody. Wtedy też powstawały banki pożyczające pieniądze i rozwijała się architektura. Wrogimi dla Lukki miastami okazały się dwie potęgi morskie: Piza i Genua. To właśnie w obawie przed najeźdźcami w Lukce zaczęto budować potężne mury.

Mury Lukki

 Ewenementem jest to, że do dziś zachowały się one w całości. Drugim włoskim miastem szczycącym się zachowanymi murami jest Ferrara. W Lukce otaczają całą starówkę, mają długość ponad czterech kilometrów i około 12 metrów wysokości. Budowano je trzysta lat i nigdy nie zostały zdobyte.

Później doszliśmy przepięknej katedry San Martino – najważniejszej świątyni w całej Lukce. Została zbudowana na miejscu najstarszego kościoła istniejącego w mieście, pochodzącego z VI wieku, pod wezwaniem Santa Reparata, ale już w wieku VIII otrzymał tytuł kościoła katedralnego, pod wezwaniem św. Marcina z Tours. 

Katedra San Martino
Budowa katedry przebiegała w kilku etapach. W 1372 r. kiedy we Florencji intensywnie szukano właściwego pomysłu na zbudowanie potężnej kopuły nad katedrą Santa Maria del Fiore – to przypuszcza się, że wtedy do Lukki zaproszono architektów, którzy prowadzili konsultacje odnośnie formy architektonicznej lukańskiej katedry. Prawdopodobnie każdy szczegół dokładnie omawiano na licznych posiedzeniach, rozpatrując po kilka projektów będących propozycjami wykonania jednego elementu, bądź też wnoszono zmiany do tych, które zatwierdzono już wcześniej. Przebudowa katedry przebiegła bardzo szybko i ukończono ją około roku 1390.
Fasadę ozdabiają loggie z rzeźbionymi kolumienkami a do wejścia głównego przechodzi się przez przedsionek zamknięty trzema arkadami, który ozdobiono płaskorzeźbami i intarsjami w kamieniu a nad arkadami, umieszczono rzeźbę przedstawiającą patrona.


W katedrze znajduje się niezwykła rzeźba, przedstawiająca Chrystusa, będąca kopią dzieła starożytnego, wykonaną w XII wieku z drzewa wiśniowego. Jest nazywana Volto Santo (Święte Oblicze), gdyż przypomina wizerunek Chrystusa z welonu Weroniki. Jest lokalną relikwią. Legenda głosi, że autorem oryginalnej rzeźby był Nikodem. Najpierw przez siedem wieków relikwia była ukrywana w jaskini, a później dotarła na łodzi płynącej bez załogi na teren Toskanii. Następnie biskupowi Lukki krucyfiks ukazał się we śnie, nakazując, aby biskup udał się po relikwię w miejsce, gdzie właśnie toczyły się o nią spory. Rzeźbę załadowano na wóz – bez woźnicy, a woły dotarły przed kościół San Frediano i tam też relikwię umieszono. Nazajutrz rano krucyfiks zniknął i okazało się, że znajduje się w katedrze San Martino.
 
Volto Santo (Święte Oblicze)
W katedrze oglądałam też obraz Ostatnia Wieczerza Jacopo Tintoretto z 1592 r. Przy okazji sprawdzania i poszukiwania informacji dotyczących Tintoretta, zauważyłam, że artysta bardzo upodobał sobie temat Ostatniej Wieczerzy, gdyż scenę malował wielokrotnie, za każdym razem podkreślając inną chwilę tego biblijnego wydarzenia.

Ostatnia Wieczerza, J. Tintoretto
W czasie spaceru z przewodnikiem po starej części miasta, pomimo panującego tu i ówdzie tłoku, zdobyłam sporo wiadomości dotyczących kościołów: San Michele in Foro, San Fediano oraz Santa Zita. Słuchałam opowieści o wieży z dębem skalnym, o barwnym życiu Pucciniego i o lukańskich wypiekach. Ale o tym napiszę następnym razem.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...