Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Biskup Jan Bernard. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Biskup Jan Bernard. Pokaż wszystkie posty

piątek, 27 kwietnia 2012

BISKUP JAN BERNARD już odszedł...


Na czwartek miałam zamiar napisać zupełnie inny tekst. Gdy dowiedziałam się, że  
w środę rano odszedł Biskup Pelpliński Jan Bernard Szlaga, zrezygnowałam z napisania czegokolwiek i postanowiłam, że na razie nie napiszę nic. Ale nie mogę. Muszę jednak napisać chociaż kilka słów. 
W życiu była mi dana radość, zaszczyt i szczęście spotkać kilkanaście razy Biskupa Jana Bernarda Szlagę. Było to na seminariach magisterskich w Pelplinie i na wykładach na Uniwersytecie Gdańskim. Te wszystkie zachowane w pamięci wspomnienia – to dla mnie wielki bezcenny skarb.

Biskupa Jana Bernarda pamiętam przede wszystkim jako Człowieka bardzo pracowitego, sumiennego  i pełnego szacunku do każdego człowieka – w sposób taki – który można osiągnąć wyłącznie we współpracy z samym Bogiem . W chwilach, kiedy mogłam przebywać w obecności Księdza Biskupa odczuwałam i dostrzegałam, że każdą minutą swojego życia „mówi”, że Chrystusowe powołanie do trudnej pracy biskupiej jest dla Niego ogromną radością i życiową pasją, którą potrafił  obdarować każdą spotkaną osobę wnosząc wszystko to, co dla wzbogacenia jej duszy i życia było najbardziej potrzebne.

Pamiętam, że Biskup Jan Bernard miał niezwykły dar „spoglądania w duszę” swojego rozmówcy z wielką dobrocią i pogodą ducha, zauważyłam również dar, którego już potem w nikim nie dostrzegłam; stanowczość wyrażaną łagodnością, kiedy to dzięki posiadanej mądrości potrafił określić rzeczywistość, czy sytuację zaledwie w dwóch, trzech słowach – i tymi swoimi słowami spowodować, że moje myślenie jakoś „samo” szło w dobrym kierunku. Po każdym seminarium magisterskim wiedziałam, że można zrobić lepiej i więcej a co najważniejsze wiedziałam jak! Dlatego, z każdego seminarium wracałam na skrzydłach! Mało tego prawie zaraz po powrocie już szykowałam się na następne, pisałam następną część pracy, żeby tylko jak najszybciej znowu pojechać do Pelplina – zresztą też „na skrzydłach”. Po prostu najzwyczajniej w świecie wracałam z niecodzienną świeżością duszy – a przecież nie chodziłam tam do spowiedzi!

Rozmawiając z Księdzem Biskupem Janem Bernardem zawsze przychodziła mi do głowy myśl, że to właśnie – tylko i wyłącznie – Słowo Boże jest ŹRÓDŁEM i DOMEM dla wszystkich Jego myśli i całej duszy – i że to właśnie z tego domu, za każdym razem niejako „na świeżo” wychodzi do każdej rozmowy, zdania, słowa 
i wszystkich ludzi i spraw. Bóg dał mi dar spotkania swojego prawdziwego Przyjaciela, Bożego Człowieka!

Wysoko stawiane poprzeczki, które w pierwszej chwili zawsze wydawały mi się nie do pokonania w stosownej chwili pokonywałam zwyczajnie. Pamiętam, kiedy Biskup Jan Bernard przyjmował mnie na seminarium magisterskie,  polecił mi odszukanie książki „Was an den Leiden Christi noch mangelt” – która miała mi być najbardziej potrzebna 
w pracy. Dowiedziałam się też od Księdza Biskupa, że nie powinno być z tym kłopotu. Zmartwiłam się i nie rozumiałam jak mogę nie mieć kłopotu z czymś, z czym właśnie jest kłopot. Nie dość, że nie znam niemieckiego, to jeszcze książka była w bibliotece we Wiedniu. Pojęcia nie miałam co zrobić. Ale w najbliższych dniach spotkałam nie widzianą od dawna koleżankę, która studiowała we Wiedniu i właśnie była w Gdańsku „na chwilę 
i właściwie nie wiedziała po co” bo przyjazd był poza jakimikolwiek planami. Po miesiącu książka już była skserowana –  i błyskawicznie przetłumaczona – przez moją nauczycielką od łaciny i niemieckiego z liceum. Czy to zbieg okoliczności? Gdyby było z tym związane jedno wydarzenie, to tak, ale jak dla mnie - cały splot takich wydarzeń to już tylko 
i wyłącznie Działanie Nieba!

Ostatni raz rozmawiałam z  Biskupem Janem Bernardem niedługo po obronie mojej pracy magisterskiej w lipcu 1996r. w seminarium w Pelplinie. Pół roku wcześniej Biskup Jan Bernard wpisał mi dedykację do swojej książki „Reportażu stamtąd nie będzie”. Na okładkę książki wybrano zdanie znajdujące się zaraz na jej początku, na pierwszej stronie, w którym Ksiądz Biskup tak mówi o śmierci:

"Jeśli przyjmiemy, że śmierć jest celem samym w sobie, to nasze życie, które przecież pojmujemy i odczuwamy jako działania i dążenia c e l o w e, zostanie zanegowane. Jeśli natomiast nie zgodzimy się z tym, musimy szukać dalej, jakby „dopukiwać się” do drugiej strony życia, bardzo uważnie nasłuchując, czy nie nadchodzi odpowiedź".


Dziś dziękuję Bogu za wyjątkowe życie 
Biskupa Jana Bernarda  i wiem, 
że na pewno największą nagrodę 
otrzyma właśnie po tej drugiej, 
świeżej i wiecznej stronie życia!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...