Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Umbria. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Umbria. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 7 października 2013

Jezioro Trazymeńskie i Castiglione del Lago



W gruncie rzeczy do Castiglione del Lago pojechaliśmy dodatkowo, niejako przy okazji wypadu nad Jezioro Trazymeńskie. Panoramę na odległe jezioro mogliśmy już co prawda podziwiać będąc w Cortonie, ale teraz z bliska przyglądaliśmy się urokom tych okolic, położonych na granicy regionów Toskanii i Umbrii. Spacer po miasteczku zaliczony ekspresowo, nie do końca był dobrą okazją ku temu aby porządnie się tu rozejrzeć, jednak mimo wszystko i stąd przywiozłam same piękne wrażenia.
Będąc nad Lago Trasimeno – trzeba się nastawić wyłącznie na wspaniałe widoki i nieco egzotyczny charakter miejsca, a to głównie za sprawą potężnych murów obronnych zbudowanych w XVI w. z jasnego kamienia, obwarowujących Castiglione del Lago – miasteczko – twierdzę. Miejscowość jest obecnie położona na cyplu wybiegającym w jezioro a niegdyś, kiedy poziom wody w jeziorze był wyższy osada Castiglione del Lago była wyspą.


Schodami pnącymi się pod górę, doszliśmy do bramy w potężnych murach i znaleźliśmy się na głównej ulicy, biegnącej przez całe miasteczko aż do 
rozległego placu z tarasem widokowym.



Co prawda na degustacji serów, którą można by nazwać oficjalną i programową byliśmy w Pienzy, to jednak i tutaj też nadarzyła się znakomita okazja, aby delektować się miejscowymi wyrobami kulinarnymi, oczywiście po to, żeby później zrobić zakupy. Próbowaliśmy kiełbasek z dzika, z jelenia i z czarnych świnek. A był to bardzo dobry pomysł, bo wysoce zadowolona z wrażeń smakowych kupiłam kilka toskańko –umbryjskich wersji wędlin i jakichś przypraw.  Wszechobecną tu specjalnością kulinarną regionu jest też pici – ręcznie robiony makaron, oczywiście o przeróżnych wariacjach na temat kształtów i w większości jaskrawo barwiony.

  Na kilka chwil zawiesiłam oko na rzemieślniczych wyrobach z drewna oliwkowego. 


 
Później doszłam do głównego placu w miasteczku, skąd mogłam ogarnąć wzrokiem panoramę na Jezioro Trazymeńskie, aż po drugi brzeg, za którym malowniczo wznosiły się łagodne wzgórza. A kolor wody był niesamowity!


Cały czas ta sama uliczka, biegnąca prosto jak struna prowadziła aż do przeciwległej strony murów. Po drodze minęłam niewielki gaj oliwny z bardzo wiekowymi drzewami i przechodząc wśród ruin znalazłam się w amfiteatrze, gdzie urządzono kino pod gwiazdami.


Na tle potężnej wieży nasi grupowicze spontanicznie zorganizowali mini sesję zdjęciową pt. przymiarka do reklamy makaronów pici, więc i ja na tym skorzystałam.


Bardzo spodobała mi się też oferta tamtejszego biura turystycznego, „ustawiona”  tuż przy najważniejszym – jak sądzę, zabytku miasteczka – Pałacu Dożów. Zdziwiłam się w pierwszej chwili nazwą, bo bezdyskusyjnie kojarzy się ona z Wenecją, ale z pewnością w dziejach miasteczka znajduje swoje uzasadnienie.


Kilka minut później z powrotem znalazłam się na parkingu, gdyż ruszaliśmy na plażowanie nad Jezioro Trazymeńskie.
Po drodze słuchaliśmy opowieści związanych z dziejami tej okolicy, a przewodniczka wspomniała o wielu wydarzeniach, nawiązując też do szczegółów z dziejów Castiglione del Lago. Jednak z takim utęsknieniem czekałam, żeby wreszcie wyłożyć się na plaży i w końcu trochę popisać, poczytać i coś zjeść, że już nawet nie starałam się niczego zapamiętywać. Nie umknęła mi jednak opowieść o doniosłym wydarzeniu ze starożytności, wpisanym w II wojnę punicką, kiedy to nad Jeziorem Trazymeńskim wojska rzymskie stoczyły bitwę z Hannibalem (w 217 r. p.n.e.) ponosząc zupełną klęskę, w której poległo 15 tys. żołnierzy i wódz Flaminiusz.
Inną ciekawostką o okolicach położonych nad Jeziorem Trazymeńskim, aczkolwiek usłyszaną już w okolicach Cortony, kiedy tylko jezioro zobaczyliśmy,  jest fakt, że tutaj wiosną zbiera się szafran – pyłek z krokusów. Jest zbierany ręcznie, dlatego też dużo kosztuje a jest stosowany np. do aromatyzowania ryżu. W przeszłości szafranu używano do barwienia tkanin i również malarze używali szafranu jako barwnika.
Plażowanie, pisanie i czytanie obowiązkowo połączyłam jeszcze z podziwianiem widoków, bo trudno, żeby było inaczej!


Następnym razem napiszę trochę o zwiedzaniu Florencji, bo mnóstwo miejsc odwiedzonych w tym wspaniałym mieście warto pamiętać.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...