Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bułgaria. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bułgaria. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 5 października 2014

Złote Piaski - spacer wzdłuż wybrzeża


Przywołam jeszcze trochę letnich wspomnień z Bułgarii. Okazało się, że spacer wzdłuż wybrzeża może dostarczyć sporo informacji o tym kraju. Złote  Piaski słyną  z plaż, uważanych za jedne z najlepszych w Europie, a nazwa miejscowości jest związana z legendą o piratach tureckich. Opowiada ona, że ci właśnie piraci przed wiekami po jednej z grabieżczych wypraw, zakopali na wybrzeżu zdobyte skarby, a było to przede wszystkim złoto i klejnoty. Matka Natura, chcąc ukarać piratów za pychę i zuchwalstwo rozkruszyła skarby ukryte pod ziemią i rozsypała na północ od Warny. Tak według legendy miały powstać złote plaże.

 Miejscem, które trzeba obowiązkowo odwiedzić w Złotych Piaskach jest centrum, którego wizytówką jest Wieża Eiffla, otoczona niewielkim, ale uroczym parkiem, wokół którego ulokowały się  kawiarenki, sklepy i kramiki. 

Idąc wzdłuż wybrzeża, właściwie co kilka metrów można się natknąć na restauracje, przykuwające uwagę nie tylko smakowitym menu, ale też wystrojem wnętrz i efektownymi dekoracjami ogródków. Wyjątkowo wpadają w oko dekoracje akcentujące bułgarskie tradycje i kulturę ludową.
 

Artyści też znajdują tu swoje miejsce. Jak widać, nawiązują do powszechnej na Bałkanach tradycji malowania ikon, ale też dużym powodzeniem cieszą się ci, którzy szkicują portrety. Nie brakuje tu również fotografów, proponujących turystom zdjęcia w strojach z różnych epok.

Jak się okazuje, nie tylko fani kuchni włoskiej uwielbiają pomidory:)  W Złotych Piaskach przy głównej promenadzie natknęłam się na ciekawy ogródek  z uprawą tego smakowitego warzywa. Nie wyglądał wyłącznie na dekorację i myślę, że spełniał też rolę spiżarni.

 Ogromne jajo pomalowane w śródziemnomorskie pejzaże, też wyglądało ciekawie.

Wśród spacerowiczów, chyba nie było nikogo, kto nie pozowałby do zdjęcia na tle statku. Tutaj też, na pokładzie ulokowano restaurację.

Turyści chętnie oddają się błogiemu lenistwu na plaży a słońce na złotych plażach grzeje mocno. Plażowicze korzystają z ochłody w plażowych barach a kto szuka możliwości urozmaicenia czasu i chciałby wzbogacić wypoczynek o kurację zdrowotną, może skorzystać z masażu.

Oprawa architektoniczna wokół hoteli i plażowych barów też nierzadko zachwyca. Sąsiedztwo bajecznie pięknej roślinności i kwiatów sprawia, że niektóre zakątki tak oczarowują spacerujących ludzi, że prawie nikt nie potrafi sobie odmówić pamiątkowych fotografii.


Dochodząc do miejsca, w którym kończą się plaże, znajduje się przystań jachtowa. Wygląda efektownie z każdej strony a nabrzeżne skwery obsadzono ciekawymi gatunkami drzew.

A kto by się poczuł zmęczony spacerem w skwarze może do centrum wrócić pociągiem.

Dziękuję za Wasze wizyty i pozdrawiam.

wtorek, 23 września 2014

Monastyr Aładża

Przygotowując się do moich bułgarskich wyjazdów, przeczytałam w przewodniku turystycznym, że niedaleko Złotych Piasków jest położony klasztor Aładża. Nigdy wcześniej o tym miejscu nie słyszałam.  Każdy kto by przeczytał taką informację, pomyślałby o zwiedzaniu wiekowej budowli z krużgankami, pachnącej średniowieczem i o chłodzie starych murów z odpadającym tynkiem, tu i tam ozdobionych średniowiecznymi freskami.
Bo przecież to taki turystyczny i klasztorny standard.
Przeczytałam, że monastyr Aładża jest  wykuty w skale i otoczony przepięknym parkiem. Od razu wiedziałam, że koniecznie muszę się tam wybrać.


Byłam przekonana, że ze Złotych Piasków do monastyru na pewno kursuje autobus. Ale nic z tego. Trzeba było dotrzeć tam pieszo. Dojeżdżając do kurortu, starałam się zorientować, którędy prowadzi droga. Zobaczyłam tablicę, która informowała, że monastyr znajduje się 1 kilometr od głównej drogi. Gdy przyszedł czas na wycieczkę do monastyru, to już tylko dziwiłam się długości tych bułgarskich kilometrów.
 

Od Złotych Piasków  trzeba było iść właśnie wzdłuż głównej drogi, a potem skręcić w prawo przy pamiętnym znaku. Idąc podziwiałam potężne drzewa oplecione lianami, dziki bez i chmiel.
W pewnym momencie byłam przekonana, że jesteśmy na właściwej drodze, bo kilometr był zdecydowanie za długi. Atmosfera była faktycznie całkiem średniowieczna, bo któżby wpadł na to, żeby otworzyć mapę w smartfonie? Jednak po chwili za zakrętem ukazał się drugi znak, który całkowicie rozwiał wszelkie moje wątpliwości.

Przy drodze zauważyłam zabytkowy platan –  pomnik przyrody, do którego trzeba było przejść po dość grząskim gruncie. Kilka kroków od drzewa zobaczyłam bardzo fotogeniczny i całkiem uroczy, mały mostek przerzucony nad potokiem.
 

Za zakrętem, całkiem niedaleko od platanu było już wejście na teren parku w którym znajduje się monastyr. Jak na klasztor przystało i tu była możliwość zakupienia pamiątek odpowiadających atmosferze miejsca i przyjrzenia się pracującym artystom, którzy na bieżąco wykonywali małe, pamiątkowe dzieła sztuki. Oczywiście nie brakowało też szablonowych figurek, wisiorków i obrazków.
Od pierwszych chwil pobytu na terenie monastyru byłam pod wielkim wrażeniem. Droga do skalnego klasztoru prowadziła przez park, porośnięty egzotyczną roślinnością. Tu i ówdzie wyrastały ludowe rzeźby, wykonane w pniach drzew. Czyżby miały przypominać żyjących tu dawniej mnichów? Niesamowita cisza  sprawiała, że panującą tam aurę można określić jedynie jako mistyczną.
 
Na temat monastyru znalazłam bardzo mało informacji. Wiadomo, że powstanie klasztoru datuje się na XII – XIII wiek. W skałach wykuto pomieszczenia, które były niegdyś zamieszkiwane przez mnichów. Wykuto je na dwóch piętrach. Na pierwszym znajduje się kuchnia i jadalnia, a wyżej cele mnichów i cerkiew. Są tam również pozostałości średniowiecznych fresków. Skała ma 40 metrów wysokości. Wspomina się, że w tym miejscu już w VI wieku była świątynia chrześcijańska. 
W starożytności to miejsce było uważane za wyjątkowe a potwierdziły to znaleziska archeologiczne, pochodzące z VI wieku – a konkretnie monety z czasów panowania Justyniana I Wielkiego oraz naczynia. Jedna z legend opowiada, że niegdyś ukryto tam skarby.

Na skalnych półkach i w kaplicy turyści pozostawiają pieniądze, chociaż nie wolno tego robić. Oprócz monet dopatrzyłam się też w jednym miejscu rosnącej na skale ruccoli. Byłam bardzo zaskoczona, ale wszelkie moje wątpliwości rozwiała dyskretna próba degustacji. Czyżby średniowieczni mnisi korzystali z możliwości uprawiania ogródków warzywnych na skałach monastyru? Ruccola była namacalnym dowodem na to, że byłoby to możliwe.
 W pewnym momencie zauważyliśmy informację, że niedaleko znajdują się jeszcze katakumby – też wykute w skale. Do tego tajemniczego miejsca wiodła wąska ścieżka, a po drodze można było podziwiać różne chronione gatunki leśnej roślinności, między innymi liany.
 Cóż za niesamowite miejsce! Nadawałoby się do scenerii niejednego filmu.
Co prawda nazwa katakumby jest nieco myląca, bo to miejsce już dawno nie jest cmentarzem. Ciała mnichów chowano tam na kilka lat po śmierci a potem ich szczątki przenoszono w inne miejsce. Obecnie są tam opuszczone karcery, wykute w skałach,  malowniczo porośnięte bluszczem. Aż chciało się wspinać po stromym stoku, pomimo ryzyka, aby zajrzeć do każdego zakamarka.
 Do kurortu wróciliśmy inną trasą, a na szlaku natknęliśmy się na źródełko z kranami. Nad każdym z nich umieszczono ważne daty w historii Bułgarii.
W dali rozciągał się widok na Morze Czarne. Spośród drzew trudno było sfotografować tą panoramę w całości, ale i tak widoki były piękne.
 

A jeśli chodzi o klasztor wykuty w skale, nadal jestem pod wielkim wrażeniem.



niedziela, 21 września 2014

Bułgarskie wspomnienia

 Witajcie! Byłam pewna, że do pisania powrócę dużo wcześniej niż w drugiej połowie września. Wiadomo, jednak jak to bywa. Z reguły więcej jest dobrych chęci niż czasu
 i sił na realizację swoich planów, którymi niekiedy chce się nadmiernie przeładować swój czas, zwłaszcza wtedy kiedy naprawdę potrzeba odpoczynku.
Ale mniejsza o to.
Wakacyjne miesiące były wypełnione intensywną pracą. Jak wiecie jeździłam do Bułgarii. Gdy zsumowałam odległości przejechanych tras z wszystkich moich wycieczek, okazało się, że w tym roku pokonałam ponad 44 tysiące kilometrów. Chciałabym zaznaczyć, że żadnego z odcinków nie pokonywałam samolotem. Pokonałam więc długość równika z małym zapasem. 





 Przypadły mi w udziale wyjazdy na Złote Piaski. Mówi się, że słyną z pięknych plaż, przy których koniecznie trzeba spróbować drinka z palemką zasiadając w knajpce przy plaży i odczuć niepowtarzalne egzotyczne klimaty. A turyści chętnie przyjeżdżają na złote plaże. Na wybrzeżu jest wiele pięknych hoteli z basenami, które swoim błękitem wody ożywiają kurort.

W sklepikach i w kramikach można zaopatrzyć się w wyroby regionalne. Nie jeden raz zawiesiłam oko na bułgarskiej ceramice, dekorowanej od wieków tymi samymi wzorami i oczywiście nie obyło się bez zaopatrzenia w pojemniczki na przyprawy, które teraz są dekoracją kuchni i mają przypominać bułgarskie podróże. A ceramika prezentuje się tak:


A tu wyroby drewniane w kocim aspekcie:

 Ponieważ Bułgaria słynie także z doliny róż, które kwitną tu wiosną, a zbierane kwiaty są wykorzystywane do różnych przetworów, dżemów, miodów, likierów i oczywiście kosmetyków – tak więc na kramikach nie mogło zabraknąć akcentu różanego. Uprawia się tam również lawendę i inne zioła, które ciekawie prezentują się w słoiczkach i spełniają rolę uniwersalnej przyprawy.

Wszystkie owoce, które widziałam i jadłam w Bułgarii, były nadzwyczaj okazałe i soczyste…


Turyści chętnie korzystają z przeróżnych atrakcji, umilających pobyt. Chociaż niektóre z nich są koniecznością po kąpieli w morzu, a mam na myśli na przykład prysznice – to i te wyglądają ciekawie.


Tak się robi porządek ze zbędnym naskórkiem na stopach. Wkłada się nogi do akwarium a małe rybki obgryzają naskórek. Zabieg kosmetyczny oczywiście kosztuje kilkanaście lewów.


Można tu spotkać roślinność śródziemnomorską – palmy otaczane wyjątkową troską, rosnące przy hotelowych skwerach, oleandry, tamaryszki, ale też i roślinność kaukaska nie należy tu do rzadkości. Chociaż do tej pory nie znam nazw wielu gatunków, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się nimi zachwycać.

Bułgaria zaskoczyła mnie nie raz, chociaż tak naprawdę nie miałam okazji, żeby zwiedzić tam wiele. W przewodnikach turystycznych podkreśla się, że kraj szczyci się swoją historią sięgającą starożytności i do dziś można oglądać rzymskie warownie, twierdze bizantyjskie, cerkwie, kościoły chrześcijańskie i tureckie meczety. Tak więc to nie często spotykana mieszanka wielu kultur, która stanowi o niepowtarzalnym klimacie Bułgarii. To jedno z najstarszych państw w Europie środkowej. W starożytności tereny były zamieszkiwane przez wojowniczych Traków.
To właśnie stąd pochodził Spartakus, będący przywódcą największego powstanie niewolników w starożytnym Rzymie.
Jak wiadomo, starożytni Rzymianie w ogóle nie pojmowali, w jaki sposób mogłoby funkcjonować państwo, gdyby nie było regularnie zasilane dostarczeniem niewolników,  przeznaczonych do pracy. Bez nich całkowicie załamały by się struktury imperium. Trzeba też pamiętać, że niewolnicy byli wykorzystywani do przeróżnych rozrywek, mających umilić życie Rzymianom - uwielbiającym  na przykład krwawe walki gladiatorów.

Tereny Bułgarii wchodziły oczywiście w skład Imperium Rzymskiego i wówczas były nazywane Tracją i jak już wspomniałam Trakowie byli ludem niezwykle walecznym, dlatego też do zmagań na rzymskich arenach doskonale się nadawali.W Złotych Piaskach też znalazłam ślady starożytności…



W Bułgarii można też odczuć klimaty mitologiczne, jeśli tylko ktoś zechce odrobinę zagłębić się w temat. Mówi się, że jest ojczyzną Orfeusza. O tym greckim bogu opowiada jedna z najbardziej wzruszających historii w całej mitologii, mówiąca o jego wędrówce w zaświaty w poszukiwaniu przepięknej Eurydyki.

Jeśli ktoś lubi poznawać  życie codzienne mieszkańców w innych krajach i miałby ochotę poczytać pod tym kątem o Bułgarii, polecam książkę: „Tam gdzie narodził się Orfeusz. Bułgaria, jakiej nie znacie”, której autorką jest Ałbena Grabowska – Grzyb. Można tam znaleźć trochę opowieści o życiu codziennym mieszkańców, żyjących w Rodopach i niemałą dawkę wiedzy o kulturze tego kraju.

To tak w wielkim skrócie. Chciałabym jeszcze wspomnieć, że w czasie pobytu w Złotych Piaskach, miałam okazje wybrać się na wycieczkę, do pięknie położonego sklanego klasztoru Aładża, odległego od kurortu około 7 km.
Tak więc już dzisiaj zapraszam na tą kolejną blogową wycieczkę.




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...