Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Międzyludzkie relacje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Międzyludzkie relacje. Pokaż wszystkie posty

sobota, 20 sierpnia 2011

WARTOŚĆ INNYCH LUDZI

Ludzie różnymi „miarami” odmierzają wartość innych. Jedni są świadomi nietykalnej wartości i godności drugiego człowieka i doskonale zdają sobie sprawę, że w tym tkwi źródło pewnego rodzaju informacji na temat zdolności do poszanowania ludzi w ogóle.

Drudzy natomiast wartość drugiej osoby utożsamiają z szeroko pojętymi korzyściami płynącymi ze związku z daną osobą.

Dla człowieka wierzącego właściwą postawą jest szacunek dla godności innych. Sposób podejścia do tej godności zawsze świadczy o osobistej wartości człowieka. Jest wielu ludzi, którzy we wszelkich formach zaangażowania za najwyższy priorytet uznają godność innych ludzi i ich dobro. Sposób w jaki postrzegają wartość innych nie pozwala im na wyrokowania, ani oceny, czy ta osoba na to dobro zasługuje, czy nie. Szanują innych i samo to czyni ich wartościowymi. 



Niektórzy jednak wartość człowieka mierzą tylko i wyłącznie według korzyści płynących z danej znajomości. Według nich człowiek, którego nie mogą wykorzystać do realizacji własnych celów, który nie wynosi ich na piedestał po szczeblach kariery, uznania, czy nawet dobrego samopoczucia poprzez nieustanne przyznawanie racji nawet wtedy gdy działają łamiąc wszelkie normy postępowania, dla nich będzie bez wartości.


Zdarza się, że brak możliwości czerpania tego rodzaju korzyści z drugiego człowieka staje się przyczyną poniżania go. Niekiedy można zauważyć sytuacje, w których ktoś wykorzystuje dobro płynące z drugiego i w chwili, gdy uznaje, że nie potrzebuje już niczego więcej, albo gdy dana osoba nie może już przynieść żadnej korzyści również stwierdza jej bezwartościowość i nieużyteczność. Wcześniej oczywiście przywłaszcza sobie otrzymane korzyści w taki sposób jakby sam wszystko zdobył i były one jego odwieczną własnością.

Do takiej sytuacji dochodzi wtedy, gdy człowiek za wszelką cenę dąży do poprawienia poczucia własnej wartości i uważa, że na drodze porównywania z innymi ukazując kogoś jako osobę bez wartości osiągnie swój cel. Jest to jednak błędne, gdyż wartość i godność człowieka nie jest jakąś stałą – przechodnią, którą można z jakiegoś powodu odebrać czy zakwestionować. Sposób postrzegania wartości innych jest wskaźnikiem własnej wartości. Godność człowieka wynika z tego, że jego życie pochodzi od Boga. Człowiek jednak swoimi decyzjami może albo ją szanować, albo uniżać – albo jest jej świadomy, albo nierzadko niszczy ją i nie zdając sobie z tego sprawy na własne życzenie sam się od niej oddala – godząc tak naprawdę - właśnie w samego siebie.

środa, 17 sierpnia 2011

POKORA - »CZAS« NA WIELKOŚĆ







W czasie kiedy dążenie do sukcesu dla samego sukcesu, 


konkurencyjność, sztuka prezentowania własnych walorów i formowanie przekonania o bardzo wysokiej wartości – nie zawsze w oparciu o istniejące zalety i umiejętności, w czasie dążenia do panowania nad innymi i na bycie ponad innych, pokora może wydawać się czymś archaicznym, co gorsza wpychającym człowieka w małość, i nieporadność. W cenie jest dobra autoreklama i postawa zdobywcy, który nierzadko rości sobie prawo do posiadania i nadużywania władzy nawet daleko poza obszarami własnych kompetencji. 

Autor Psalmu 8, pełen zdumienia stawia samemu Bogu pytanie: 



 „Kim jest człowiek, że Ty o nim pamiętasz? 
(…) złożyłeś wszystko pod jego stopy.”

Człowiek jest więc kimś niezwykle ważnym w oczach Bożych. Jest kimś wielkim – gdyż jest stworzony na Jego obraz. Jednak człowiek czasami bardzo chętnie zamienia wielkość, do której ma dążyć na wyniosłość, gdyż jest bardziej efektowna nawet wizualnie. Przekonanie o własnej wartości, dążenie do celu i sięganie po nowe, coraz lepsze możliwości we wszelkich aspektach życia samo w sobie nie jest przecież czymś złym. Więcej – człowiek powinien dążyć coraz wyżej i jest to całkowicie zgodne z Bożym zamiarem.



Ale nie jest możliwe, aby człowiek żył bez pokory. 
Nie będzie to nigdy życie pełnią człowieczeństwa.


Człowiek pokorny nie będzie orzekał o czyjejś wartości, oceniał ani traktował nikogo z pozycji wyższości. Do tych postaw może prowadzić jedynie lęk, który z reguły wynika z poczucia niższej wartości, albo z przekonania o zagrożeniu ze strony innych, którym coś udaje się lepiej. Tymczasem każdy ma swoja drogę życia. Postawa nacechowana tego rodzaju lękiem ma swoje początki właśnie toksycznych źródłach pychy, a ta nigdy nie jest wyborem świadomym i odpowiedzialnym.


Prawdziwa pokora nie nakazuje też człowiekowi pomniejszania swoich wartości ani nie wymaga zgody na uniżanie przez innych. Człowiek ze spuszczoną głową, godzący się na wszystko, czego wymagają inni nawet jeśli to wpływa na jego szkodę, nie ma nic wspólnego z prawdziwą pokorą . Człowiek pokorny to nie taki, który milczy i twierdzi, że „da sobie radę, bo „ma nadzieję w Bogu, bo Pan jest wielki” Taką postawę trzeba byłoby nazwać obłudą, gdyż wiadomo, że akceptacja takiego stanu rzeczy jak poniżanie przez innych zdecydowanie odbiega od natury człowieka. Oczywiście człowiek pokorny zawsze ma nadzieję w Bogu, ale nie ujmuje tej decyzji i postawy zaufania Wszechmocnemu jako narzędzia rekompensaty na płaszczyźnie duchowej za swoje duchowe i intelektualne lenistwo, gdzie Bóg ma niejako „nadrobić” coś za człowieka i z tytułu tego zaufania wynieść go ponad innych. To dopiero niebezpieczny rodzaj pychy i zazwyczaj szczelnie skrywany pod zasłoną krystalicznej pobożności, całkowite zniekształcenie relacji z Bogiem. Zaufanie Bogu jest autentyczne, jeśli zostaje poparte konkretnym postępowaniem i decyzjami. 
  
Pokora nigdy nie popycha człowieka do szukania odpowiedzi na pytanie: „Kto jest najważniejszy?” itp. gdy przychodzi do rozstrzygających kwestii w relacjach z innymi ludźmi. W pokorze nie ma miejsca na porównywanie, ani na umniejszanie innych poprzez podważanie ich umiejętności, kompetencji czy wręcz zaprzeczanie autentyczności ich pozytywnych cech czy osiągnięć. Pokora nie posuwa się do tupetu w walce o uznanie w społeczeństwie – za wszelką cenę, czyli za cenę niszczenia innych. Akceptuje innych ludzi, ich drogę życia – gdyż nie skupia się na wyszukiwaniu grzechów w innych, ani na krytykanctwie ale motywuje człowieka do doskonalenia samego siebie we wszelkich aspektach osoby. Wtedy nie ma miejsca na tuszowanie własnych braków i niedoskonałości ani na wymaganie od innych małości i podporządkowania tej opinii. Pokora nigdy nie odłącza się od prawdy i nie wymaga od innych akceptowania zafałszowanego nieistniejącymi cnotami i walorami obrazu konkretnego człowieka. Dąży do ukazania rzeczywistości zgodnie z prawdą. Pokora nie jest cechą zdobytą raz na zawsze. Jest dynamicznym wskaźnikiem umiejętności uczciwego życia wśród innych. Może się też doskonale sprawdzić jako wskaźnik prawdziwej własnej wartości, gdyż doskonale sprzyja poznaniu samego siebie. Pomaga »promować się« w prawdzie – a to daje człowiekowi niezwykle budującą świadomość, tego że jego wysoka wartość nie jest reklamowym blefem. Nawet więcej, pozwala na stały i regularny proces dążenia coraz wyżej – bez lęku, bez nerwów, że kłamstwo zostanie odkryte, bez fałszywej skromności. 

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

ODPOWIEDZIALNOŚĆ - SIŁA OSOBOWOŚCI

Nikt nie żyje na bezludnej planecie, gdzie mógłby o wszystkim decydować 
bez żadnego wpływu na kogokolwiek i cokolwiek. To co robimy ma wpływ na kształtowanie rzeczywistości we własnej przestrzeni życiowej, którą stanowią ludzie żyjący wokół nas. Czyny 
i decyzje każdego człowieka przynoszą w rezultacie pozytywne, bądź negatywne skutki dla jego otoczenia.

Zadaniem każdego człowieka jest życie zgodne z sumieniem. Jest ono najgłębszym pokładem każdej osoby, „miejscem” w duszy gdzie spotykamy się ze swoim Stwórcą. Tutaj Bóg dzieli się z człowiekiem swoim spojrzeniem na nasze życie i określa, jakie postępowanie jest właściwe. 
Życie wbrew tej wiedzy powoduje rozdwojenie, dyskomfort psychiczny. Ale jest to głos Boga, który wzywa, abyśmy żyli zgodnie z własną naturą, którą stworzył w niepowtarzalny sposób. Jesteśmy przed Nim odpowiedzialni za to, co robimy. Jeśli pojawia się to „rozdwojenie” natychmiast trzeba je wyeliminować idąc za Głosem sumienia. Inne rozwiązanie, niż słuchanie Głosu Bożego będzie zawsze jakąś misternie skonstruowana iluzją – im bardziej złożoną, tym bardziej zgubną.
Są ludzie, którzy osiągnęli perfekcję w takich „konstrukcjach” – w zagłuszaniu własnego sumienia. Łatwo wtedy nazywają zło dobrem a wady cnotami, gdyż wspaniale potrafią je kamuflować. Nie wiedzą jednak, że inni żyjący wokół nich ludzie z czasem postrzegają ich jako niegodnych zaufania egocentryków.

Człowiek żyjący w zgodzie z własnym sumieniem według zamysłu Stwórcy, jest też odpowiedzialny wobec otaczających ludzi – postępuje wobec nich zgodnie z sumieniem. Każdy jest na tyle człowiekiem autentycznym i uczciwym wobec Boga i innych na ile słucha Głosu sumienia.

Trzeba jednak skupienia w słuchaniu tego Głosu, szczególnie w odniesieniu do ważnych decyzji względem siebie, czy innych ludzi. Powierzchowność wsłuchiwania się we własne sumienie może pokazać, że ulegliśmy złudzeniu. Musimy rozróżnić głos sumienia od np. głosu ambicji, który może nas napędzać nakazując nam coś, albo dyktując argumenty przeciw. Wtedy dochodzi do głosu lęk i wyrzuty sumienia. Jest jeszcze gorzej, gdy człowiek próbuje później upatrywać przyczyn zaistniałego stanu rzeczy w innych, zrzucając na nich własną odpowiedzialność, albo nawet wywołać w kimś nieuzasadnione wyrzuty sumienia. Słuchanie prawdziwego Głosu Bożego zawsze przynosi ulgę i dodaje energii do życia.

Gdy jesteśmy odpowiedzialni przed Bogiem to oznacza, że słuchamy Jego Głosu i pełnimy Jego wolę. Nie uciekamy więc przed przyjęciem Bożego przebaczenia. Jeśli naprawdę Go słuchamy nie uciekamy też przed przyjęciem i ofiarowaniem przebaczenia i zadośćuczynienia innym ludziom. Drugi człowiek jest dla Boga tak samo bezcenny i jeśli w sumieniu rozmawia z Tobą o postępowaniu – to przecież w znaczącej większości w odniesieniu do innych. W tych rozmowach Bóg na pewno nie ma na myśli bezludnej planety…

czwartek, 28 lipca 2011

WDZIĘCZNOŚĆ ENERGIA DLA UMYSŁU I DUSZY



Prawdziwa wdzięczność nie ogranicza się wyłącznie do słów oprawionych uśmiechem. 
Z autentycznej wdzięczności wypływa akceptacja, która sprawia, że ludzie czują się przyjmowani wraz ze wszystkimi wartościami i niedoskonałościami, takimi jacy są. Nie wymaga od nikogo, aby się zmienił, tu i teraz. Są ludzie, którzy podnoszą innych ze zniechęcenia w ciągu zaledwie kilku minut. Bez komplementów i przedstawiania złudnych ale radosnych wizji, aby pocieszyć powierzchownie w odniesieniu do danego wydarzenia, czy sytuacji. Sięgają głębiej, do zasobów swojej duszy i umysłu, gdyż sami opanowali doskonale cenną umiejętność wdzięczności we własnym życiu. 


Wdzięczność często jest źródłem motywacji dla innych, stając się w ten sposób szansa dla ich rozwoju duchowego i osobowościowego. Jest sztuką, ogromną wartością wzbogacającą człowieka, tego, który ją wyraża i tego, który potrafi ją przyjmować.

W codziennym życiu istnieje wiele powodów do wdzięczności. Jeśli potrafimy je dostrzegać na każdym etapie naszego życia – wtedy przeżywamy je bardziej świadomie i szybko zauważamy, że w pewnym sensie wzrasta jego wartość.

Doświadczanie wdzięczności okazuje się wsparciem w trudnych chwilach 

i sprawia, że człowiek czuje się silny w swoich starciach z problemami i zmartwieniami. Każdy z pewnością spotkał w życiu osoby, którym wiele zawdzięcza. Każdy zachwycił się kiedyś pięknym krajobrazem, urzekającym wschodem słońca, czy wspaniałymi wakacjami. To również skłaniało do wyrażania wdzięczności – takiej naturalnej – z potrzeby serca.




Każdy człowiek jest zdolny do wyrażania wdzięczności, ale jest to umiejętność, której trzeba się uczyć.

Wdzięczność całkowicie zmienia postrzeganie otaczającego nas świata, gdyż wtedy człowiek skupia się na tym, co w życiu pozytywne. Życie składa się z drobnych, często prozaicznych spraw i wydarzeń. Jeśli je doceniamy, mamy otwartą drogę do szczęścia. Człowiek dostrzega wtedy nowe, piękniejsze i większe przestrzenie życia. 

poniedziałek, 25 lipca 2011

PORAŻAJĄCE OBLICZE ZAWIŚCI

Czym jest zawiść? Można powiedzieć, że to cecha, stan umysłu, grzech ciężki – na który składa się zazdrość i nienawiść. Dla niektórych staje się sposobem na życie, gdyż umacnia ich, dając złudny spokój wewnętrzny. W rezultacie potrafi zawładnąć całą świadomością i układa hierarchię wartości tak, że pozwala usprawiedliwiać nikczemność do tego stopnia, że taki człowiek zaczyna uważać zawiść za cnotę. Nadaje jej przy tym przeróżne nazwy: komunikatywność, zaradność, dobro ogólne – w zależności od okoliczności. Ludzi do których kieruje swoją zawiść często określa jako aroganckich, bezczelnych, dążących „po trupach do celu”, który w ich mniemaniu jest z pewnością szkodliwy dla całej ludzkości i osiągnięciu go trzeba koniecznie zapobiec a przy tym „ostrzec” innych. 


Tak naprawdę chodzi o ośmieszenie innej osoby i jej umiejętności. Stwierdzają, że taka osoba wszędzie „się pcha” i usiłuje „być najważniejsza”. Jednak powszechnie wiadomo, że tylko zawistny i próżny człowiek jest w stanie skonstruować spór na temat: „Kto jest najważniejszy?” a odpowiedź dla niego może być tylko jedna. Jest przy tym przekonany, że głosi wszelkie istniejące na świecie święte racje. Tymczasem są to jedynie próby pomniejszania zasług innych osób i wykluczanie ich, albo próby zniszczenia na wszelkie dostępne sposoby. Ludzie wartościowi przeszkadzają człowiekowi zawistnemu, gdyż samym swoim istnieniem, byciem tym kim są i tym co robią obnażają nieudolność zawistnych, ubóstwo ich osobowości, umysłu i charakteru. Istnienie takich ludzi w najbliższym otoczeniu odbiera jako porażkę życiową, przez którą musi zwycięsko przebrnąć używając wspomnianej już „zaradności”.

Oszczercze i krzywdzące opinie rozpowszechniają niczym dogmaty, które doskonale potrafią wzmacniać nadając im realnych kształtów wyprofilowanych we własnych iluzjach. Kiedy się to nie udaje, maja łzy w oczach z powodu przeżywania „ogólnoludzkiej” krzywdy.

Co zrobić i co myśleć przy natarczywości ludzi zawistnych? 
Hiszpański pisarz Carlos Ruiz Zafon temat zawiści podsumował takim zdaniem: „Błogosławiony ten, którego obszczekują kretyni, bo nie do nich należeć będzie jego dusza”. Bardzo obrazowe, zabawne i artystycznie oskubane z subtelności, ale prawdziwe.

Ludzie leniwi duchowo i intelektualnie nie zdobędą się na dążenie wzwyż. Według nich ten, kto „wychodzi przed szereg” POWINIEN równać w dół. Łatwiej więc kogoś zniszczyć, niż krytycznie spojrzeć na siebie. W końcu ułatwianie sobie życia na wszelkich płaszczyznach to dla nich nadążanie z duchem cywilizacji - nie widzą jednak, że pomylili konteksty. Zawistnym też wyjątkowo łatwo przychodzi orzekanie o tym, co kto POWINIEN i jak być POWINNO. Bo przecież powinno być tak, aby to oni wyznaczali światu orbitę po której POWINIEN się kręcić.

Jednak dla ludzi wymagających od siebie i wartościowych duchowo, znających wartość życia jest to jedynie przejściowy problem zewnętrzny, chociaż zawistny zrobi wszystko, aby wzbudzić w innych ludziach nieuzasadnione poczucie winy. 

Gdy człowiek krzywdzony ufa Bogu 
– dzieją się cuda! 

środa, 29 czerwca 2011

TOKSYCZNE ŹRÓDŁA FAŁSZU. O GRZECHU PYCHY.



Etna
Co powoduje, że ludzie wchodzą na odrażającą drogę pychy?  
Można zidentyfikować kilka źródeł takiej decyzji. Każde z nich jednak zmierza do wprowadzenia „podziałów, które ranią braterską miłość, przejawów nieumiejętności przebaczenia, pysznego i antyewangelicznego, nieprzejednanego potępienia »innych«, pogardy płynącej z chorobliwej pewności „siebie”. 
(Jan Paweł II, Encyklika Ut unum sint, 15)


 Pierwsze toksyczne źródło. „Egoistyczne dążenie do panowania a nie do służenia”.
( Jan Paweł II, Adhortacja Redemptoris donum, 13). 

Ludzie gubią prawdę o sobie. Zapominają kim są, do kogo należą, nie wiedzą gdzie przebiegają granice ich kompetencji i jakie możliwości i sposoby mogą wykorzystać w postępowaniu z innymi nie łamiąc elementarnych praw moralnych. Całkowity kamuflaż tej postawy często nosi miano dążenia do większego dobra, nie daj Boże, jeśli jeszcze jest wzbogacony przekonaniem o szczególnym wybraństwie Bożym na drodze do zbawienia.

Są ciągle zajęci, bo „mają swoje”, które tak naprawdę w większej części jest bezsensowną bieganiną tu i tam, aby się przekonać, że w każdym miejscu są niezbędni i niezastąpieni, więc nikt inny nie ma prawa wykonywać np. danej funkcji. Przy okazji wszędzie szukają potwierdzenia dla swojej wizji rzeczywistości. Tworzą w fałszywej mentalności swoje wyobrażenia o »innych«, które muszą być podporządkowane celom i pragnieniom „wszechmocnego” egocentryka. Gdy poczują, że jakiekolwiek argumenty prawdy mogą spowodować zachwianie ich wyimaginowanych struktur widzenia rzeczywistości są nawet w stanie wytoczyć zarzut "niezrównoważenia" danej osoby. Dla nich nie istnieje spojrzenie pod kątem wniesienia dobra w zaistniałą sytuację, ale pozostawanie na linii obrony swojej wizji i racji.



Drugie toksyczne źródło. Jest przyczyną myślenia w kategoriach wyłącznej 
i jedynej słusznej racji. Tu „dochodzi do głosu swoista »pycha filozoficzna«, która chciałaby nadać własnej wizji, niedoskonałej i zawężonej przez wybór określonej perspektywy, rangę interpretacji uniwersalnej”.
(Jan Paweł II, Encyklika Fides et ratio, 4).

Kiedy mamy do czynienia z taką postawą, wszystkie argumenty, które mogą nadszarpnąć wizję własnej nieomylności w osądach i zachowaniach są traktowane przez człowieka owładniętego pychą jako kłamstwo a nawet „chore ubzdurzenia”. Osobę która reprezentuje argumenty przeciw postawie pychy natychmiast wyizolowuje, uważając że nie ma tu rozmowy, gdyż ona ma „swoją mądrość”; „swojego Boga” i „swój świat”. Według człowieka pysznego nikt poza nim nie może mieć swojego zdania, gdyż to przecież on ma być autorytetem na piedestale. Jeśli ktoś ma inne zdanie – może je wygłaszać gdziekolwiek tylko nie wobec niego, ani nie w jego otoczeniu. Nie zdobędzie się na wysiłek dialogu.
Czy jest więc większe potwierdzenie owładnięcia pychą?

Trzecie toksyczne źródło. Tworzenie fałszywej wizji rzeczywistości sprzyjającej nadużyciom w sferze wolności drugiego człowieka. Ten rodzaj pychy rości sobie prawo do „samodzielnego decydowania o tym, co dobre, a co złe, prowadzi do braku ufności w mądrość Boga, który przez prawo moralne kieruje człowiekiem”. 
( Jan Paweł II, Encyklika Veritatis splendor, 84).

Uwikłani w skutki płynące z tego toksycznego źródła są przekonani o absolutnej wolności w postępowaniu wobec innych. Uważają, iż wolno im zakwestionować prawdę i tylko oni mogą być sędziami w zakresie kryteriów poznawczych względem rozróżnienia dobra i zła w innych. W swoim mniemaniu są jedynymi diagnostykami 
i kreatorami prawdy.

Jan Paweł II demaskował taki rodzaj zniewalania innych: „niewielki będzie pożytek z mówienia, jeżeli słowo będzie używane nie po to, aby szukać prawdy, wyrażać prawdę i dzielić się nią, ale tylko po to, aby zwyciężać w dyskusji bronić swoje – może właśnie błędne stanowisko. Wielki zamęt wprowadza człowiek w nasz ludzki świat, jeśli prawdę próbuje oddać na służbę kłamstwa. Wielu ludziom trudniej wtedy rozpoznać, że ten świat jest Boży”. (Olsztyn, 6. VI. 1991). 
  
 
Człowiek zawładnięty tym rodzajem pychy będzie tuszował swoje braki. Zamiast nabywać nowe, brakujące umiejętności i kontrolować swoje zachowania, twierdzi, że wolno mu „usunąć przeszkodę”, którą stanowi drugi człowiek pracujący nad rozwijaniem darów Bożych. 
Będzie przekonany o absolutnej wolności w swoim działaniu, gdyż w swoim mniemaniu będzie stawał w obronie swojego wizerunku i może nazwać to posiadaniem godności. Jest przekonany, że wolno mu decydować o innych.

Tymczasem uwolnienie od toksycznego fałszu – źródła wszelkich rodzajów pychy przynosi decyzja 
o dopuszczeniu światła prawdy na każdą sytuację i osobę.

czwartek, 23 czerwca 2011

RECENZENCI STWÓCY. O ODRZUCENIU ZADOŚĆUCZYNIENIA.

Serduszko (adres URL)
No właśnie – jak to działa? Dlaczego niektórzy usiłują poprawiać Pana Boga? Co najmniej 50% ludzkości już się za to zabrała, nie wyłączając żadnego stanu.

Dla człowieka wierzącego niekwestionowanym ekspertem w dziedzinie duchowej i psychologicznej konstrukcji człowieka jest bez wątpienia sam Stwórca. Bóg wiedział dokładnie, że człowiek wobec którego zastosowano przemoc w jakiejkolwiek formie powinien doświadczyć zadośćuczynienia. Zadośćuczynienie wymaga oczywiście naprawienia wyrządzonej krzywdy 
i zła. Okazuje się że na płaszczyźnie interpretacji tego prostego, ale kluczowego dla relacji międzyludzkich Bożego nakazu mnożą się nadużycia. Przechodzą one nie tylko ludzkie pojęcie, ale tak zwane „wszelkie granice przyzwoitości”. Od logiki i umiejętności rozsądnego myślenia, do którego Bóg uczynił spośród stworzeń zdolnym tylko człowieka też odbiegają i to niezmiernie daleko, aż po horyzont wprost na terytorium fałszu. 
Bez zadośćuczynienia nie może być mowy o autentyczności człowieka i wewnętrznym pokoju ani 
o obiektywnym spojrzeniu na innych ludzi.

Po pierwsze. Dla jednych mottem będzie myśl: „w żadnym wypadku nie mogę się przyznać”. To może zaszkodzić, nawet zrujnować mnie jeśli stanę w prawdzie. Nie będę mieć racji, to mnie poniży. Dla nich jedynym sposobem zachowania „twarzy” jest podtrzymywanie swojego kłamstwa jako obiektywnej prawdy. Nazywają krzywdę – dobrem, według własnej oceny wytworzonej bezpodstawnie. Jedyny argument sięgający szczytów szczerości w mniemaniu takich ludzi brzmi: „no bo tak”. Podtrzymanie tej interpretacji wymaga niekiedy wręcz tytanicznego wysiłku, aby uniknąć rozmowy z osobą skrzywdzoną. Wtedy przecież będzie mogła wyrazić swoje zdanie i odczucia a wszystkie misternie skonstruowane kłamstwa mogą runąć. W rezultacie może się okazać, że trzeba będzie zobaczyć w tej osobie dobro 

i zmienić punkt widzenia o 180°. To dopiero klęska dla obłudnika i egocentryka. 
Na miarę końca świata.

Po drugie. Pan Bóg nie sądzi człowieka, dopóki ten żyje. Recenzenci Pana Boga twierdzą, że najlepiej samemu stać się „bogiem” i zważyć czyjeś winy ale tak, aby wynik był zadowalający dla ich punktu widzenia. Skoro odrzucają to, co nakazał sam Stwórca, czy nie uważają się więc za większych? Jeśli win jest za mało, wtedy ich zdaniem należy zwiększyć ich ciężar gatunkowy oszczerstwami i trochę dorzucić z własnych zasobów zgorzknienia. Ależ podatność na manipulację szatańską! Wręcz symbioza. Ale taka scenografia dodaje im poczucia bezpieczeństwa. Bo właśnie, dlaczego mają „zadośćuczynić” skoro według ich osądu ten ktoś nie zasługuje? I do tego jest przecież taki obrzydliwy w duszy, której … znać nie mogą? Obłudnik potrafi z niewysłowioną zaciekłością bronić tak zaaranżowanej wizji sytuacji, czy skrzywdzonej osoby. Co by było, gdyby mu ta jego „scenografia” runęła na głowę? W tych sytuacjach taki personalny Armagedon byłby początkiem powrotu do człowieczeństwa prze duże „CZ”. Aby stanąć w prawdzie, potrzeba odwagi. Dla egoisty i obłudnika byłoby to równoznaczne z samo zdetonowaniem. 

On jednak „dba” o siebie po „bożemu”, terrorystą nie jest. Wszak przecież sam to stworzył.

Po trzecie. Odwołanie krzywdzących sądów oznaczałoby całkowite oderwanie od przyjętego 

i rozpowszechnionego obrazu danej osoby czy sytuacji, przyznanie się do zła, może nawet podłości. Zdemaskowanie się. A ponieważ osąd jest „rozpowszechniony” to przecież są „inni”, którzy też tak myślą. 
A dlaczego? Po to, żeby mieć się na co oburzać. Tacy ludzie nie potrafią żyć własnym życiem i własnym spokojem. Potrzebują kogoś poniżyć, aby było na kogo zrzucać swój niepokój. Do tego się jednak nie przyznają. W imię wierności wobec półświadomie przyjętego motta: „w żadnym wypadku nie mogę się przyznać”. W taki sposób pozostają zawsze niezadowoleni ze świata i ostatecznie z samych siebie. 

 
Puenta. I cóż. Opada maska. Prawdziwy pokój wewnętrzny jest przestrzenią gdzie żyjemy 
w harmonii z samym sobą. To przestrzeń otwartości i akceptacji otoczenia i całego stworzenia. Rezygnacja z korekty tego co już Pan Bóg wypracował. Pokój wewnętrzny i zdolność do zadośćuczynienia to akceptacja patrzenia na innych oczami Stwórcy.

sobota, 18 czerwca 2011

O DZIAŁANIU ZŁEJ SUGESTII

Co tu dużo mówić. Wszystkie troski najpewniej mijają na łonie natury. Wyspacerować można nawet najtrudniejsze sytuacje. Cisza koi duszę. Fale morskie tak jak zdarzenia, jeśli przypływają to na określony czas ogarniają przestrzeń na piasku i rozlewając się odchodzą niby w przeszłość. Potem przychodzą następne jedne piękne, niejako uroczyście napływające 
z daleka, inne leniwie, powoli 
i prawie niezauważalnie. 

Ale ze zdarzeń można przecież pozostawić coś, co nie odejdzie w otchłań przeszłości, ale wzbogaci życie. Czy jednak działanie złej sugestii potrafi odpłynąć? Nie od razu, to gorsza sprawa. 
Może nawet pokryć lodem bezduszności i fałszu najpiękniejsze dzieła i pokazać 
w krzywym zwierciadle karykatury nawet najlepszych ludzi. 
Na własnej skórze można bardzo dotkliwie tego doświadczyć. 

Warto rozszyfrować ten drastycznie okrutny mechanizm. Dla niektórych nawet czyjaś radość życia 
i umiejętności są obelgą i niekończącym się zagrożeniem. 
W imię obrony padają krzywdzące opinie, posądzanie o złą wolę i przewrotność.

Zła sugestia używa pozornie głębokich i przemyślanych sformułowań, które zdają się złudnie mieć oparcie w rzeczywistości. Jeden impuls zawiści i interpretacja przecież już gotowa od dawna.
Nawet posunięcie, się do twierdzenia, że nie liczy się wola działającego, ale to co czują „inni”- może stać się argumentem przekonującym nawet inteligentnych. 
Niezależnie od tego jakie są przyczyny i motywacje odczuć tych „innych”.

Jak płaska i okrutna jest mentalność egoisty. Jako dobro widzi tylko swoją nagrodę jakąkolwiek mogłaby mieć formę i pochwały pod swoim adresem a głównym celem staje się wyeliminowanie każdego, kto mógłby w mniemaniu takiej osoby jej zagrażać. 
W mentalności takiej osoby docenienie drugiego człowieka jest potwarzą najwyższego sortu. 



Jeśli się nie uda egoiście nawet tym sposobem ocalić własnej „przestrzeni życiowej” posuwa się do sarkastycznych porównań. 
Na przykład może nazwać czyjąś radość życia i spontaniczność niespokojnymi emocjami zagrażającymi innym. I wmówić, że dba o atmosferę – dla wszystkich. 



Nie wiem, ile czasu musi minąć aż odpłynie zła sugestia i skończy się jej działanie. 

Ale wiem, że bardziej realistyczne i wiarygodne dla ludzi myślących i sprawiedliwych jest to co wynika dokonanych faktów i działań. 

Podtrzymywanie iluzji, nawet zbiorowych wyrażających przekonanie o szczególnym uprzywilejowaniu – zawsze będzie czytelnym fałszem. Zwłaszcza gdy głównym celem jest ominięcie konsekwencji za krzywdę wyrządzoną drugiemu człowiekowi. 


W przypadku działania złej sugestii NIGDY nie można pozwolić sobie 
na wmówienie bezradności.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...