Blogowa wycieczka po Toskanii, ma duże szanse potrwać aż do grudnia, bo trzeba jeszcze odwiedzić trzy miasta: Lukkę, Pienzę i Montepulciano. Co prawda świeżość wrażeń umyka szybko i dzień po dniu coraz to dalej ucieka z pamięci. Nie mają szans się jednak rozpłynąć zdjęcia ani notatki spisane na gorąco pod toskańskim niebem, na które częstokroć czasu brakowało, aby utrwalić wszystko drobiazgowo. Odkryłam też, że kilka luźnych kartek z zapiskami, to chyba musiałam gdzieś po drodze wytrzepać, ale w niczym nie ucierpią na tym wspomnienia.
A Lukka słynie przede wszystkim ze swojego okrągłego
placu – Piazza dell’Anfiteatro, zbudowanego na miejscu rzymskiego amfiteatru.
Miejsce jest ciekawe i stanowi kwintesencję włoskich klimatów. Całość najpiękniej
wygląda z lotu ptaka, a na miejscu można kupić z takimi widoczkami pocztówki. Najzwyklejsze
fotografie też w niczym nie umniejszają uroku okrągłego placu.
Piazza dell'Anfiteatro |
Zanim znalazłam się w centrum pewną część zwiedzania
miałam już za sobą, ale o tym mogę tylko opowiedzieć. Otóż wiele obiektów
fotograficznie pominęłam. Bardzo żałuję, że jadąc przez Lukkę nie robiłam zdjęć
przepięknych secesyjnych kamienic z XVII i XVIII wieku, zbudowanych poza murami
miasta. Zresztą gdybym nawet zdjęcia miała i to nie byłoby jak ich pokazać
– wszak kamienice są prywatne. Oglądałam je tylko i kodowałam w pamięci,
nadając odpowiednie tytuły swojemu zachwytowi: „architektura”, albo „ornamenty
ozdobne”, „kolorystyka”, czy też „zawijasy metaloplastyczne”. Będąc w Lukce
warto je zobaczyć. Podziwiałam rosnące przy willach mimozy, kwitnące na różowo,
oleandry i niebieskie kwiaty ołownika, a uwagę fotograficzną skupiałam na
oszczędzaniu akumulatora w aparacie. Całkowicie postawiłam na fotografowanie
w centrum, tam gdzie obiektów do zachwytu było bez liku.
Pierwszą obfotografowaną pięknością tuż po wejściu
na stare miasto, były lukkańskie wypieki i nie tylko.
W mieście spędziłam około trzech godzin, które – nie
ma co ukrywać przydałoby się rozciągnąć przynajmniej na trzy dni. Historia Lukki
jest bardzo złożona, dlatego wspomnę skrótowo
o kilku tylko zdarzeniach. Otóż miasto zostało założone przez Etrusków, a potem
było kolonią rzymską, czyli prawie standard, jeśli chodzi o genezę toskańskich
miast.
Czas w którym do Lukki dotarło chrześcijaństwo jest
osnuty legendą, a chodzi tu o postać Paolino z Antiochii, będącego pierwszym
biskupem miasta, przybyłym tu prosto od świętego Piotra. Według legendy ten
biskup Lukki i pierwszy krzewiciel chrześcijaństwa miał ponieść śmierć w
czasie prześladowań Nerona. Nie istnieją żadne średniowieczne dokumenty wymieniające
imię tegoż biskupa, ale nie jest on jedynym biskupem, którego istnienia nie
odnotowano w dokumentach sprzed wieków. Trudno powiedzieć, czy to kwestia
nie wystarczającej uważności starożytnych i średniowiecznych pisarzy
odpowiadających za archiwa, czy też problem tego, że któreś archiwum
z niewiadomych przyczyn nie przetrwało.
W średniowieczu w Lukce powstawały liczne kościoły,
najczęściej fundowane i budowane przez patrycjuszy jako wota. W pewnym
czasie w obrębie miasta było ich nawet 130. Do rozkwitu Lukki przyczyniła się
hodowla jedwabników a to „rzemiosło” przynosiło wówczas ogromne dochody.
Wtedy też powstawały banki pożyczające pieniądze i rozwijała się architektura.
Wrogimi dla Lukki miastami okazały się dwie potęgi morskie: Piza i Genua. To
właśnie w obawie przed najeźdźcami w Lukce zaczęto budować potężne mury.
Mury Lukki |
Ewenementem
jest to, że do dziś zachowały się one w całości. Drugim włoskim miastem
szczycącym się zachowanymi murami jest Ferrara. W Lukce otaczają całą
starówkę, mają długość ponad czterech kilometrów i około 12 metrów
wysokości. Budowano je trzysta lat i nigdy nie zostały zdobyte.
Później doszliśmy przepięknej katedry San Martino –
najważniejszej świątyni w całej Lukce. Została zbudowana na miejscu
najstarszego kościoła istniejącego w mieście, pochodzącego z VI wieku, pod
wezwaniem Santa Reparata, ale już w wieku VIII otrzymał tytuł kościoła
katedralnego, pod wezwaniem św. Marcina z Tours.
Budowa katedry przebiegała w kilku etapach. W 1372
r. kiedy we Florencji intensywnie szukano właściwego pomysłu na zbudowanie potężnej
kopuły nad katedrą Santa Maria del Fiore – to przypuszcza się, że wtedy do
Lukki zaproszono architektów, którzy prowadzili konsultacje odnośnie formy
architektonicznej lukańskiej katedry. Prawdopodobnie każdy szczegół dokładnie
omawiano na licznych posiedzeniach, rozpatrując po kilka projektów będących
propozycjami wykonania jednego elementu, bądź też wnoszono zmiany do tych,
które zatwierdzono już wcześniej. Przebudowa katedry przebiegła bardzo szybko
i ukończono ją około roku 1390.
Fasadę ozdabiają loggie z rzeźbionymi kolumienkami a
do wejścia głównego przechodzi się przez przedsionek zamknięty trzema arkadami,
który ozdobiono płaskorzeźbami i intarsjami w kamieniu a nad arkadami,
umieszczono rzeźbę przedstawiającą patrona.
W katedrze znajduje się niezwykła rzeźba,
przedstawiająca Chrystusa, będąca kopią dzieła starożytnego, wykonaną w XII
wieku z drzewa wiśniowego. Jest nazywana Volto Santo (Święte Oblicze), gdyż
przypomina wizerunek Chrystusa z welonu Weroniki. Jest lokalną relikwią. Legenda
głosi, że autorem oryginalnej rzeźby był Nikodem. Najpierw przez siedem wieków relikwia
była ukrywana w jaskini, a później dotarła na łodzi płynącej bez załogi na
teren Toskanii. Następnie biskupowi Lukki krucyfiks ukazał się we śnie,
nakazując, aby biskup udał się po relikwię w miejsce, gdzie właśnie toczyły się
o nią spory. Rzeźbę załadowano na wóz – bez woźnicy, a woły dotarły przed
kościół San Frediano i tam też relikwię umieszono. Nazajutrz rano krucyfiks
zniknął i okazało się, że znajduje się w katedrze San Martino.
W katedrze oglądałam też obraz Ostatnia Wieczerza Jacopo
Tintoretto z 1592 r. Przy okazji sprawdzania i poszukiwania informacji dotyczących
Tintoretta, zauważyłam, że artysta bardzo upodobał sobie temat Ostatniej Wieczerzy, gdyż scenę malował wielokrotnie, za każdym razem podkreślając inną
chwilę tego biblijnego wydarzenia.
W czasie spaceru z przewodnikiem po starej części
miasta, pomimo panującego tu i ówdzie tłoku, zdobyłam sporo wiadomości
dotyczących kościołów: San Michele in Foro, San Fediano oraz Santa Zita.
Słuchałam opowieści o wieży z dębem skalnym, o barwnym życiu Pucciniego i
o lukańskich wypiekach. Ale o tym napiszę następnym razem.
Podziwiam przepiękną architekturę jaką udało Ci się uchwycić:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTrzeba będzie tam wrócić i uchwycić więcej:)
Usuń