Wczoraj za wszelką cenę dążyłam do tego, aby liczne powody wyjścia do hipermarketu zredukować do zera. Nie zredukowałam, bo lista zakupów okazała się „argumentem” nie do obalenia. Wyjście po zakupy wydawało mi się istnym męczeństwem z powodu soboty
i czekającego mnie slalomu w tłumie i stania w kolejce. No ale poszłam. A tam niespodzianka! Na środku w holu tłum, gwar i zamieszanie. Podchodzę bliżej, żeby zobaczyć co się dzieje, no i atrakcja! wystawa samochodów! Ponieważ ludzie robili zdjęcia czym się tylko dało, no to ja też zrobiłam:) chociaż uleganie urokowi starych aut to dla mnie coś zupełnie nieznanego. Ale biało-czerwona syrenka prezentowała się bardzo atrakcyjnie:
inne też wyglądały ciekawie:)
I to nie byle jaka syrenka, widzę pełny tuning. Ciekawe czy pod maską też ma coś wielkiego...
OdpowiedzUsuńUwaga - jestem jedną z nielicznych kobiet, które lubią motoryzację i nawet się znają.
Jednak nie ma jak klasyka. Uwielbiam stare samochody i gdyby nie to, że palą strasznie dużo, na pewno jeździłabym starym niezmodyfikowanym Amerykaninem.
Amerykanin z pewnością pomieściłby sporo ludzi w środku... bo niewiele był węższy od autobusu...
OdpowiedzUsuń