Już bardzo długo nic się nie pojawiało na blogu. Dni
pomknęły jak szalone i nawet się nie obejrzałam, kiedy minęły trzy tygodnie. A tak
całkiem ostatnio znów byłam w muzeum na ciekawym wykładzie i oczywiście
o tym napiszę, ale jeszcze 2-3 dni trzeba będzie poczekać.
Czy też niedawno myśleliście o tym, że początek roku to czas
postanowień? To bardzo powszechne i obowiązkowe, niemal jak jajka na Wielkanoc.
I dobrze. Ale niełatwo odpowiednio je wyznaczyć i nadać im właściwą
strukturę, aby nie były pobożnym życzeniem do ewentualnego, czy też rychłego
odpuszczenia. Mają być w sam raz wpasowane
we własny biograficzny format a potem pilnowane, aby nie spełzły na niczym.
Pewnie każdy jakieś ma. Noworoczne postanowienia mają też wnieść świeżość i coś
zmienić na lepsze. A ten rok, który minął był dla mnie okropny, prawie pod
każdym względem. Jednym słowem straszny. Istna kumulacja zła wszelkiej maści. Ogólnie
czasy stają się coraz bardziej sprzyjające akceptacji różnorodnych dokuczliwych
paranoi. Nie cieszę się z tego, że nie tylko dla mnie ostatni rok był koszmarny,
ale przynajmniej mam jeszcze bardziej wyraźną świadomość, że nie jestem jedynym
na świecie wybrańcem pecha, o ile to w ogóle można nazwać pechem.
A teraz napiszę o dużo przyjemniejszej rzeczy. Otóż pod koniec roku postanowiłam założyć
nowy blog kulinarny. Wspomniałam już kiedyś, przy okazji publikowania jednej z
potraw, że z czasem podzielę się przepisami na pyszności, które zgromadziłam
przy różnych okazjach. Chociaż w dziedzinie kulinarnej mistrzem z
pierwszego szeregu absolutnie nie jestem – a gotować lubię tylko wtedy, kiedy znajduję ciekawe
inspiracje i wtedy też chętnie je interpretuję według własnego uznania. Potrawy,
dania czy słodkości, które wybieram i przyrządzam z reguły są szybkie
i proste w przygotowaniu i co najważniejsze SMACZNE! Zapraszam do odwiedzania nowego bloga
kulinarnego, chociaż na razie posiada jeszcze bardzo skromną zawartość. Teraz
stopniowo będę publikować przepisy i czekać … aż się okaże, że czytelnicy zaczną
znajdować tam inspiracje:) A kolejne
przepisy już jutro!
Ja kiedyś chciałam blog kulinarny mieć, ale tak się stało, że moje kuchenne rewolucje połączyły się z moim pamiętnikarskim blogiem i w efekcie mam pełne urozmaicenie notatek.
OdpowiedzUsuńA co do postanowień, moim była konsekwencja... Niestety wciąż walczę.
A ja nie chciałam też, żeby jadło znalazło się pośród dekupaży, zabytków i innych wpisów. A teraz zobaczymy, jak to będzie.
Usuń