Trzeba
przyznać, że widok skutej lodem Motławy robi wrażenie. Nie wiem, czy zamarzła
na całej swojej długości 50 kilometrów, ale biorąc pod uwagę fakt, że nasze Morze
Bałtyckie i w pewnym stopniu także Zatoka Gdańska o tej porze roku działają na
zasadzie „kaloryfera” ocieplającego powietrze – to przy ujściu Motława powinna
pozostać całkowicie w „stanie ciekłym”.
Przy
Długim Pobrzeżu było wyjątkowo cicho i spokojnie. A dostojny, wiekowy Żuraw i
kolorowe kamieniczki przy deptaku nad Motławą, pokrytą białą zimową szatą, tworzą
iście bajkowy widok. Dobrze jest przejść się Długim Pobrzeżem gdy jest niemal
całkowicie wyludnione i podumać sobie w ciszy.
Tak
jak to bywa w każdym starym mieście, nie jest możliwe, aby nad Motławą nie zahaczyć
myślami o... „duchy” odległych i barwnych epok, które właśnie tutaj sobie
pozostały, choćby w postaci zabytkowych budowli. Bardzo lubię to miejsce,
gdyż atmosfera jest bardzo sugestywna jeśli
chodzi o posmak historii. Aby poczuć ten klimat wystarczy tylko pospacerować
deptakiem i przejść pod którąkolwiek
bramą, na przykład Mariacką, najsłynniejszą i najpiękniejszą. A jeśli ktoś się chętnie
skłania do zagłębienia w architektoniczne szczegóły i w historię,
przebogatą w barwne zdarzenia, szybko wydobędzie z powrotem na światło dzienne
obraz życia dawnego miasta. Łatwo jest wtedy wyobrazić sobie na przykład kupców,
uwijających się pośród egzotycznych towarów rozładowywanych pod Żurawiem, kamieniarzy
i budowniczych wspaniałych kamienic, przybywających tu z Holandii i pochylonych
w swoich warsztatach nad… na przykład płaskorzeźbami, którymi później ozdobiono
przedproża. A wreszcie trzeba też wspomnieć huczne zabawy dawnych mieszkańców Gdańska i przybyszów
z innych krajów, którzy zażywali uciech biesiadując w okolicach
średniowiecznego portu i Żurawia. Bywało, że entuzjazm na tych ucztach przekraczał
wszelkie granice, a objawiło się to wyrzucaniem do Motławy kubków do wina,
kufli do piwa, monet i pewnie też wielu innych przedmiotów. Jednak efekty tego
ekscentrycznego średniowiecznego entuzjazmu okazały się w naszych czasach źródłem niesamowitej radości
dla archeologów.
Podreptałam
jeszcze w kilka innych miejsc udekorowanych zimową szatą i oczywiście po drodze
zrobiłam też kilka zdjęć . Pokażę je w następnym wpisie, gdyż chciałabym się skupić
na całkiem innym rejonie miasta. Bardzo polecam zimowe spacery, pośród zabytków
przykrytych zimową kołderką – znakomicie wpływają na nastrój, pomimo szarego
nieba i wszelkich innych niedogodności związanych z zimą, bo co to za przeszkody dla żywotnych i energicznych
ludzi? Tylko co najważniejsze! Pamiętajcie, żeby się opatulić na Eskimosa,
aby przy okazji zimowego oddychania dziejami nie dopadła Was infekcja zmuszając do walki z grypowymi
atrakcjami.