Skończyła się oliwa i wino, więc nareszcie był „materiał” do dekupażu. Ostatnio bardzo spodobało mi się ozdabianie szkła, dlatego wszystkie inne rzeczy spokojnie sobie czekają i albo przyjdzie ich kolej, albo nie, w każdym razie nie zamierzam absolutnie niczego wytwarzać „rzutem na taśmę”. Malowanie i ozdabianie traktuję teraz jako formę odpoczynku i odprężenia.
Nie umiem odpoczywać w formie „nic nie robienia” dzięki wrodzonej niechęci do kanapowego i fotelowego stylu relaksu. Bardzo mi się podoba przygoda z tą małą sztuką i mam nadzieję, że z czasem uda mi się wniknąć trochę głębiej w tą moją nową pasję.
Z butelek jestem dosyć zadowolona, chociaż farbę na tej lawendowej położyłam jakąś przedziwną, nieznaną mi wcześniej, ani pewnie nikomu na świecie metodą, używając wszystkiego co tylko istnieje i służy do nakładania farby - ale cóż, niektóre rzeczy zna tylko artysta – dopóki sam je pamięta. Na końcowy rezultat jednak da się patrzeć, zwłaszcza, że butelki przecież nie ogląda się cały czas z bardzo bliska.
Dzielę się swoimi najnowszymi „dziełkami” i bardzo mnie kusi, żeby już za chwilę zmalować następne.
piękności :)
OdpowiedzUsuńw końcu mamy doskonalić wszelkie;) talenty;) niezależnie od ich wielkości;)
OdpowiedzUsuńdziękuję!