Weekend zaczął się dla mnie dopiero późnym popołudniem. Po tym dzisiejszym piątku – wyjątkowo pełnym intensywnej pracy, wróciłam do domu i zmęczenie unieruchomiło mnie na całą godzinę. Gdy z grubsza większe bóle wyszły z mięśni, nie mogłam sobie odmówić wiosennego spaceru i oddychania wiosną u progu wyczekiwanego weekendu. Kijki do nornic walking tym razem zostawiłam w domu, bo sama myśl, że jeszcze dzisiaj i to
w dodatku wieczorem miałabym nimi przebierać, była absolutnie nie do przyjęcia.
Wyszłam z aparatem i dobrze zrobiłam. Był to więc zdecydowanie "fotograficzny" spacer. Wiosna jest coraz piękniejsza, pomimo przedziwnej pogody i skaczącej raz w górę raz
w dół temperatury.
w dół temperatury.
A oto co widziałam: wiele stworzeń z oczywistych i naturalnych powodów uroczo spaceruje i posiaduje sobie parami.
Spotkałam kilka parek kaczek przesiadujących w niezwykłej ciszy i powadze. To pierwsza parka, którą zobaczyłam:
Kaczki siedziały zazwyczaj spokojnie. Kaczory były bardziej czujne, lękliwe i skłonne do ucieczki. Ten kaczor nawet jakimś sposobem namówił partnerkę do odejścia w inne miejsce, chociaż nie podchodziłam blisko i zdecydowanie nie wykonywałam żadnych gwałtownych ruchów.
Łabędź pięknie pozował i z zainteresowaniem mi się przyglądał, raz nawet zasyczał spontanicznie na wszelki wypadek. Nie połknął jednak ani mnie, ani aparatu.
Na swoim godowym pokazie prezentował piękne skrzydła, paradując tam
i z powrotem po stawie.
i z powrotem po stawie.
Nieopodal łabędzia wybranka siedziała sobie dostojnie w gnieździe przy łabędzim domku.
Łabędź w pewnej chwili chyba znalazł coś do jedzenia, sięgał coraz głębiej i głębiej – widocznie kolacja musiała być dosyć głęboko.
Parę kroków dalej siedziała druga para kaczek. Kaczorek jednak szybko wstał i zaczął się niespokojnie rozglądać.
Dalej trafiłam na fioletową, choć nie lawendową polankę.
Tu i tam rosły sobie urocze, drobne, wiosenne kwiatuszki.
Tego kosa, zawzięcie szukającego pożywienia pod zeszłorocznymi liśćmi spotkałam już
w lesie.
w lesie.
Dalej czekała niespodzianka, która zachwyca każdej wiosny na nowo. Zawilce – rozłożone jak zielony dywan w białe kropki, rozścielony w lesie.
Aż tu nagle ekspresowo przemknęło coś rudego. Zanim przestawiłam aparat po fotografowaniu zawilców, a trwało to może 5 sekund, wiewiórka pomachała mi już tylko puszystym rudym ogonem.
Ale przecież na wiosnę prawie wszystko chodzi parami. Natychmiast przykicała inna, zapozowała do zdjęcia jak modelka i błyskawicznie pomknęła za swoją „drugą połową”.
Podążanie za towarzyszką trochę wolniej szło gawronowi. Co sił w nogach maszerował, żeby tylko dogonić to drugie. Potem musieli jeszcze trochę popracować nad całkowitym skoordynowaniem spacerowego kroku.
A tymczasem plażę zamykała ściana mgły z jednej strony
Z drugiej słońce spadało za drzewa
Pośrodku niebo było błękitne, jak w słoneczne południe. To dopiero pogoda, aż trzy wersje w jednym miejscu.
W drodze powrotnej spotkałam jeszcze jedna parkę. W pierwszej chwili zauważyłam tylko kaczora, który rozsiadł się w pięknej scenerii. Kaczka perfekcyjnie się zamaskowała.
Rozejrzałam się wiosennie, odetchnęłam wiosną i teraz jestem przygotowana na dalszy weekendowy odpoczynek!
to się nazywa spacer :)
OdpowiedzUsuńpięknie uchwycona wiosna, od razu człowiek odpoczywa :)))
Tak, pięknie było. Wyszłam z domu totalnie zmęczona, a tu tyle niespodzianek:) i całkiem fajnie się zregenerowałam :)
OdpowiedzUsuń