Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mostar. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mostar. Pokaż wszystkie posty

piątek, 3 czerwca 2011

MOSTAR

Określenie „kocie łby” z pewnością pochodzi właśnie z Mostaru. Od dawna nie byłam zmuszona do tak wytężonej koncentracji przy zwykłym chodzeniu. 

 

 
Mijamy zrujnowany do połowy, ale malowniczy fragment muru 
z białego kamienia. Na górze widać jeszcze resztki otworów okiennych. Na dole całkiem używane drewniane drzwi w kolorze letniego chorwackiego morza. Wszystko jest otulone białymi i bladoróżowymi oleandrami, narzucającymi niczym nie zmąconą świeżość wiekowym murom. 



 
 Urządzamy sobie spacer po starówce. Podziwiamy ręcznie tkane dywany. Motywy geometryczne tych użytkowych „dzieł sztuki” toną w symfonii kolorów oliwek, maków, granatów i wszystkich odcieni wody. Na niektórych pojawiają się wesołe ptaki ułożone z geometrycznych brył, w takim samym stylu rośliny, gałązki i inne fantazyjne wzory. Zapach lnu i barwników dodaje szczypty orientalnej egzotyki. 

 


W trakcie naszego turystycznego „biegu” wśród kolorowych uliczek starówki odnajdujemy kawiarnię „Sezam” ulokowaną w zwyczajnej jaskini. Odpoczywamy nieco przy wyjątkowo mocnej espresso.

Postanawiamy zaopatrzyć się w jakakolwiek pamiątkę. Ale nie jest to łatwe – w każdej uliczce niezliczona ilość sklepików wypełnionych stertami przydatnych i nieprzydatnych suwenirów. 

To bardzo utrudnia wybór bo przesyt detali, zapachów i kolorów działa na nas oślepiająco i nie widzimy niczego.

Decydujemy się jednak po drodze na zakup korali. Negocjacje w sprawie niższej ceny wymagały od nas bardzo dynamicznej gestykulacji. Konsekwentne targowanie się postanowiłyśmy wzmocnić niepospolitą mimiką twarzy – poważnymi marsowymi minami. Prowadzimy zawiłe pertraktacje, jakby chodziło co najmniej o zakup stoczni z całą flotą a nie korali za 5 euro. Pytania o niższą cenę zadawane w trzech językach okazały się bezskuteczne. Umęczone i rozrechotane wyszłyśmy jednak na swoje, utargowałyśmy aż 2 euro!




Otacza nas wyjątkowo gorące powietrze. Nie wiemy, czy mury grzeją niczym piec czy bardziej pali słońce. Krótka wizyta w klimatyzowanej galerii obrazów dostarczyła nam trochę upragnionej ochłody. 

Trzeba było jednak utrwalić ten chłód kolejną porcją lodów.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...