Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Podróże. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Podróże. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 stycznia 2012

ASYŻ - MALOWNICZE MIASTO ŚW. FRANCISZKA

Pobyt w Asyżu pozostaje w pamięci na zawsze, nawet jeśli przyjeżdża się tutaj tylko na chwilę. Z wizyty w tym wyjątkowym pod wieloma względami mieście każdy pielgrzym i turysta zabiera ze sobą niezatarte wspomnienia. Chwile spędzone w Asyżu pozostają w pamięci na zawsze, miasto przyciąga z taką siłą, że nie można jej się oprzeć, można natomiast doświadczyć nieodpartego pragnienienia powrotu. Pielgrzymi przeżywają tu ciągle od nowa historię życia św. Franciszka, które było wypełnione wiernością Słowu Bożemu.

Trasa do Asyżu wiodąca przez malownicze góry - Apeniny Umbryjsko – Marchijskie, budzące się rankiem pośród puchowej mgły sprzyja przygotowaniu na spotkanie z duchowym bogactwem miasta św. Franciszka. Klimat refleksji, zachwyt pięknem przyrody doskonale wycisza, pozwalając na skupienie przed prawdziwą ucztą dla ducha i umysłu.

Zachwyca wreszcie wyłaniająca się powoli panorama miasta od południa i od zachodu, skąd biegną do Asyżu główne drogi. Widok średniowiecznego Asyżu z potężną Bazyliką św. Franciszka zawieszoną na samej krawędzi skały, oświetloną pomarańczowym blaskiem słońca potrafi obudzić nieodpartą ochotę na to, aby przesiąść się do wehikułu czasu, jeśli tylko nadarzyłaby się taka możliwość.

Miejsce, na którym wznosi się bazylika było nazywane Piekielnym Szczytem, gdyż wykonywano tu wyroki śmierci. Piekielny Szczyt zamienił się jednak w Rajskie Wzgórze, gdzie od wieków spoczywają doczesne szczątki św. Franciszka. 
Zostawię jednak wszelkie informacje turystyczne. 


Dla mnie pobyt w Asyżu wiąże się z wieloma aspektami darów duchowego bogactwa. Historia miasta, budowli, życia świętych; piękno architektury, dzieł sztuki i klimat – jak się wydaje – niezmienionego od wieków Asyżu ułatwiają drogę prowadzącą do spotkania z tym, co niesie z sobą przesłanie życia św. Franciszka a także innych świętych ziemi umbryjskiej.

Już bardzo dawno zrobiłam prezentację multimedialną o życiu św. Franciszka. Giotto malując freski ze scenami z życia świętego utrwalił tylko niektóre z nich – najważniejsze. Nie ma jednak lepszego streszczenia życia św. Franciszka niż malowidła Giotto di Bondone z Bazyliki Górnej.

ASYŻ - MALOWNICZE MIASTO ŚW. FRANCISZKA

Pobyt w Asyżu pozostaje w pamięci na zawsze, nawet jeśli przyjeżdża się tutaj tylko na chwilę. Z wizyty w tym wyjątkowym pod wieloma względami mieście każdy pielgrzym i turysta zabiera ze sobą niezatarte wspomnienia. Chwile spędzone w Asyżu pozostają w pamięci na zawsze, miasto przyciąga z taką siłą, że nie można jej się oprzeć, można natomiast doświadczyć nieodpartego pragnienienia powrotu. Pielgrzymi przeżywają tu ciągle od nowa historię życia św. Franciszka, które było wypełnione wiernością Słowu Bożemu.

sobota, 14 stycznia 2012

KAPLICA ŚW. SEBASTIANA - GRÓB BŁ. JANA PAWŁA II


W Rzymie nie ma pewnie kościoła bez ołtarza z relikwiami świętych, czy męczenników. Wątpliwości co do autentyczności relikwii całkowicie się rozpływają, gdy stajemy oko w oko z tym, co nas otacza i spoglądamy w otchłań dziejów i historii bezcennych zabytków, dzieł sztuki, czy też śledzimy losy relikwii świętych. Te, które są otoczone najpiękniejszą tradycją mieszczą się w obrębie starych murów miasta, ale nie można zaprzeczyć bogactwu tradycji tych, które znajdują się na obrzeżach Rzymu. Pewnie nikomu nie wystarczy życia, aby nauczyć się „oddychać Rzymem” i odczuć niemalże namacalnie nieśmiertelność duchowego geniuszu świętych i męczenników, którzy tłumnie znaleźli miejsce spoczynku w Wiecznym Mieście.

Jednak starczy czasu, aby choć trochę doświadczyć, że przesłanie ich życia i śmierci jest w każdej chwili żywe a oni obecni – i dystans czasu nie ma tu znaczenia. 




Przychodzi mi na myśl niejedno nieznośnie upalne rzymskie południe, kiedy wysiadałam z klimatyzowanego miejskiego autobusu na Via Appia wprost w okrutnie rozgrzane drgające powietrze, które w ogóle nie nadawało się do oddychania. Gorąco emanujące od brukowych kamieni dodatkowo parzyło nogi prawie do kolan. Pośród malowniczych, strzelistych cyprysów dochodziłam do Katakumb św. Kaliksta i św. Sebastiana. Kupowałam bilet a potem siadałam na kamiennej wiekowej ławeczce z dala od tłumu turystów. Oczekując na wejście do katakumb miałam trochę czasu na to duchowe „oddychanie wiecznym Rzymem”. To taka forma krótkiej koncentracji przed spotkaniem „twarzą w twarz” z materialnym, namacalnym spadkiem historii, niejako kryjącej w zabytkach bogactwa niematerialne, duchowe. Dzieje Rzymu i ci, którzy je tworzyli potrafią nas nadal hojnie wyposażać w te różnorodne dobra duchowe.


Wyświetl większą mapę

W położonym niedaleko barokowym kościele odnajduję kaplicę św. Sebastiana. Postać męczennika, przeszyta trzema strzałami, wykonana w białym marmurze, jednak zdecydowanie przypomina świętego raczej pogrążonego w głębokim śnie a już na pewno nie człowieka martwego. 






Kult św. Sebastiana był bardzo żywy już od momentu śmierci męczennika. Starożytni pisarze byli dość oszczędni w opisach detali z życia ludzi. Święty Sebastian był dowódcą przybocznej straży cesarza Dioklecjana. Często wypominał władcy okrucieństwo wobec chrześcijan i za to został przeszyty strzałami. Odnalazła go kobieta o imieniu Irena a Sebastian pod jej opieką powrócił do zdrowia. Wkrótce z powrotem udał się do Dioklecjana, aby wstawić się za prześladowanymi wyznawcami Chrystusa. Dioklecjan nakazał zatłuc św. Sebastiana pałkami i wrzucić do kloaki.

Jest w Rzymie kilka miejsc, które przywołują pamięć tego starożytnego męczennika. Każde z nich mówi, że kult św. Sebastiana był bardzo żywy – na przestrzeni wszystkich epok.

Gdy wchodzę na Plac Świętego Piotra i patrzę na kopułę potężnej bazyliki, jak na „tiarę świata”, nie mogę w żaden sposób rozdzielić nieustającego zgiełku Wiecznego Miasta od dostojeństwa i ogromnego bogactwa tradycji tego niezwykłego miejsca. Jeśli choć trochę uczyliśmy się dziejów Kościoła z zabytków Rzymu, możemy mieć świadomość, że od zawsze są nierozdzielne.

Jeśli choć trochę uczyliśmy się dziejów Kościoła z zabytków Rzymu i przez ten pryzmat patrzymy na różne formy prześladowań, możemy mieć świadomość, że całkowite przebaczenie przychodzi z odejściem w przeszłość prześladowców. Chrześcijaństwo nigdy nie łączyło się z trwogą i wrogością wobec świata pogańskiego, ale wobec przemocy, pychy, fałszu i okrucieństwa. Te dwa światy: pogański i chrześcijański nigdy się nie rozłączyły i być może dlatego, że o tym nie pamiętamy dziś częściej się zdarza, że prześladowców spotykamy po obu stronach.

Również w Bazylice Świętego Piotra znajduje się kaplica św. Sebastiana. O popularności kultu tego męczennika świadczy fakt, że zbudowano kaplicę ku Jego czci także w Bazylice Konstantyńskiej. 




Po wejściu do Kaplicy św. Sebastiana w Bazylice św. Piotra w czaszy zwieńczającej ją kopuły widzimy apokaliptyczną wizję przedstawiającą Boga zasiadającego na tronie obok Baranka, któremu oddają hołd męczennicy wszystkich czasów (Ap 7,14). Kaplica została ozdobiona dziełami toskańskiego artysty Pietro da Cortona. W pendentywach mozaiki przedstawiają Zachariasza ukamienowanego w portyku świątyni jerozolimskiej, Abla składającego ofiarę, Izajasza z piłą – narzędziem swojego męczeństwa i proroka Ezechiela umęczonego z powodu swojej wiary.

Dobrze, że właśnie tą kaplicę wybrano na miejsce złożenia relikwii Błogosławionego Jana Pawła II. Odnajduję wiele wspólnego w przesłaniu życia i śmierci św. Sebastiana i naszego Ojca Świętego.

Dnia 2 maja 2011 r. kilka godzin przed złożeniem relikwii Ojca Świętego kaplicę odgrodzono od pozostałej części bazyliki masywnym niebieskim parawanem. Wyjątkowo jasne oświetlenie padało na biały materiał zasłaniający mozaikę „Męczeństwo św. Sebastiana” znajdującą się w retabulum ołtarza.

Przepływająca przez nawę główną rzeka ludzi przesuwała się bardzo powoli, z przejmującym wzruszeniem i skupieniem w kierunku ołtarza konfesji, aby złożyć hołd nowemu błogosławionemu i w ciągu tych kilku chwil zdążyć pozostawić swoje podziękowania i prośby u grobu św. Piotra. Dobiegające ze wszystkich stron krystalicznie czyste głosy wyśpiewywały litanię potęgując świadomość wyjątkowości i niepowtarzalności tego czasu. Tysiące bezustannie migocących lamp błyskowych miało pomóc w uwiecznieniu tamtych chwil na zawsze. O zachowanie w pamięci tamtych dni starali się jednak nie tylko chrześcijanie, nie tylko ci zawsze doceniani i wyróżniani, ale ci dla których przesłanie życia i śmierci Błogosławionego Jana Pawła II jest żywe, którzy chcą „oddychać Rzymem” kontemplując to spotkanie oko w oko z kolejnym świętym, aby zostać obdarowanym bogactwem duchowym wynikającym z tego spotkania. 



czwartek, 28 lipca 2011

RZYM - BEATYFIKACJA JANA PAWŁA II

Wyjeżdżamy już o 2¹⁵. Na autostradzie prowadzącej do Wiecznego Miasta niecodzienny widok. Już o tej porze długi sznur autokarów podąża w kierunku Watykanu. Dojeżdżamy dość blisko, mamy do przejścia około 1500 m, aby znaleźć się przy Placu Św. Piotra. Cała rzeka ludzi przechodzi tunelem pod Wzgórzem Janikulum i wzdłuż Tybru oczekuje na wejście w Aleję Conciliazione. Gęsto powiewają różnokolorowe flagi i transparenty. Z każdej strony dobiega śpiew i głośne modlitwy Włochów. Wszystkimi ulicami Rzymu nadciągają liczne grupy, szukając miejsca przy telebimach. Wielu przybyło tu już wieczorem, aby zapewnić sobie miejsce. Choć jest dopiero 6⁰⁰ rano, czas do rozpoczęcia uroczystości upływa bardzo szybko.
O godz. 10³⁰ papież Benedykt XVI uroczyście ogłasza Ojca Św. Jana Pawła II Błogosławionym. Dla pielgrzymów obecnych w Rzymie przebieg uroczystości jest tłumaczony przez radio na kilkadziesiąt języków. Po południu cała rzesza ludzi ustawia się w długiej kolejce, aby złożyć hołd nowemu Błogosławionemu w Bazylice Św. Piotra.
Obecność w tym miejscu była dla wszystkich wyjątkowym i najważniejszym wydarzeniem a istniejące słowa z pewnością nie opiszą atmosfery tych godzin.


niedziela, 24 lipca 2011

BENEDYKTYŃSKIE SMAKI

Codziennie patrzymy na klasztor Benedyktynów w Tyńcu oddalony o kilkaset metrów od naszego kampusu szkoleniowego. Sędziwą budowlę oddziela od nas gęsto porośnięty drzewami ogród za murem i Wisła. Wybieramy się do Tyńca, ale jedziemy naokoło, kilkanaście kilometrów krętymi wiejskimi dróżkami i autostradą, bo nie ma w naszej okolicy mostu. Jest co prawda jakiś prom, ale pływa tylko tam i z powrotem wzdłuż tego samego brzegu. Zupełnie nie pojmuję po co płynąć tam gdzie się wsiadło.

Przynajmniej jest okazja, żeby zobaczyć starusieńkie wiejskie domki, którym udało się przetrwać w perfekcyjnej kondycji przez stulecia. Wchodzimy niezbyt stromymi kamiennymi schodami, aby po chwili wejść na teren XI wiecznego opactwa, pierwszego klasztoru założonego na ziemiach Polski. 



Po "strawie duchowej" w klasztornym kościele przychodzi czas na strawę dla podniebienia. Na tarasie kawiarenki z panoramą na przepływającą w dole Wisłę jemy wyjątkowo słodkie lody, gdyż na dnie pucharków znalazł się płynny miód z bakaliami. Po szybkich zakupach w sklepiku z produktami benedyktyńskimi, pełnymi smakowitych specjałów usiłuję znaleźć jakiś mały zbiór myśli benedyktyńskich w klasztornej księgarni. Z braku czasu składam sobie uroczyste postanowienie, że zakupy książkowe zrobię przez Internet. 

Wchodzimy do klasztornego muzeum. Przy wejściu do każdej sali znajdujemy bileciki z cytatami i krótkimi historyjkami z życia mnichów. Urzekające, kamienne, kilkusetletnie wnętrza emanują dostojeństwem, surowością i głębokim  spokojem. Pozwalamy sobie na szaloną sesję zdjęciową wśród kamiennych antyków. Taki mały wypad z aparatem fotograficznym w średniowiecze.

Ale całkiem zinformatyzowane średniowiecze. Historię klasztoru przybliża program multimedialny z którego można korzystać w jednej z sal. Nam jednak dzieje klasztoru w Tyńcu przybliża Opat pełniący funkcję przewodnika, przy którym żadne komputery wcale nie są potrzebne.
Piórko św. Hildegardy wiszące na cienkiej żyłce przy wejściu do sali, gdzie przedstawiono jej wizję okazało się z różnych względów uchwytne tylko dla jednego obiektywu. Może dlatego, że ktoś powiedział, że było z ogona :) – moim zdaniem z łabędziego brzuszka :) 


 






















 Co jakiś czas podziwiamy z okien klasztoru panoramę z każdej strony inną. W jednej z sal widzimy ornat bł. Jana Pawła II – w jednej chwili wycisza nas to „spotkanie” z relikwiami naszego Ojca Świętego. 
Powracamy z mnóstwem wrażeń, zdjęć i pamiątek. Co tu dużo mówić. Nie od dzisiaj lubię tego benedyktyńskiego ducha:

 
Śmiech i wyciszenie  
Skupienie i energia do życia  
Odprężenie i koncentracja
Więzi i dystans  
Słuchanie i cisza  
Milczenie i słowa  
Modlitwa i praca. 

To nie dysonanse, to najczystsze dźwięki w osobowości człowieka, które zatopione w świeżości benedyktyńskiej  myśli, współbrzmią idealnie.
  
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...