Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wiara. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wiara. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

KURCZACZKI


Spotkałam żywy, nieodłączny symbol towarzyszący Świętom Wielkanocnym – śliczne małe kureczki i koguciki. Właściwie to odwiedzam te kurczaczki już od 3 dni. Te, które są na zdjęciach otrzymały niezwykle ważną rolę, gdyż całe święta spędzają w kościele. Oczywiście swoją obecnością przywołują symbol nowego życia, są wdzięczną świąteczną dekoracją i atrakcją w równym stopniu dla dzieci jak i dorosłych. Skłaniają do znalezienia odpowiedzi na pytanie: dlaczego znajdują się w kościele?


Te malutkie, ubrane w lekki puszek i ważące zaledwie po kilka deko kurczaczki, mają przypomnieć choć pewnie nie mają o tym zielonego pojęcia – bardzo poważne słowa Chrystusa zapisane w Ewangelii wg. św. Mateusza, którymi Jezus wyraża wypływającą 
z Jego miłości troskę o jedność Kościoła i o zapewnienie ludowi Bożemu bezpieczeństwa przed złem. Chrystus potępia też obłudników, hipokryzję i podkreśla powagę zobowiązań wobec bliźnich a przede wszystkim zobowiązanie do sprawiedliwości i miłości.

„Jeruzalem, Jeruzalem! Zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie zostali posłani. Ileż razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, tak jak ptak swe pisklęta zbiera pod skrzydła, ale wy nie chcieliście. (…) Odtąd Mnie już nie ujrzycie aż do czasu, gdy powiecie: Chwała temu, który przychodzi w imię Pana!” (Mt 23, 37-39)



Kurczątko jest lekkie, czyste i delikatne. Pozwoli się przygarnąć pod skrzydła i nie ma w sobie nic z jadowitego i zaopatrzonego w pazury stwora.

Nie da się zaprzeczyć, że dzięki Bogu – Jego stworzenia precyzyjnie a na pewno szczerze i bezinteresownie kierują myśli człowieka ku Stwórcy! 


Miłego świętowania!

piątek, 6 stycznia 2012

TRZEJ KRÓLOWIE

Na niebie ozdobionym miliardami gwiazd Trzej Królowie dostrzegli jedną, która poprowadziła ich poprzez najważniejszą podróż życia do Króla Wszechświata. Swoją gwiazdę dostrzegli w nocy, pośród ciemności. Umysły i serca są wtedy najbardziej otwarte i nieopancerzone. O tej porze nie trzeba przywdziewać błyskotek na pokaz, nie trzeba się starać o akceptację otoczenia. O tej porze umysł jest najbardziej wolny od podążania za tym, co prowadzi do egoistycznych osiągnięć.

Trzej Królowie poszli za pragnieniem serca. Herod podążał za swoimi „powinnościami”. Musiał przeprowadzić mnóstwo rozmów, zadbać o układy. Był przekonany, ze robi to „dla dobra”, no i… był poniekąd skuteczny.

Trzej Królowie nie troszczyli się o aprobatę dla swojej decyzji. Nie wędrowali na pokaz. Nie musieli być „twardzi” i zapobiegliwi. Szli za pragnieniem serca.

Są dwie drogi: realizacja marzeń ofiarowanych przez Stwórcę, albo realizacja „powinności” i pozostawanie martwym od środka.

Pośród ciszy nocy najłatwiej rozróżnić, czy:

„krzątanina zastępuje sens  
skuteczność zajmuje miejsce twórczego działania  
a relacje funkcjonalne stają się substytutem miłości”

sobota, 10 grudnia 2011

DO KOGO PRZYRÓWNAM TO POKOLENIE? (Mt 11,16).


Ewangelia przestrzega przed powierzchownym i pozornym »byciem w porządku« i tak samo rozumianą »stosownością« w postępowaniu. Ewangelista zapewnia, że w każdych czasach będą ludzie dający świadectwo wiary i zaufania Bogu za cenę nawet dużych wyrzeczeń, przeciwności stwarzanych przez tych, od których mamy prawo oczekiwać zrozumienia, uczciwości i trwania w dawaniu świadectwa gdy chcemy podążać drogą wskazaną przez Słowo Jezusa. Ale to prawdziwe dążenie do uczciwego i odważnego spojrzenia na bliźnich, szukanie możliwości konstruktywnej konfrontacji, współpracy, możliwości stwarzania warunków do czynienia dobra i szeroko pojętego rozwoju duchowego niestety nierzadko jest przyczyną wyeliminowania z grona – »przyznających się do chrześcijańskich korzeni«. Dzieje się to w wielu środowiskach, zarówno wśród osób świeckich jak i tych w stanie duchownym. Istnieje w tym wszystkim przekonanie, że poglądy trzeba uformować tak, aby dopasować się do sztucznych autorytetów, nie do wartości wskazanych w Słowie Bożym. Absurdalne? Nie realne, jak najbardziej. Przyznawać się bardzo głośno do chrześcijańskich korzeni – to jedno a żyć Dekalogiem i słuchać słów Chrystusa to drugie – to mogą też być dwie różne sprawy.
Na pewno warto sprawdzić na ile tkwimy przy pierwszym a na realizujemy to drugie we własnym postępowaniu, czy istnieje tu spójność. Na pewno też warto od razu zabrać się do poprawek we własnym charakterze i solidnego prania duchowego, wiem też z własnego doświadczenia, że to trudne ale lepiej nie odkładać na później bo inaczej co to za czuwanie?
Pozorne i prawdziwe »bycie w porządku«. Trudno tu mówić o występującej prawidłowości, czy o schematach charakteryzujących jedno i drugie. Pierwsi chętnie określają się jako osoby elastyczne i myślące konkretnie. Ich postępowanie nie jest jednoznaczne i jasne w świetle chrześcijańskich wartości. Są pozbawieni kośćca – w sferze moralnej stawiają własne potrzeby ponad wartościami chrześcijańskimi, są oschli, zimni, twardzi - ale nie silni. Głównym celem na którym się skupiają jest ukazanie siebie, jako autorytetu. W tym celu są nawet skłonni na naruszenia przestrzeni relacji personalnych i niszczenia ich. To najbardziej destrukcyjna siła. Nie są zdolni do zmiany skostniałych schematów we własnym systemie wartości, których przecież nie wynieśli ze słuchania Jezusa. Oczekują, że inni będą „tańczyć, albo płakać” wtedy, gdy czas i okoliczności określi ich »autorytet«. Wkraczają też w obszar, gdzie chcieliby sięgnąć po prawo samodzielnego rozdzielania łask Bożych , darów Ducha Świętego, opinii itd. Ewangelia mówi, że Jezus rozmawiał z ludźmi – wszystkich stanów a inni widzieli w tym zło i nie oszczędzili dosadnych etykietek samemu Jezusowi. Jezus chciał słuchać ludzi, aby nauczyć nas słuchania. Ten, kto nie słucha słowa Chrystusa, nie potrafi widzieć w drugim człowieka, powiedzieć, że nawalił w poważnej sprawie, będzie unikał konfrontacji jak ognia, jeśli ta miałaby być uczciwa, bo na pewno nie przyzna się do błędu. Niestety, jest to gorzką prawdą, że taka postawa nie jest rzadkością wśród wielu zdeklarowanych chrześcijan, zarówno w stanie świeckim jak i duchownym.
Prawdziwe »bycie w porządku«. Co zrobić w zderzeniu z tą pierwszą postawą, jak samego siebie przed nią uchronić? Na pewno trzeba pokonać chęć odwetu, który rodzi się naturalnie w odpowiedzi na każdy rodzaj przemocy. Może to paradoksalne, ale zostawmy tych toksycznych »porządnych« w ich świecie bo i tak go nie zmienimy. Możemy im tylko wytrącić argumenty świadectwem naszego życia, odpowiedzialnością za to, co jest naszym zadaniem i wiernością Bogu. Zostawmy złość i zło, tym którzy świadomie i dobrowolnie chcą nim żyć, choćby w odniesieniu do nas.

Wtedy nie stracimy też nadziei, że miłość jest silniejsza niż przemoc. Miłość dodaje odwagi. Prowadzi do nowej przestrzeni w której mogę się poczuć całkowicie dobrze i bezpiecznie. Droga wśród przeciwności oświetlona blaskiem przychodzącego Chrystusa prowadzi do przebudowania we własnym życiu tego co było na coś nowego, lepszego.

piątek, 9 grudnia 2011

O ZAUFANIU KOŚCIOŁOWI

Ja PAN, jestem twoim Bogiem (Iz 48,17).  Kościół według samego Jezusa ma stanowić Jego Owczarnię. Prorok Izajasz pisze, że Bóg chce prowadzić swój lud, jednak domaga się od niego umiejętności słuchania Boga i otwartości na Jego naukę. Dlaczego ludzie nie ufają Kościołowi? Na ogół zaufania nie budzi ten, kto w odpowiedni sposób nie spełnia oczekiwań, należących do jego zasadniczych obowiązków. Podstawowym obowiązkiem Kościoła jest głoszenie Słowa Bożego i życie według  nauki Chrystusa.
Na pewno katecheci i duszpasterze powinni być profesjonalistami, fachowcami od ewangelizacji a co za tym idzie nierozłącznie – od życia duchowego. A jeśli profesjonalistami to i autorytetami moralnymi, opierającymi własne życie na wartościach, bo tego żąda Bóg. Jednak prawdziwy autorytet takiej  osoby ani jego argumenty nigdy nie są na pierwszym planie. Tego rodzaju autorytety muszą najpierw uczyć JAK BYĆ Kościołem prowadzonym przez Boga, a nie eksponować aspekty instytucjonalne, czy walory personalne kogokolwiek.  Większość ludzi nie oczekuje też recept dawanych na życie, bo takich nie ma, ani opowiastek z puentą, które i tak skrytykują przy obiedzie. Rozwijany na różne sposoby język zakazów i nakazów nie ukazujący wartości i specyfiki ich oddziaływania w codzienności nie zaowocuje tym, że słuchający otrzymają szansę właściwego wybierania wartości.
Najbardziej sprzyjającą przestrzenią prowadzącą do dokonania wyboru aby bardziej BYĆ Kościołem jest dialog a także jasne i czytelne wprowadzanie Słowa Bożego we własne życie w odniesieniu do każdego człowieka. Trudne to jednak bez skłonności do pokory. Sztuczna dobroduszność i wyniosłość też zdecydowanie zraża, powierzchowne deklaracje pomocy, czy zapewnienia o modlitwie, gdy potrzeba zaangażowania i dialogu działają tak samo. Przykrywanie braku wiedzy merytorycznej krytykanctwem innych oddziałuje identycznie. Właśnie z powodu braku otwartości, zaangażowania w dążeniu do tego aby BYĆ KOŚCIOŁEM i z powodu nieznajomości życia z jakim boryka się statystyczny chrześcijanin Kościół  w wielu osobach nie budzi zaufania.
Jednak tak jak do Izraela Bóg mówi do nas: „Ja PAN jestem Twoim Bogiem”. Nie wystarczy więc przekonanie o własnej wyjątkowości, jeśli nie rozumiemy jej PRZEDE WSZYSTKIM jako wyjątkowości w sensie powołania do szczególnie uważnego słuchania Słowa Bożego.

poniedziałek, 31 października 2011

ŚWIĘTOŚĆ - NAJLEPSZA DROGA DLA WSZYSTKICH

Nadchodzi jedno z najpiękniejszych świąt. Zaciera granicę nieba i ziemi, życia i śmierci. W szczególny sposób odczuwamy obecność bliskich, którzy są już w świetle chwały Stwórcy. 1 listopada obchodzimy święto Wszystkich Świętych. Przeszło ich przez ziemię tysiące, miliony. Jedni mają ołtarze inni nie mają swojego święta w kalendarzu. Żyli szukając sprawiedliwości, troszcząc się o pokrzywdzonych i słabszych, oczekując prawdy i pokoju. Jedni cieszyli się poważaniem inni cierpieli z powodu drwin i prześladowań.
Są wśród nich biedni i bogaci, sędziwi, młodzi i dzieci. Żyli w każdym czasie. Może też w naszych rodzinach. Jest wielu, którzy mogli ich spotkać i dotknąć, patrzeć na nich, słuchać i odczytać przesłanie ich życia i śmierci.
Teraz wszyscy, spośród wieczności i nieskończonej radości przesyłają nam zaproszenie do podążania w tym samym kierunku. Przecież dążenie do świętości nie polega na powtarzaniu od czasu do czasu jakichś wzniosłych i starannie wyreżyserowanych dla określonej publiczności aktów dobroci – jest po prostu najzwyklejszym, codziennym »stylem« życia. 




Święci żyją wśród nas. Odczuwamy dobro płynące z ich serca i duszy, stanowczość w obronie dobra, odczuwamy działanie ich mocnych słów prawdy 
w obronie krzywdzonych.

Błogosławiony Jan Paweł II takimi słowami mówił o świętości: 

„Święci nie przemijają. Święci żyją świętymi 
i pragną świętości. 

Jeśli dziś mówimy o świętości, o jej pragnieniu i zdobywaniu, to trzeba pytać, w jaki sposób tworzyć właśnie takie środowiska, które sprzyjałyby dążeniu do niej. (…) Potrzeba wreszcie, aby w sercach ludzi wierzących zagościło to pragnienie świętości, które kształtuje nie tylko prywatne życie, ale wpływa na kształt całych społeczności”.


Recepta na osiągnięcie celu jest jedna, zawsze ta sama, sprawdzona, od wieków niezmienna. Podobno od ponad 2000 lat nikt się na niej nie zawiódł:

"Błogosławieni ubodzy w duchu,
albowiem ich jest królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą,
oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi,
albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości,
albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni,
albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca,
albowiem oni Boga oglądać będą
Błogosławieni pokój czyniący,
oni będą nazwani synami Bożymi
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości,
albowiem ich jest królestwo niebieskie.


Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i mówią kłamliwie wszystko złe na was fałszywie na moje konto. Cieszcie się i radujcie, bo wielka jest wasza nagroda w niebie ".



czwartek, 15 września 2011

BŁOGOSŁAWIENI CISI...

"Kazanie na Górze" Carl H. Bloch
Błogosławieństwa wskazują, jak ma wyglądać życie chrześcijanina, jego sposób myślenia, traktowania innych. Określają kierunek formowania własnego sumienia i osobowości, wytyczają drogę przejścia przez życie z sensem, wskazują właściwe postawy wobec innych ludzi, sposoby postępowania w sytuacjach, które przynosi codzienność.

Wskazują zgodne z Bożym zamiarem rozwiązania trudnych spraw, które stają przed ludźmi jako dylematy moralne.

Pragnieniem Jezusa było, aby ta kluczowa „recepta” na szczęście i pokój serca, którą są Błogosławieństwa była dostępna dla wszystkich, którzy Go słuchają. Wypowiedział je w Kazaniu na Górze do zebranych tłumów. Nie była to potajemnie przekazana informacja zastrzeżona dla wybranych.


Ludzie żyjący w czasach Jezusa otoczeni diametralnie odmienną rzeczywistością, przyzwyczajeni do zupełnie innej kultury, zmagający się z całkiem inną sytuacją społeczno – polityczną, innymi obowiązkami mieli jednak w tym swoim świecie to samo pragnienie. Dotyczyło ono umiejętnego przejścia przez wszystkie zmagania tak, aby doświadczyć wewnętrznego pokoju – było to więc to samo pragnienie, które ogarnia ludzi żyjących w XXI wieku.

Jezus w ośmiu Błogosławieństwach podał aż osiem sposobów na osiągnięcie pokoju serca, pokoju, radości i na czyste sumienie. Jezus bardzo dokładnie określił, jak człowiek ma postępować, aby był Błogosławiony, szczęśliwy.

Każde z tych Błogosławieństw jest bezcenne, nie ma więc w nich nic do powierzchownego potraktowania. Określają wszystkie aspekty życia ludzkiego, kto żyje zgodnie z Błogosławieństwami – przestrzega też całego Dekalogu. Zawierają więc bardzo obszerną naukę, dlatego w tym rozważaniu zatrzymam się tylko nad jednym z nich: 



„Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię”

Zło istniejące na świecie perfekcyjnie kamufluje się we wszelkiego rodzaju chaosie w szeroko pojętym bałaganie dotyczącym różnych sfer życia i relacji, bo przecież tylko w takich warunkach może istnieć i się mnożyć.

W Kazaniu na Górze Jezus powiedział: „Błogosławieni cisi…” O jaka CISZĘ więc chodzi Jezusowi i jaki trud wiąże się z drogą tu wskazaną?

Ludzie cisi – to nie ci, którzy pchają się przez życie „łokciami” rozgłaszając własną chwałę. Ludzie cisi nie nazywają potępiania zła „mową nienawiści” – choć to bardzo dobrze brzmi, a nawet tchnie pozorami wielkości i szlachetności. Wiedzą, jak łatwo rozpoznać prawdziwą nienawiść.

„Ludzie cisi cierpią z powodu kłótni, zazdrości, rywalizacji, które pojawiają się w rodzinach, pośród ludzi sobie bliskich. Nie akceptują biernie przejawów niesprawiedliwości. Są dokładnie przeciwieństwem ludzi obojętnych. Nie odpowiadają przemocą na przemoc na przemoc, nienawiścią na nienawiść.” 

( Jan Paweł II, Przemówienie do młodzieży, Strasburg 8.X.1988)

To bardzo szczegółowa charakterystyka ludzi cichych z Jezusowego Kazania na Górze. Wszelkie zło, destrukcyjne emocje, reagowanie gniewem, oburzeniem, obrazą nie zawsze łączy się ze spektakularnymi awanturniczymi scenami i podniesionym głosem. Zło też potrafi być „ciche” a Nawe przykuwać uwagę wyjątkowo »zrównoważoną« pozą zewnętrzną zyskując tym samym jeszcze większy destrukcyjny wpływ na otoczenie – tak wkraczając w życie stwarza ogromne zagrożenie dla człowieka.

Ale Jezus wyraźnie określił skutki podeptania Jego nauki i skutki przybierania takiego sposobu na życie. Takich ludzi napomina: Biada wam! Nie mówi: „bądźcie ostrożni”; „nie przeginajcie zanadto”; „zostaniecie ukarani za egoistyczne dążenie do realizacji swoich interesów”. Mówi: BIADA WAM! Odejście od drogi wskazanej w Kazaniu na Górze łączy się więc ze straszliwymi skutkami od których ciemiężyciel nie znajdzie drogi ucieczki. To kara, która nie będzie mieć końca.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...