sobota, 30 lipca 2011

CEL ŻYCIA - BEZCENNE HORYZONTY

Każdy żyjący człowiek ma do wypełnienia swoje niepowtarzalne zadanie na tym świecie. Gdyby tak nie było w ogóle nie zostałby powołany do życia przez Boga. Tym najważniejszym zadaniem jest pozytywne kształtowanie rzeczywistości wokół nas. Kiedy z tą świadomością co dzień wychodzimy ku życiu i tym wypełniamy nasze dni, wtedy niepostrzeżenie dokonujemy czegoś niezmiernie ważnego. Utrwalamy w świecie dobro, wdzięczność, akceptację i otwartość. Stajemy się zgodnie z wolą Boga konkretnymi »menadżerami« Jego woli, dobra i szczęścia na tym świecie. Zostawiamy po sobie ślad, którego nie da się zniszczyć ani cofnąć. To, co się dokonało, pozostaje nieodwracalne. Ludzie wierzący mają pewność, że życie pochodzi od Boga. Stwórca w swojej bezgranicznej hojności do każdego człowieka dopasował jedyną i niepowtarzalną konfigurację darów.


To niepowtarzalne zadanie, które mamy wypełnić na tym świecie trzeba jednak rozpoznać a na każdym etapie życia będzie nas ono stawiało przed nowymi wyzwaniami. Główną drogą do rozpoznania naszego życiowego zadania jest poznanie samego siebie a to proces trwający przez całe ludzkie życie. Autentyczne poznanie siebie, takie bez iluzji, które do siebie przykleiliśmy, albo przykleili nam inni staje się możliwe tylko w dialogu ze Stwórcą, gdyż to On wie najlepiej w co nas wyposażył i czym się kierowaliśmy wykorzystując, bądź marnując te dary. Najpierw musimy spojrzeć na swoje życie, włącznie z wszystkimi radościami i ranami bez pobłażania i akceptacji dla zła, ale też bez łagodności grzechotnika.

Stwórca wtedy pomaga nam rozpoznać zadanie zgodne z sensem i celem życia, na danym etapie. Wtedy również będziemy zdolni odróżnić prawdziwy cel życia od celów względnych. Zauważymy, że praca, stanowisko, czy bogactwo nie stanowią sensu życia. Są to środki a nie cele. Nie mogą nas one pochłaniać bez reszty i nie możemy być skoncentrowani na środkach mających służyć życiu jak na jego celach.

Za wszelką cenę musimy rozpoznawać zadanie, które mamy wypełnić na tym świecie. Ludzie, którzy nie szukają odpowiedzi na pytanie o cel życia z czasem nie widzą sensu w swoim życiu i nie potrafią pójść wyżej, ku nowym horyzontom, gdyż paraliżuje ich lęk przed nieznanym.

piątek, 29 lipca 2011

SZCZĘŚCIE STAN DUCHA CEL I DROGA

Niezwykle łatwo zgodzić się ze stwierdzeniem, że szczęście oznacza udane życie. Nikt chyba nie wierzy, że decyduje o tym zamożność, stopień naukowy, układy interpersonalne, powodzenie w interesach, czy walory wyglądu zewnętrznego. Szczęście jest całkowicie odmienne od krótkotrwałej euforii i wiecznego zadowolenia prowadzącego w rezultacie do odrętwienia i rezygnacji. Szczęście nie jest też cechą i pozostaje nieosiągalne, jeśli człowiek wyznacza je jako cel, który zdobędzie na którymś z etapów i zatrzyma na resztę życia jako niekwestionowaną własność. 


Istnieje jednak doświadczenie pozostawania w zgodzie z samym sobą. Człowiek doświadczający szczęścia czuje się wzmocniony, ale nie jest mu to po prostu „dane”. Zależy od tego, czy pracuje nad sobą, aby zaakceptować siebie samego i porzucić iluzje, którymi dotąd żył wmawiając je sobie i innym.

Całe ludzkie życie jest drogą do szczęścia – zwłaszcza dla człowieka wierzącego powinno być dążeniem do absolutnego szczęścia w niebie. Każda droga ma coś z procesu i pokonywania etapów. Jednak tylko nieliczni łączą ją z poddaniem się prawdziwej woli Boga. >Prawdziwej< - gdyż są ludzie, którzy sami czują się „bogami” i często mają odwagę kreować wizerunki innych osób w taki sposób, aby nikt nie mógł ich zaakceptować. Aby oddalić od siebie wszelkie zarzuty i uśpić sumienie skrupulatnie uderzają nawet w ton pobożności, stwierdzając, że krzywda, którą komuś wyrządzili jest wolą Bożą a nawet karą za grzechy.

Nie są gotowi pożegnać się z iluzjami o sobie, że są najlepsi, najbardziej doświadczeni, najwyżej doceniani i kompetentni, że odnoszą największe sukcesy. Umiejętność przeżywania zachwytu nad czymkolwiek jest dla nich całkowicie obca. Nie pozwalają na wzbudzanie w sobie wątpliwości co do słuszności własnego postępowania, bo przecież są „naj” a bezkrytyczna pewność siebie jawi im się jako cnota.

Z takim przeświadczeniem pędzą przez życie zupełnie jakby jeździli 110 km/h ciągle po tym samym rondzie. Licznik wszelkich zdarzeń wskazuje wysoką liczbę, ale nie pokonują żadnego etapu na drodze do szczęścia.

Wielu ludzi mówi, ze wcale nie szukali szczęścia, ale to ono ich znalazło. I właśnie to jest najlepszy sposób. Jednak każda z tych osób żyła postawą wdzięczności, otwartości i dostrzegania samego dobra w innych. Tacy ludzie również w każdej sytuacji szukają drogi wyjścia ku dobru, gdyż żyją przekonaniem, że towarzyszenie innym na drodze do szczęścia to jak najbardziej „ich sprawa”. Potrafią patrzeć na innych przez pryzmat udziału w szczęściu absolutnym. 

czwartek, 28 lipca 2011

WDZIĘCZNOŚĆ ENERGIA DLA UMYSŁU I DUSZY



Prawdziwa wdzięczność nie ogranicza się wyłącznie do słów oprawionych uśmiechem. 
Z autentycznej wdzięczności wypływa akceptacja, która sprawia, że ludzie czują się przyjmowani wraz ze wszystkimi wartościami i niedoskonałościami, takimi jacy są. Nie wymaga od nikogo, aby się zmienił, tu i teraz. Są ludzie, którzy podnoszą innych ze zniechęcenia w ciągu zaledwie kilku minut. Bez komplementów i przedstawiania złudnych ale radosnych wizji, aby pocieszyć powierzchownie w odniesieniu do danego wydarzenia, czy sytuacji. Sięgają głębiej, do zasobów swojej duszy i umysłu, gdyż sami opanowali doskonale cenną umiejętność wdzięczności we własnym życiu. 


Wdzięczność często jest źródłem motywacji dla innych, stając się w ten sposób szansa dla ich rozwoju duchowego i osobowościowego. Jest sztuką, ogromną wartością wzbogacającą człowieka, tego, który ją wyraża i tego, który potrafi ją przyjmować.

W codziennym życiu istnieje wiele powodów do wdzięczności. Jeśli potrafimy je dostrzegać na każdym etapie naszego życia – wtedy przeżywamy je bardziej świadomie i szybko zauważamy, że w pewnym sensie wzrasta jego wartość.

Doświadczanie wdzięczności okazuje się wsparciem w trudnych chwilach 

i sprawia, że człowiek czuje się silny w swoich starciach z problemami i zmartwieniami. Każdy z pewnością spotkał w życiu osoby, którym wiele zawdzięcza. Każdy zachwycił się kiedyś pięknym krajobrazem, urzekającym wschodem słońca, czy wspaniałymi wakacjami. To również skłaniało do wyrażania wdzięczności – takiej naturalnej – z potrzeby serca.




Każdy człowiek jest zdolny do wyrażania wdzięczności, ale jest to umiejętność, której trzeba się uczyć.

Wdzięczność całkowicie zmienia postrzeganie otaczającego nas świata, gdyż wtedy człowiek skupia się na tym, co w życiu pozytywne. Życie składa się z drobnych, często prozaicznych spraw i wydarzeń. Jeśli je doceniamy, mamy otwartą drogę do szczęścia. Człowiek dostrzega wtedy nowe, piękniejsze i większe przestrzenie życia. 

RZYM - BEATYFIKACJA JANA PAWŁA II

Wyjeżdżamy już o 2¹⁵. Na autostradzie prowadzącej do Wiecznego Miasta niecodzienny widok. Już o tej porze długi sznur autokarów podąża w kierunku Watykanu. Dojeżdżamy dość blisko, mamy do przejścia około 1500 m, aby znaleźć się przy Placu Św. Piotra. Cała rzeka ludzi przechodzi tunelem pod Wzgórzem Janikulum i wzdłuż Tybru oczekuje na wejście w Aleję Conciliazione. Gęsto powiewają różnokolorowe flagi i transparenty. Z każdej strony dobiega śpiew i głośne modlitwy Włochów. Wszystkimi ulicami Rzymu nadciągają liczne grupy, szukając miejsca przy telebimach. Wielu przybyło tu już wieczorem, aby zapewnić sobie miejsce. Choć jest dopiero 6⁰⁰ rano, czas do rozpoczęcia uroczystości upływa bardzo szybko.
O godz. 10³⁰ papież Benedykt XVI uroczyście ogłasza Ojca Św. Jana Pawła II Błogosławionym. Dla pielgrzymów obecnych w Rzymie przebieg uroczystości jest tłumaczony przez radio na kilkadziesiąt języków. Po południu cała rzesza ludzi ustawia się w długiej kolejce, aby złożyć hołd nowemu Błogosławionemu w Bazylice Św. Piotra.
Obecność w tym miejscu była dla wszystkich wyjątkowym i najważniejszym wydarzeniem a istniejące słowa z pewnością nie opiszą atmosfery tych godzin.


poniedziałek, 25 lipca 2011

PORAŻAJĄCE OBLICZE ZAWIŚCI

Czym jest zawiść? Można powiedzieć, że to cecha, stan umysłu, grzech ciężki – na który składa się zazdrość i nienawiść. Dla niektórych staje się sposobem na życie, gdyż umacnia ich, dając złudny spokój wewnętrzny. W rezultacie potrafi zawładnąć całą świadomością i układa hierarchię wartości tak, że pozwala usprawiedliwiać nikczemność do tego stopnia, że taki człowiek zaczyna uważać zawiść za cnotę. Nadaje jej przy tym przeróżne nazwy: komunikatywność, zaradność, dobro ogólne – w zależności od okoliczności. Ludzi do których kieruje swoją zawiść często określa jako aroganckich, bezczelnych, dążących „po trupach do celu”, który w ich mniemaniu jest z pewnością szkodliwy dla całej ludzkości i osiągnięciu go trzeba koniecznie zapobiec a przy tym „ostrzec” innych. 


Tak naprawdę chodzi o ośmieszenie innej osoby i jej umiejętności. Stwierdzają, że taka osoba wszędzie „się pcha” i usiłuje „być najważniejsza”. Jednak powszechnie wiadomo, że tylko zawistny i próżny człowiek jest w stanie skonstruować spór na temat: „Kto jest najważniejszy?” a odpowiedź dla niego może być tylko jedna. Jest przy tym przekonany, że głosi wszelkie istniejące na świecie święte racje. Tymczasem są to jedynie próby pomniejszania zasług innych osób i wykluczanie ich, albo próby zniszczenia na wszelkie dostępne sposoby. Ludzie wartościowi przeszkadzają człowiekowi zawistnemu, gdyż samym swoim istnieniem, byciem tym kim są i tym co robią obnażają nieudolność zawistnych, ubóstwo ich osobowości, umysłu i charakteru. Istnienie takich ludzi w najbliższym otoczeniu odbiera jako porażkę życiową, przez którą musi zwycięsko przebrnąć używając wspomnianej już „zaradności”.

Oszczercze i krzywdzące opinie rozpowszechniają niczym dogmaty, które doskonale potrafią wzmacniać nadając im realnych kształtów wyprofilowanych we własnych iluzjach. Kiedy się to nie udaje, maja łzy w oczach z powodu przeżywania „ogólnoludzkiej” krzywdy.

Co zrobić i co myśleć przy natarczywości ludzi zawistnych? 
Hiszpański pisarz Carlos Ruiz Zafon temat zawiści podsumował takim zdaniem: „Błogosławiony ten, którego obszczekują kretyni, bo nie do nich należeć będzie jego dusza”. Bardzo obrazowe, zabawne i artystycznie oskubane z subtelności, ale prawdziwe.

Ludzie leniwi duchowo i intelektualnie nie zdobędą się na dążenie wzwyż. Według nich ten, kto „wychodzi przed szereg” POWINIEN równać w dół. Łatwiej więc kogoś zniszczyć, niż krytycznie spojrzeć na siebie. W końcu ułatwianie sobie życia na wszelkich płaszczyznach to dla nich nadążanie z duchem cywilizacji - nie widzą jednak, że pomylili konteksty. Zawistnym też wyjątkowo łatwo przychodzi orzekanie o tym, co kto POWINIEN i jak być POWINNO. Bo przecież powinno być tak, aby to oni wyznaczali światu orbitę po której POWINIEN się kręcić.

Jednak dla ludzi wymagających od siebie i wartościowych duchowo, znających wartość życia jest to jedynie przejściowy problem zewnętrzny, chociaż zawistny zrobi wszystko, aby wzbudzić w innych ludziach nieuzasadnione poczucie winy. 

Gdy człowiek krzywdzony ufa Bogu 
– dzieją się cuda! 

niedziela, 24 lipca 2011

BENEDYKTYŃSKIE SMAKI

Codziennie patrzymy na klasztor Benedyktynów w Tyńcu oddalony o kilkaset metrów od naszego kampusu szkoleniowego. Sędziwą budowlę oddziela od nas gęsto porośnięty drzewami ogród za murem i Wisła. Wybieramy się do Tyńca, ale jedziemy naokoło, kilkanaście kilometrów krętymi wiejskimi dróżkami i autostradą, bo nie ma w naszej okolicy mostu. Jest co prawda jakiś prom, ale pływa tylko tam i z powrotem wzdłuż tego samego brzegu. Zupełnie nie pojmuję po co płynąć tam gdzie się wsiadło.

Przynajmniej jest okazja, żeby zobaczyć starusieńkie wiejskie domki, którym udało się przetrwać w perfekcyjnej kondycji przez stulecia. Wchodzimy niezbyt stromymi kamiennymi schodami, aby po chwili wejść na teren XI wiecznego opactwa, pierwszego klasztoru założonego na ziemiach Polski. 



Po "strawie duchowej" w klasztornym kościele przychodzi czas na strawę dla podniebienia. Na tarasie kawiarenki z panoramą na przepływającą w dole Wisłę jemy wyjątkowo słodkie lody, gdyż na dnie pucharków znalazł się płynny miód z bakaliami. Po szybkich zakupach w sklepiku z produktami benedyktyńskimi, pełnymi smakowitych specjałów usiłuję znaleźć jakiś mały zbiór myśli benedyktyńskich w klasztornej księgarni. Z braku czasu składam sobie uroczyste postanowienie, że zakupy książkowe zrobię przez Internet. 

Wchodzimy do klasztornego muzeum. Przy wejściu do każdej sali znajdujemy bileciki z cytatami i krótkimi historyjkami z życia mnichów. Urzekające, kamienne, kilkusetletnie wnętrza emanują dostojeństwem, surowością i głębokim  spokojem. Pozwalamy sobie na szaloną sesję zdjęciową wśród kamiennych antyków. Taki mały wypad z aparatem fotograficznym w średniowiecze.

Ale całkiem zinformatyzowane średniowiecze. Historię klasztoru przybliża program multimedialny z którego można korzystać w jednej z sal. Nam jednak dzieje klasztoru w Tyńcu przybliża Opat pełniący funkcję przewodnika, przy którym żadne komputery wcale nie są potrzebne.
Piórko św. Hildegardy wiszące na cienkiej żyłce przy wejściu do sali, gdzie przedstawiono jej wizję okazało się z różnych względów uchwytne tylko dla jednego obiektywu. Może dlatego, że ktoś powiedział, że było z ogona :) – moim zdaniem z łabędziego brzuszka :) 


 






















 Co jakiś czas podziwiamy z okien klasztoru panoramę z każdej strony inną. W jednej z sal widzimy ornat bł. Jana Pawła II – w jednej chwili wycisza nas to „spotkanie” z relikwiami naszego Ojca Świętego. 
Powracamy z mnóstwem wrażeń, zdjęć i pamiątek. Co tu dużo mówić. Nie od dzisiaj lubię tego benedyktyńskiego ducha:

 
Śmiech i wyciszenie  
Skupienie i energia do życia  
Odprężenie i koncentracja
Więzi i dystans  
Słuchanie i cisza  
Milczenie i słowa  
Modlitwa i praca. 

To nie dysonanse, to najczystsze dźwięki w osobowości człowieka, które zatopione w świeżości benedyktyńskiej  myśli, współbrzmią idealnie.
  
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...