Kazimierz Dolny jest położony wśród zalesionych wzgórz,
które otaczają miasteczko z trzech stron. Kiedy już dojechaliśmy na
miejsce, najpierw poszliśmy promenadą wzdłuż Wisły. Rzuciliśmy okiem na stare
okręty cumujące przy nabrzeżu, mijaliśmy
turystów delektujących się pięknem okolicy a z wielu stron
docierały rozmowy w obcych językach.
Krótki pobyt w
słynnym i pięknym miasteczku w większej części polegał na
takim „luźnym” spacerowaniu, niż na zwiedzaniu. Owszem, na pewno nie pominęliśmy
kilku najważniejszych miejsc, ale cały czas mam jednak spory niedosyt. Pocieszam
się jednak, że ma to swoje plusy, bo
przecież najpierw trzeba było „uchwycić
aurę” miasteczka – i to udało mi się na pewno, potem koniecznie tam
jeszcze wrócić i zacząć zwiedzanie „tematycznie” skupiając się na kulturze,
otaczającej przyrodzie, historii i sztuce. Kazimierz Dolny ma w sobie to
„Coś”, co gwarantuje, przynajmniej w moim odczuciu odkrywanie ciągle
czegoś nowego, w trakcie kolejnych pobytów.
Malownicze położenie miasteczka zachwyca od razu i na
pewno nie chwilowo
i powierzchownie – ale tylko i wyłącznie do głębi. Uroki Kazimierza
Dolnego w pewnym stopniu nasuwają skojarzenia z górskim kurortem, ale
też w wyjątkowy sposób wprowadzają w klimat minionych epok, które tu zatrzymały
się, zachowując swoje perły wielu zakątkach.
Idąc wąskimi uliczkami, przy których stały małe drewniane
domki dotarliśmy nareszcie do Rynku. Tutaj dopiero mi się spodobało! Później gdy
realizowaliśmy obmyślone naprędce szlaki zwiedzania, prawie za każdym razem
wracaliśmy na Rynek, żeby po prostu najzwyczajniej pobyć w tej
najpiękniejszej części miasta. Chociaż pogoda regularnie się psuła i pokapywało
co jakiś czas, skutecznie utrudniając zwiedzanie, jednak nie sprzyjająca pogoda
wcale nas nie pokonała i nie daliśmy się zniechęcić. Po deszczu też było
ładnie, wzgórza sobie lekko parowały, ”na wzór” tych z wysokogórskich
okolic.
|
Rynek w Kazimierzu Dolnym |
Najsłynniejszymi
kamienicami w Rynku – są kamienice braci Przybyłów bogato ozdobione rzeźbami
i płaskorzeźbami, zwieńczone wysokimi attykami.
|
Kamienice braci Przybyłów |
Spacerując po Rynku odwiedziliśmy też galerie i sklepy. W sklepie
z eleganckim i fantazyjnym asortymentem z Prowansji mogłabym
spędzić mnóstwo czasu.
|
W Rynku |
Na obiad wstąpiliśmy do pizzerii. Nikt nie dałby rady mi
wmówić, że mam tam siedzieć i czekać na pizzę. W międzyczasie poszłam
do jednej z wielu galerii, pełnej kolorowych pamiątek, ceramiki, pięknie
ozdobionych naczyń i obrazów. Olbrzymia ilość przedmiotów i ogromny ich
wybór sprawiły, że po jakimś czasie już nie wiedziałam w którą stronę patrzeć.
A więc trudno, skoro tak – to idę dalej. Wtedy pospacerowałam sobie po uroczych uliczkach, wstąpiłam też do kilku innych galerii.
|
Ul. Senatorska |
Średnia humoru podskoczyła mi w dużym stopniu , kiedy trafiłam
na stoisko z ręcznie wykonanymi konewkami, garnkami i osłonkami do
kwiatów. Kupiłam sobie pamiątkę, bo jakże by inaczej, małą osłonkę do kwiatów
wykonaną z blachy, w kształcie garnka z dwoma uchwytami. Taki zwyczajny,
w stylu raczej „surowym” niż „słodkim”, jak to sklasyfikowałam: rustykalnym
i od razu przypadł mi do gustu.
Poszliśmy też na Wzgórze Trzech Krzyży, które
postawiono w tym miejscu w 1708, aby upamiętnić ofiary zarazy morowej,
panującej niegdyś na tych terenach.
|
Na Wzgórzu Trzech Krzyży |
Martwiłam się, że wspinaczka kiepsko mi pójdzie, gdyż po
deszczu droga prowadząca na górę była bardzo śliska a ja się wybrałam w
sandałach z cieniutkim spodem. Przestraszono mnie mnie też, że „będzie
mnie to kosztowało:)”. Przygotowałam się więc duchowo na wielkie trudy i poszłam, bo przecież nie można pominąć ważnego miejsca podczas zwiedzania. Okazało
się, że na drodze pod górę są schody. Poręcze też wykorzystałam do maximum i właściwie
już po kilkunastu minutach byliśmy na szczycie. Tam też przy samym wejściu
wyjaśniła się sprawa „kosztów”. Zobaczyłam budkę w której trzeba było
zapłacić 1 zł za widok.
Ze Wzgórza Trzech Krzyży rozpościera się piękna panorama miasta i Wisły. Staliśmy
dłuższą chwilę, rozglądając się w każdą stronę i ulegaliśmy
zachwytowi, aż szkoda było schodzić!
|
Panorama ze Wzgórza trzech Krzyży |
Kolejnym celem był zamek. Zamek zobaczyliśmy tylko z
zewnątrz, bo w tym dniu droga do ruin była niestety zamknięta. Dowiedzieliśmy
się, że zamek pochodzi z XIVw., a dwieście
lat później doczekał się przebudowy w stylu renesansu włoskiego i z pewnością
wyglądał wtedy pięknie, jednak niedługo potem został zniszczony w czasie Potopu
szwedzkiego. Gdy zamek odbudowano, znów miało miejsce tragiczne wydarzenie- tym
razem pożar. Potem planowano kolejną odbudowę zamku w stylu pałacowym,
jednak złożone i nie sprzyjające okoliczności w dziejach zadecydowały
o losach zamku. Zamek nie doczekał się odbudowy. Ta dostojna, potężna
budowla, chociaż pozostaje w stanie ruiny trwałej jest nadal piękna
i wcale nie słabo kusi swoim urokiem. Widok jest bardzo imponujący
a zamek osadzony na wzniesieniu zachwyca swoją monumentalnością.
|
Zamek |
Niedaleko zamku pośród zieleni stoi śnieżnobiała, z pewnością
świeżo odrestaurowana baszta obronna, nosząca też nazwę „Wieży Łokietka”. Stoi
sobie dostojnie, wychylając się ponad wzgórze otulone zielenią liściastego
lasu. Baszta wygląda malowniczo również od strony promenady nad Wisłą.
|
Baszta w Kazimierzu Dolnym |
Pod koniec naszej wycieczki deszcz zapędził nas do kawiarni.
Tam też nagle zjawili się wszyscy turyści z Rynku, zrobiło się tłoczno i gwarno,
powiedziałabym nawet, że poniekąd egzotycznie.
Obowiązkową pamiątką z Kazimierza Dolnego jest Kogut z
ciasta. A więc taki kogut oczywiście, jak najbardziej został kupiony i zjedzony
na poczekaniu od razu gdy tylko przyjechaliśmy. Nie można było jednak wrócić
bez obowiązkowej pamiątki. Zależało mi też, żeby kogut był trwały i nie
zagrożony zjedzeniem. W ostatniej chwili wybrałam gliniany kubeczek. Tak sobie
myślę, że też będzie się nadawał jako „doniczka” na małą roślinkę. A po koguta
z ciasta na pewno jeszcze się wybiorę:)
Tak właściwie, to wcale nie miałam ochoty stamtąd wyjeżdżać!
Przepięknie... Rozmarzyłam się. Widać ducha dawnych czasów, wspaniała wycieczka.
OdpowiedzUsuńWspaniała i przynajmniej o 2 dni za krótka, bo na pewno nie było to poznanie Kazimierza Dolnego w pełnej krasie. To jedno z takich miejsc, do którego chce się wrócić:)
Usuń