wtorek, 16 kwietnia 2013

NA INAUGURACJI PONTYFIKATU OJCA ŚWIĘTEGO FRANCISZKA



We wtorek 19 marca wcześnie rano pojechałam na uroczystą inaugurację pontyfikatu Ojca Świętego Franciszka. Odcinek drogi który, musiałam przejść od przystanku metra na Plac św. Piotra nie był długi, jednak w kierunku Placu od samego rana podążały tłumy ludzi. Wokół panował charakterystyczny dla takiego rodzaju okoliczności rozgardiasz, niezwykłe ożywienie, radość i powaga jednocześnie. Minęłam kilka grup idących niezbyt szybko i po kilkunastu minutach byłam już na Placu św. Piotra.  Nie spodziewałam się, że dojdę aż tak prędko, tym bardziej, że przed wejściem były jeszcze trzy kontrole.  „Zajęłam” sobie miejsce niedaleko Fontanny Świętego Oficjum, znajdującej się po prawej stronie Placu. 
 
Druga fontanna jest usytuowana symetrycznie, po przeciwnej stronie Placu i jest nazywana Fontanną czterech papieży. Obie mają takie same wymiary: 28 metrów średnicy i 8 metrów wysokości. Obie należą do najpiękniejszych w Rzymie. Różnią się umieszczonymi na nich znakami herbowymi papieży, którzy polecili je zbudować i upiększać. Fontannę świętego Oficjum zbudował Carlo Fontana w czasie trwania pontyfikatu papieża Klemensa X. Została więc przyozdobiona herbem tegoż Ojca Świętego, oraz herbem papieża Pawła VI – gdyż w czasie Jego pontyfikatu odnawiano tą fontannę. Na drugiej -  Fontannie Czterech Papieży, zbudowanej przez Carlo Madernę umieszczono herb Pawła V – gdyż fontanna była zbudowana w czasie Jego pontyfikatu (1613 r.) Trzy kolejne herby należą do papieży: Innocentego III, Aleksandra VI i Aleksandra VII, ponieważ w czasie trwania tych pontyfikatów Fontanna była upiększana. 
 
Na Plac Św. Piotra dotarłam dużo wcześniej  przed rozpoczęciem uroczystości.  Pogoda była sprzyjająca i słoneczna, tylko nieliczne białe chmury płynęły po błękitnym niebie. Kilka razy powiał wiatr od strony zachodniej  i z każdym podmuchem należało się spodziewać orzeźwiającego prysznica od fontanny.
Próbowałam znaleźć odpowiednią częstotliwość radiową, żeby skorzystać z transmisji, zanim rozpocznie się Msza św. Inauguracyjna. Znalazłam stację radiową   języku włoskim a to bardzo przydało się później, bo mogłam słuchać relacji w czasie, gdy Ojciec Święty udał się do Bazyliki, kiedy zakończył objazd Placu swoim papamobile.
Jeśli przyjście na Plac 1,5 godziny przed czasem można traktować jako duży „zapas”, to i tak okazał się niewystarczający, żebym mogła przepchnąć się do barierki, przy alejce, którą przejeżdżał papież Franciszek. Patrząc na telebim, mogłam na bieżąco orientować się, w której części Placu znajduje się Ojciec Święty jadący w papamoblie. Gdy papież zbliżał się do alejki, do której miałam najbliżej, zaczęłam się martwić, że wcale Go nie zobaczę. Cóż tam się wtedy zaczęło dziać! Ano właśnie to, co z reguły dzieje się na uroczystościach tak wielkiej rangi. Ludzie wskakiwali „na barana”, podskakiwali, aby lepiej widzieć papieża,  wołali Ojca Świętego i skandowali Jego imię: Francesco! Francesco! W górze wyrósł nagle las tysięcy rąk, trzymających aparaty fotograficzne, cyfrówki, iPady, tablety, smartfony i wszelkie istniejące wynalazki  elektroniczne , które tylko nadawały  się do uwiecznienia tej wyjątkowej chwili.


Otoczona z każdej strony tłumem, pochłonięta całkowicie atmosferą powszechnie panującego wielkiego wzruszenia i podniosłego nastroju wcale nie myślałam o włączeniu w swojej cyfrówce trybu fotografowania seryjnego. Papamoblie jechał bardzo szybko i równie szybko Ojciec Święty trzy razy znikał mi z pola widzenia, to za transparentami, to za flagami, to za tłumem. Byłam jednak bardzo zaskoczona, że odległość od alejki nie jest tak duża, jak wcześniej oszacowałam. Mogło to być  w rzeczywistości około 10 metrów a Ojca Świętego stojącego na podwyższeniu w papamobile widziałam dosyć dobrze. A zdjęcie? No cóż, może się uda następnym razem. Po komunii do samego końca Mszy św. stałam już przy barierce. Odległość od ołtarza była nadal duża, ale widok był dobry. 

Po zakończeniu Mszy św. Ojciec Święty przyjmował w Bazylice Królów, Królowe i Delegacje dostojników państwowych a na telebimach  wciąż jeszcze trwała transmisja z tego wydarzenia. 
  Zaraz, gdy transmisja dobiegła końca, nawet nie wiadomo kiedy ustawiła się duża kolejka ludzi zamierzających  wejść do Bazyliki. Okazało się, że już po chwili Bazylika została otwarta. Tego dnia grób bł. Jana Pawła II i Konfesja św. Piotra były bardzo oblegane przez wiernych i turystów.  Pomimo tłumu i tego unikalnego, uroczystego rozgardiaszu, ludzie byli jednocześnie wyciszeni atmosferą tego wyjątkowego dnia. 
W tak podniosłym nastroju, który panował  nadal, nawet nie pomyślałam, żeby tym razem zwiedzać  Bazylikę. Ulokowałam się w ławce przed „Przemienieniem” Rafaella Santiego,  a następnie kontemplowałam piękno i najwyższej klasy kunszt artystyczny Konfesji św. Piotra.
Gdy wyszłam już z Bazyliki, nadszedł najwyższy czas, aby pomyśleć o obiedzie. Spacerowałam sobie uliczkami w okolicach Placu św. Piotra, zapełnionych uczestnikami uroczystości i wypatrywałam odpowiedniego miejsca. A papież Franciszek spoglądał z plakatów na „wygłodniałych” pielgrzymów, którzy tłumnie rozsiadali się  w restauracyjnych ogródkach i na całe gardło rozprawiali o wspaniałości przeżytej uroczystości i oczywiście o papieżu, który swoim mocnym i ciepłym głosem, u progu swojej drogi Biskupa Rzymu wezwał do troski o przejrzystość wiary chrześcijańskiej na co dzień,  do troski o tych najmniejszych pośród nas i do radości z bogactwa duchowego. 

Po obiedzie pojechałam na Plac Hiszpański a stamtąd jeszcze w wiele innych miejsc, chwila po chwili smakując  klimat Wiecznego Miasta, ale to już temat na kolejny wpis.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za pozostawione komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...