Na
trasie przechadzki przy siarczystym mrozie, znalazła się też Kaplica Królewska.
Bardzo podoba mi się jaskrawy, pomarańczowy kolor tej budowli. Będąc na Starym
Mieście, nieraz staram się iść właśnie tak, aby specjalnie tamtędy przechodzić.
Kolor Kaplicy przypomina czerwień sieneńską, kojarzącą się wyłącznie
z rozgrzanymi słońcem murami. Zresztą przecież tak właśnie ta barwa się
nazywa. Przy takim zimnie i nieznośnie ponuro szarym niebie, taka ciepła
kolorystyka w połączeniu ze wspaniałą architekturą od razu poprawia nastrój.
A
naprzeciw wejścia do kościoła leżą w śniegu gdańskie lwy, ozdoba fontanny,
która latem jest prawdziwym źródłem uciechy dla dzieciaków i jednym
z piękniejszych miejsc do pamiątkowych fotografii.
Bazylika
św. Mikołaja jest jednym z najstarszych spośród wszystkich gdańskich kościołów.
Gdy powstawał w XII wieku jako kościół parafialny w dawnym grodzie
istniał tylko kościół św. Katarzyny. Każdego roku czasie Jarmarku
Dominikańskiego nadarza się okazja aby zaglądnąć w zakamarki kościoła, wspiąć
się na poddasze i poznać bogatą historię tego miejsca, która obfituje
w ciekawe i doniosłe a także w burzliwe wydarzenia. Oczywiście
ta cała przygoda przebiega z reguły pod pieczą zakonnego przewodnika.
A wnętrze – niespotykane, choćby ze względu na fakt, że elementy wyposażenia wykonywano na przestrzeni wszystkich epok od gotyku aż po rokoko.
A wnętrze – niespotykane, choćby ze względu na fakt, że elementy wyposażenia wykonywano na przestrzeni wszystkich epok od gotyku aż po rokoko.
Co
prawda ornamenty w stylu barokowym i rokokowym, tak ogólnie nie przypadają mi do gustu, ze względu na przerafinowane zawijasy,
które często są zanurzone w rażąco błyszczącym złocie. Nie zachwycam się
też otyłymi amorkami, udekorowanymi jedynie fałdami na brzuchach i nogach, kojarzącymi się właśnie z barokiem.
Jednak
w Bazylice św. Mikołaja, żadne udziwnień tego rodzaju nie ma. Dzieła sztuki z różnych
epok doskonale tu współistnieją, tworząc swoisty „klimat równowagi” pomiędzy bogactwem kwiecistych i najprostszych
form.
A dach
Wielkiego Młyna był lekko przyprószony śniegiem. Czyż te okienka nie są
najbardziej wyszukaną, spośród najprostszych dekoracji dachu? Niby każde
z nich bardzo proste i zwyczajne a wszystkie razem niezwykłe
i przeurocze.
Tak
właśnie mniej więcej wyglądała moja przechadzka przy tęgim mrozie. Zimowo
i cieplutko pozdrawiam wszystkich odwiedzających i nowych obserwatorów!
Dzięki za fajny zimowy spacer po ciekawych miejscach w Gdańsku. Przyznam, że pierwsze obejrzałam zdjęcia i się zastanawiałam co te samotne lwy tam robią, później dopiero czytając tekst dowiedziałam się że to z fontanny. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
No tak... bo nic nie widać spod śniegu:)
UsuńPiękna zimowa przechadzka:) Jeszcze nigdy nie byłam w Gdańsku - pewnie czas nadrobić moje zaległości:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńW takim razie Gdańsk Cię zaprasza!
UsuńBo jest gdzie się poprzechadzać:)