Można łatwo unosić się na powierzchni i w ogóle nie idzie się na dno, leży się na wodzie bez żadnego wysiłku, jednak trudniej jest później wstać na nogi. Nie są wcale przesadzone zdjęcia w folderach turystycznych, na których widnieją leżący na wodzie turyści, czytający gazetę.
Na parkingu po przyjeździe nad Morze Martwe |
W Morzu Martwym |
W drodze na plażę |
Pierwszy kontakt z wodą |
W Morzu Martwym |
Plaża |
Nad Morzem Martwym można jeszcze wysmarować się szarym błotkiem, które ma dobry i leczniczy wpływ na skórę. Ja się co prawda błotkiem nie smarowałam, ale często wchodziłam do wody, żeby sobie poleżeć. Było 29 stopni, słonko grzało, woda była ciepła a kąpiel bardzo przyjemna.
Na plaży były białe plastikowe krzesełka, tak że można było sobie posiedzieć w słonku. Były też prysznice, gdzie można było opłukać się ze słonej wody.
Prysznice nad Morzem Martwym |
Jadąc nad Morze Martwe byłam bardzo ciekawa tego miejsca, wszak to unikat w sensie geograficznym i przyrodniczym. Największa depresja na kuli ziemskiej.
Jest to najbardziej słone morze. Zasolenie wynosi tutaj 33,7%, co daje Morzu Martwemu miano najbardziej słonego morza, ale nie jest to najbardziej słony zbiornik wodny. Niejakie Jezioro Assal w Dżibuti i Kara Bogaz Goł w Turkmenistanie i niektóre jeziora w Suchych Dolinach McMurdo na Antarktyce mają wyższe zasolenie.
W drodze na plażę |
Widok na Morze Martwe |
Morze Martwe leży w północnej części tektonicznego Rowu Jordanu, na pograniczu Izraela, Palestyny i Jordanii. Od strony zachodniej wznoszą się góry Judzkie, a od wschodniej Płaskowyż Moabski.
W samym morzu nie ma sprzyjających warunków do życia a jeśli z biegiem rzeki dostanie się tu jakaś ryba, szybko ginie.
Morze Martwe poziom lustra wody ma na -430 metrze, długość 50 km, szerokość 15 km. Przez Morze Martwe przepływa rzeka Jordan, nie mieszając swoich wód z wodami morza.
W drodze na plażę widziałyśmy takie oto wystrojone wielbłądy, gotowe świadczyć serwis turystyczny.
Wielbłądy nad Morzem Martwym |
Tego dnia byliśmy też na rybie św. Piotra. Pojechaliśmy do restauracji, w której zaserwowano na taką oto rybę.
Ryba św. Piotra |
Już w sobotę zapraszam Was na wpis o Kafarnaum. Będzie to fajny obszerny wpis okraszony licznymi zdjęciami. tymczasem dziękuję za Wasze odwiedziny i pozostawiane komentarze i do soboty!
Marzy mi się sprawdzić na własnej skórze właściwości tego morza. :D A wiesz kiedy stało się takie słone? Napisałam na temat całej tej historii dość obszerny artykuł. Może akurat Cię zainteresuje, więc podam link:
OdpowiedzUsuńhttps://ekstraktzycia.blogspot.com/2019/02/3-piecioksiag-na-mapie-sodoma-i-gomora.html
Dzięki Aneczko, do artykułu zajrzę. Zupełnie nie wiem, kiedy stało się słone. Czytałam różne o nim ciekawostki, ale do tej informacji nie dotarłam.
UsuńMorze Martwe, to faktycznie ewenement na skalę światową. Miałam możliwość kapać się w nim dwa razy: w Izraelu i Jordanii. Tilapii nie jadłam ponieważ nie lubię ryb słodkowodnych i na dodatek hodowlanych a gdy jeszcze usłyszałam, że w nazwie ma nilowy to już mnie całkowicie odrzuciło.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Morze Martwe jest wyjątkowe. A co do ryb - to lubię ich smak, ale mam do nich pewien dystans, bo przed laty potwornie dusiłam się ością.
UsuńJak miło w taki ponury dzień popatrzeć sobie i pomyśleć o kąpieli w ciepłym morzu. Od razu człowiekowi robi się jakoś cieplej i weselej:)
OdpowiedzUsuńMiło nam było siedzieć w ciepełku. Po wylądowaniu w Gdańsku przeżyliśmy szok. Był 1 stopień Celsjusza
UsuńKażdy dzień w Ziemi Świętej był cudowny.
OdpowiedzUsuń