Nareszcie w słoneczną, ale nadal nie upalną sobotę zebrałam się do rozpakowania części „majowych zapasów”. Napisałam „części”, bo już i tak wiem, że nie napiszę tu teraz o Florencji wszystkiego co chcę, ale silnie mnie kusi już teraz, zanim jeszcze na dobre nie zaczęłam, aby do tego tematu powracać.
Realnie nie udało mi się wpisać w grono szczęśliwców, którzy mogli spacerować po Florencji w ostatnim czasie i delektować się jej pięknem, chodzić uliczkami pośród dzieł stworzonych przez geniuszy i wielkich artystów. Pewnie jeszcze sobie trochę poczekam na luksus florenckich spacerów, bo w tym roku mało wskazuje na to, abym mogła ten zamiar zrealizować. Ale co się odwlecze – to w tym przypadku uciecze tylko na jakiś czas… Swoje florenckie spacery przeliczałam czasami na dni i tygodnie, ale i tak czas przytarł w pamięci wiele barwnych i ciekawych szczegółów, które muszą doczekać się odświeżenia, albo też poznania na nowo.
Tak to już jest, że u progu lata z reguły myślę o Florencji częściej niż zwykle, wracam myślą do spacerów, których szlak wiódł poprzez olśniewające pięknem place i kościoły. Spacerowałam po Florencji wiosną w maju, w upalne lipce i w skwarne sierpniowe poranki i południa, w deszczu w październiku i listopadzie, ale nie widziałam jeszcze Florencji w zimowej szacie. Pamiętam Florencję kwitnącą i kolorową , słoneczną i mglistą, wielojęzyczny gwar turystów, niepowtarzalny aromat kawy podkreślający śródziemnomorską egzotykę.
Pamiętam poranki, gdy podziwiałam doskonałość wielobarwnych kamiennych mozajek na fasadach kościołów, oświetlonych bajecznie padającymi promieniami słońca, podkreślającymi intensywność i świeżość barw. Pamiętam, gdy stawałam pod kopułą Brunelleschiego i z zachwytem patrzyłam w górę na rzędy fresków opowiadających biblijne wydarzenia i przedstawione tam apokaliptyczne wizje, ogarniało mnie przekonanie, że właściwie to tylko na to czekałam od zawsze. A potem w innym miejscu, czy malowniczym zakątku miasta przekonywałam się
o tym samym. Promienie słoneczne wpadające przez latarnię kopuły Brunelleschiego oblewając swoim światłem freski podsuwały myśl, że tu zdecydowanie potrzeba wszystkim oglądającym iluminacji dla umysłu i duszy, nie tylko znajomości treści malowideł.
Podczas florenckich spacerów doskwierający upał okazywał się niejednokrotnie sprzymierzeńcem w odnajdywaniu na mojej drodze coraz to nowych dzieł sztuki i architektury – bo zmuszał do wypatrywania kościołów, gdzie można było się trochę ochłodzić a tam – odkrywać nowe niespodzianki, czasami całkiem blisko centrum, ale najczęściej przemilczane w przewodnikach. Jak to dobrze, że jest wspaniały blog Pani Małgorzaty z Toskanii – Toskańskie Zapiski Spełnionych Marzeń! Dziękuję, że mogę w taki sposób bardzo często wędrować tam, gdzie już od dawna nie byłam, albo gdzie jeszcze wcale nie dotarłam. Pani Małgorzato, czekam na więcej i jestem na 1000 procent pewna, że nie tylko ja!
Florencja jak żadne inne miasto obdarowuje niezapomnianymi wrażeniami wpisując w nie jednocześnie zobowiązanie do powrotu, które konsekwentnie, cicho i tajemniczo siedzi sobie w duszy. Tak, właśnie zobowiązanie do zachwytu
i kontemplowania arcydzieł Mistrzów. Nieśmiertelni twórcy, którzy odnaleźli swoje miejsce w słonecznej stolicy Toskanii, wypełniali ją przez wieki blaskiem trwającego i niegasnącego piękna, po to, aby je nam pozostawić. Wiele jest miejsc, które odsłaniają oczom turysty fenomen piękna ozdobionego jeszcze większym pięknem, ale we Florencji odnajduję o wiele więcej.
Każdy z genialnych artystów pozostawił tu nie tylko materialne „ślady” swojej kunsztownej, twórczej pracy w postaci dzieł małych i tych monumentalnych, onieśmielających swoją doskonałością. We Florencji zachwyca nie tylko sztuka - dostarczając wrażeń – choć jak najbardziej, skutecznie przecież obdarowuje turystę uczuciem zapierania tchu w piersi. To z pewnością zasługa artystów.
Dzięki zachwytowi nad tą pełną przepychu, ale też i nad skromniejszą architekturą kościołów, placów, budowli, rzeźb, fresków itd. czasem subtelnie
a czasem z zadziwiającą wyrazistością to właśnie ci średniowieczni i renesansowi geniusze prowadzą nas cicho po śladach doniosłych wydarzeń z minionych epok.
Historia niektórych dzieł nawiązuje do zaciętych walk o władzę nad miastem otoczonym wzgórzami, które Etruskowie tysiące lat temu wzbogacili o swoje dzieje. Genialni artyści poprzez swoje dzieła, historię i okoliczności ich tworzenia odkrywają przed turystą również burzliwe spory o hierarchię wartości toczone
z taką zaciekłością, że niejednokrotnie decydowały o gwałtownych zwrotach
w nurcie zdarzeń. Opowiadają też o zawziętych konkurencjach pomiędzy samymi artystami, które prowadziły - w sumie- do osiągnięcia genialnych rozwiązań architektonicznych i tworzenia olśniewających dzieł sztuki. Florenckie spacery pozwalają przekonać się namacalnie, że geniusz jest nieśmiertelny!
We Florencji wyjątkowo wyraziście wszystko razem się splata: sztuka, historia, religia, obyczaje, dzieje życia artystów, władców, panujących rodów, a nawet papieży!
Dowodem na wszechstronną burzliwość okoliczności w których rozkwitała piękna Florencja niech będzie fragment „Boskiej Komedii” Dantego Alighieri wędrującego po Piekle, gdzie dusze cierpią za swoje grzechy i o nich opowiadają, przedstawiając jednocześnie problemy z którymi borykali się mieszkańcy miasta:
„«Przezwisko Ciacco nosiłem nad Arnem:
Za grzech obżarstwa, brzydki i zwierzęcy.
Jako tu widzisz, w deszczu moknę czarnem.
Nie sam tu cierpię, ale wśród tysięcy.
Wszystko męczarnią karanych jednaką
Za równe winy». Zamilkł i nie rzekł więcej.
Na to ja: «Tak mnie twój stan boli Ciacco,
Że oto z ócz mych płynie woda.
Lecz powiedz jeszcze: czyli wiesz na jaką
Niedolę kłótnia głupich mieszczan poda?
Jestże kto prawy w mieście? I jak na to
Przyszło, że tak je rozdarła niezgoda»
A on:«Gdy w zwadzie długie minie lato,
Zbroczą oręże i nareszcie dzicy
Wypędzą drugich z krwi wielką utratą:
W trzy słońca padną, a ich przeciwnicy
Wzniosą się męża wziąwszy za narzędzie,
Co dziś się łasi podły i dwulicy.
Długo stronnictwo to panować będzie
I trzymać tamtych pod grozą obucha.
Płaczu i gniewu nie mając na względzie.
Dwaj sprawiedliwi są, nikt ich nie słucha;
Z trzech iskier: chciwstwa, zawiści i pychy,
Na wszystkie serca niegodziwość bucha».
(Dante, Piekło, Pieśń VI)
|
Dante i Trzy Królestwa. Fresk w Bazylice Matki Bożej Kwietnej. |
Ot, takie „Dantejskie średniowiecze” zdaje się być ponadczasowe. Nawet nie tylko się zdaje – tak po prostu jest. A ludzie myślą, że odkryli kto wie jakie kombinacje i dyplomatyczne cuda na kiju. Tak czy inaczej geniuszom
i artystom na pewno nie było łatwo żyć w tym chaosie, albo też i w bałaganie będącym skutkami tegoż chaosu i pewnie nie za bardzo sprzyjało to pracy twórczej.
Tym bardziej czuję się zobowiązana, aby podziwiać piękno przez nich stworzone, zwłaszcza gdy szeroko otwierają drzwi zapraszając do nieustannego poznawania ich dzieł, którymi mogli mówić o swoich dążeniach do dobra i doskonałości i co tu owijać w bawełnę! Mówili o istnieniu DOBRA ABSOLUTNEGO pośród rozwichrzonych dziejów, które od zawsze dla ludzi składały się z „szarych dni”.
Miłego wieczoru i słonecznej niedzieli!
Może połączonej z podziwianiem jakiegoś dzieła sztuki?