sobota, 6 sierpnia 2011

KILKA MYŚLI NA TEMAT CZASU

Czas niekiedy ucieka nieubłaganie, a ludzie na ogół życzyliby sobie, żeby doba miała 48 godzin – wtedy z pewnością nadążyliby z wykonaniem swoich obowiązków. W kalendarzach piętrzą się terminy wyznaczając godziny i minuty naszych zwyczajnych dni. Doskonale potrafimy rozpoznawać największe swoje osobiste »pożeracze czasu«. Zdecydowanie częściej można spotkać ludzi, którzy się spieszą do swoich obowiązków niż tych, którzy mają czas dla siebie i innych.

Można bardzo wiele realizować i przeżywać i w ogóle nie odczuwać, że się żyje. Jeśli tak jest - prawdopodobnie czas został źle wykorzystany. Dzieje się tak wtedy, gdy działanie człowieka jest zdominowane jakąś presją. Do tego samego wrażenia doprowadza również pośpiech i dążenie do zrobienia czegoś w jak najkrótszym czasie, aby mieć daną sprawę jak najszybciej poza sobą.



Bardzo szybko można wtedy doczekać się efektów w postaci chronicznego zmęczenia, któremu towarzyszy zniechęcenie i niepokoju. Wmawianie sobie napoleońskiego geniuszu pozwalającego na robienie kilku rzeczy naraz też jest złudne. Podobnie jak nazywanie chaosu spontanicznością i elastycznością.

Na »bycie« obecnym w danej chwili tu i teraz potrzeba skupienia skierowanego tylko na to, co robię. Skupienia – od początku do końca. Tylko wtedy człowiek może sięgnąć w pełni do zasobów swoich umiejętności, które pozwolą mu na dobre wykonanie pracy. Wtedy też dobrze wykorzysta czas przeznaczony dla innych ludzi – rodziny, przyjaciół, znajomych, gdyż skoncentruje się na drugim człowieku. Uniknie zdawkowych pytań i automatycznych odpowiedzi czy sprawozdań. Skupienie pozwoli na rozmowę wzmacniającą relacje międzyludzkie i więzi rodzinne.

Skupienie przynosi spokój, harmonijny rytm życia, przynosi nowe siły i chęci aby aktywnie przeżywać kolejne dni oraz uniknąć pasywności.

Ani lenistwo, ani pracoholizm nie są więc godne pochwały. Powielanie rytmu życia innych też na pewno nie sprzyja wewnętrznemu porządkowi. Każdy musi go dopasować do własnych predyspozycji, temperamentu do swojej roli w rodzinie czy społeczeństwie. Wtedy każdy dzień ma szczególny i niepowtarzalny charakter.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

ODPOWIEDZIALNOŚĆ - SIŁA OSOBOWOŚCI

Nikt nie żyje na bezludnej planecie, gdzie mógłby o wszystkim decydować 
bez żadnego wpływu na kogokolwiek i cokolwiek. To co robimy ma wpływ na kształtowanie rzeczywistości we własnej przestrzeni życiowej, którą stanowią ludzie żyjący wokół nas. Czyny 
i decyzje każdego człowieka przynoszą w rezultacie pozytywne, bądź negatywne skutki dla jego otoczenia.

Zadaniem każdego człowieka jest życie zgodne z sumieniem. Jest ono najgłębszym pokładem każdej osoby, „miejscem” w duszy gdzie spotykamy się ze swoim Stwórcą. Tutaj Bóg dzieli się z człowiekiem swoim spojrzeniem na nasze życie i określa, jakie postępowanie jest właściwe. 
Życie wbrew tej wiedzy powoduje rozdwojenie, dyskomfort psychiczny. Ale jest to głos Boga, który wzywa, abyśmy żyli zgodnie z własną naturą, którą stworzył w niepowtarzalny sposób. Jesteśmy przed Nim odpowiedzialni za to, co robimy. Jeśli pojawia się to „rozdwojenie” natychmiast trzeba je wyeliminować idąc za Głosem sumienia. Inne rozwiązanie, niż słuchanie Głosu Bożego będzie zawsze jakąś misternie skonstruowana iluzją – im bardziej złożoną, tym bardziej zgubną.
Są ludzie, którzy osiągnęli perfekcję w takich „konstrukcjach” – w zagłuszaniu własnego sumienia. Łatwo wtedy nazywają zło dobrem a wady cnotami, gdyż wspaniale potrafią je kamuflować. Nie wiedzą jednak, że inni żyjący wokół nich ludzie z czasem postrzegają ich jako niegodnych zaufania egocentryków.

Człowiek żyjący w zgodzie z własnym sumieniem według zamysłu Stwórcy, jest też odpowiedzialny wobec otaczających ludzi – postępuje wobec nich zgodnie z sumieniem. Każdy jest na tyle człowiekiem autentycznym i uczciwym wobec Boga i innych na ile słucha Głosu sumienia.

Trzeba jednak skupienia w słuchaniu tego Głosu, szczególnie w odniesieniu do ważnych decyzji względem siebie, czy innych ludzi. Powierzchowność wsłuchiwania się we własne sumienie może pokazać, że ulegliśmy złudzeniu. Musimy rozróżnić głos sumienia od np. głosu ambicji, który może nas napędzać nakazując nam coś, albo dyktując argumenty przeciw. Wtedy dochodzi do głosu lęk i wyrzuty sumienia. Jest jeszcze gorzej, gdy człowiek próbuje później upatrywać przyczyn zaistniałego stanu rzeczy w innych, zrzucając na nich własną odpowiedzialność, albo nawet wywołać w kimś nieuzasadnione wyrzuty sumienia. Słuchanie prawdziwego Głosu Bożego zawsze przynosi ulgę i dodaje energii do życia.

Gdy jesteśmy odpowiedzialni przed Bogiem to oznacza, że słuchamy Jego Głosu i pełnimy Jego wolę. Nie uciekamy więc przed przyjęciem Bożego przebaczenia. Jeśli naprawdę Go słuchamy nie uciekamy też przed przyjęciem i ofiarowaniem przebaczenia i zadośćuczynienia innym ludziom. Drugi człowiek jest dla Boga tak samo bezcenny i jeśli w sumieniu rozmawia z Tobą o postępowaniu – to przecież w znaczącej większości w odniesieniu do innych. W tych rozmowach Bóg na pewno nie ma na myśli bezludnej planety…

sobota, 30 lipca 2011

CEL ŻYCIA - BEZCENNE HORYZONTY

Każdy żyjący człowiek ma do wypełnienia swoje niepowtarzalne zadanie na tym świecie. Gdyby tak nie było w ogóle nie zostałby powołany do życia przez Boga. Tym najważniejszym zadaniem jest pozytywne kształtowanie rzeczywistości wokół nas. Kiedy z tą świadomością co dzień wychodzimy ku życiu i tym wypełniamy nasze dni, wtedy niepostrzeżenie dokonujemy czegoś niezmiernie ważnego. Utrwalamy w świecie dobro, wdzięczność, akceptację i otwartość. Stajemy się zgodnie z wolą Boga konkretnymi »menadżerami« Jego woli, dobra i szczęścia na tym świecie. Zostawiamy po sobie ślad, którego nie da się zniszczyć ani cofnąć. To, co się dokonało, pozostaje nieodwracalne. Ludzie wierzący mają pewność, że życie pochodzi od Boga. Stwórca w swojej bezgranicznej hojności do każdego człowieka dopasował jedyną i niepowtarzalną konfigurację darów.


To niepowtarzalne zadanie, które mamy wypełnić na tym świecie trzeba jednak rozpoznać a na każdym etapie życia będzie nas ono stawiało przed nowymi wyzwaniami. Główną drogą do rozpoznania naszego życiowego zadania jest poznanie samego siebie a to proces trwający przez całe ludzkie życie. Autentyczne poznanie siebie, takie bez iluzji, które do siebie przykleiliśmy, albo przykleili nam inni staje się możliwe tylko w dialogu ze Stwórcą, gdyż to On wie najlepiej w co nas wyposażył i czym się kierowaliśmy wykorzystując, bądź marnując te dary. Najpierw musimy spojrzeć na swoje życie, włącznie z wszystkimi radościami i ranami bez pobłażania i akceptacji dla zła, ale też bez łagodności grzechotnika.

Stwórca wtedy pomaga nam rozpoznać zadanie zgodne z sensem i celem życia, na danym etapie. Wtedy również będziemy zdolni odróżnić prawdziwy cel życia od celów względnych. Zauważymy, że praca, stanowisko, czy bogactwo nie stanowią sensu życia. Są to środki a nie cele. Nie mogą nas one pochłaniać bez reszty i nie możemy być skoncentrowani na środkach mających służyć życiu jak na jego celach.

Za wszelką cenę musimy rozpoznawać zadanie, które mamy wypełnić na tym świecie. Ludzie, którzy nie szukają odpowiedzi na pytanie o cel życia z czasem nie widzą sensu w swoim życiu i nie potrafią pójść wyżej, ku nowym horyzontom, gdyż paraliżuje ich lęk przed nieznanym.

piątek, 29 lipca 2011

SZCZĘŚCIE STAN DUCHA CEL I DROGA

Niezwykle łatwo zgodzić się ze stwierdzeniem, że szczęście oznacza udane życie. Nikt chyba nie wierzy, że decyduje o tym zamożność, stopień naukowy, układy interpersonalne, powodzenie w interesach, czy walory wyglądu zewnętrznego. Szczęście jest całkowicie odmienne od krótkotrwałej euforii i wiecznego zadowolenia prowadzącego w rezultacie do odrętwienia i rezygnacji. Szczęście nie jest też cechą i pozostaje nieosiągalne, jeśli człowiek wyznacza je jako cel, który zdobędzie na którymś z etapów i zatrzyma na resztę życia jako niekwestionowaną własność. 


Istnieje jednak doświadczenie pozostawania w zgodzie z samym sobą. Człowiek doświadczający szczęścia czuje się wzmocniony, ale nie jest mu to po prostu „dane”. Zależy od tego, czy pracuje nad sobą, aby zaakceptować siebie samego i porzucić iluzje, którymi dotąd żył wmawiając je sobie i innym.

Całe ludzkie życie jest drogą do szczęścia – zwłaszcza dla człowieka wierzącego powinno być dążeniem do absolutnego szczęścia w niebie. Każda droga ma coś z procesu i pokonywania etapów. Jednak tylko nieliczni łączą ją z poddaniem się prawdziwej woli Boga. >Prawdziwej< - gdyż są ludzie, którzy sami czują się „bogami” i często mają odwagę kreować wizerunki innych osób w taki sposób, aby nikt nie mógł ich zaakceptować. Aby oddalić od siebie wszelkie zarzuty i uśpić sumienie skrupulatnie uderzają nawet w ton pobożności, stwierdzając, że krzywda, którą komuś wyrządzili jest wolą Bożą a nawet karą za grzechy.

Nie są gotowi pożegnać się z iluzjami o sobie, że są najlepsi, najbardziej doświadczeni, najwyżej doceniani i kompetentni, że odnoszą największe sukcesy. Umiejętność przeżywania zachwytu nad czymkolwiek jest dla nich całkowicie obca. Nie pozwalają na wzbudzanie w sobie wątpliwości co do słuszności własnego postępowania, bo przecież są „naj” a bezkrytyczna pewność siebie jawi im się jako cnota.

Z takim przeświadczeniem pędzą przez życie zupełnie jakby jeździli 110 km/h ciągle po tym samym rondzie. Licznik wszelkich zdarzeń wskazuje wysoką liczbę, ale nie pokonują żadnego etapu na drodze do szczęścia.

Wielu ludzi mówi, ze wcale nie szukali szczęścia, ale to ono ich znalazło. I właśnie to jest najlepszy sposób. Jednak każda z tych osób żyła postawą wdzięczności, otwartości i dostrzegania samego dobra w innych. Tacy ludzie również w każdej sytuacji szukają drogi wyjścia ku dobru, gdyż żyją przekonaniem, że towarzyszenie innym na drodze do szczęścia to jak najbardziej „ich sprawa”. Potrafią patrzeć na innych przez pryzmat udziału w szczęściu absolutnym. 

czwartek, 28 lipca 2011

WDZIĘCZNOŚĆ ENERGIA DLA UMYSŁU I DUSZY



Prawdziwa wdzięczność nie ogranicza się wyłącznie do słów oprawionych uśmiechem. 
Z autentycznej wdzięczności wypływa akceptacja, która sprawia, że ludzie czują się przyjmowani wraz ze wszystkimi wartościami i niedoskonałościami, takimi jacy są. Nie wymaga od nikogo, aby się zmienił, tu i teraz. Są ludzie, którzy podnoszą innych ze zniechęcenia w ciągu zaledwie kilku minut. Bez komplementów i przedstawiania złudnych ale radosnych wizji, aby pocieszyć powierzchownie w odniesieniu do danego wydarzenia, czy sytuacji. Sięgają głębiej, do zasobów swojej duszy i umysłu, gdyż sami opanowali doskonale cenną umiejętność wdzięczności we własnym życiu. 


Wdzięczność często jest źródłem motywacji dla innych, stając się w ten sposób szansa dla ich rozwoju duchowego i osobowościowego. Jest sztuką, ogromną wartością wzbogacającą człowieka, tego, który ją wyraża i tego, który potrafi ją przyjmować.

W codziennym życiu istnieje wiele powodów do wdzięczności. Jeśli potrafimy je dostrzegać na każdym etapie naszego życia – wtedy przeżywamy je bardziej świadomie i szybko zauważamy, że w pewnym sensie wzrasta jego wartość.

Doświadczanie wdzięczności okazuje się wsparciem w trudnych chwilach 

i sprawia, że człowiek czuje się silny w swoich starciach z problemami i zmartwieniami. Każdy z pewnością spotkał w życiu osoby, którym wiele zawdzięcza. Każdy zachwycił się kiedyś pięknym krajobrazem, urzekającym wschodem słońca, czy wspaniałymi wakacjami. To również skłaniało do wyrażania wdzięczności – takiej naturalnej – z potrzeby serca.




Każdy człowiek jest zdolny do wyrażania wdzięczności, ale jest to umiejętność, której trzeba się uczyć.

Wdzięczność całkowicie zmienia postrzeganie otaczającego nas świata, gdyż wtedy człowiek skupia się na tym, co w życiu pozytywne. Życie składa się z drobnych, często prozaicznych spraw i wydarzeń. Jeśli je doceniamy, mamy otwartą drogę do szczęścia. Człowiek dostrzega wtedy nowe, piękniejsze i większe przestrzenie życia. 

RZYM - BEATYFIKACJA JANA PAWŁA II

Wyjeżdżamy już o 2¹⁵. Na autostradzie prowadzącej do Wiecznego Miasta niecodzienny widok. Już o tej porze długi sznur autokarów podąża w kierunku Watykanu. Dojeżdżamy dość blisko, mamy do przejścia około 1500 m, aby znaleźć się przy Placu Św. Piotra. Cała rzeka ludzi przechodzi tunelem pod Wzgórzem Janikulum i wzdłuż Tybru oczekuje na wejście w Aleję Conciliazione. Gęsto powiewają różnokolorowe flagi i transparenty. Z każdej strony dobiega śpiew i głośne modlitwy Włochów. Wszystkimi ulicami Rzymu nadciągają liczne grupy, szukając miejsca przy telebimach. Wielu przybyło tu już wieczorem, aby zapewnić sobie miejsce. Choć jest dopiero 6⁰⁰ rano, czas do rozpoczęcia uroczystości upływa bardzo szybko.
O godz. 10³⁰ papież Benedykt XVI uroczyście ogłasza Ojca Św. Jana Pawła II Błogosławionym. Dla pielgrzymów obecnych w Rzymie przebieg uroczystości jest tłumaczony przez radio na kilkadziesiąt języków. Po południu cała rzesza ludzi ustawia się w długiej kolejce, aby złożyć hołd nowemu Błogosławionemu w Bazylice Św. Piotra.
Obecność w tym miejscu była dla wszystkich wyjątkowym i najważniejszym wydarzeniem a istniejące słowa z pewnością nie opiszą atmosfery tych godzin.


poniedziałek, 25 lipca 2011

PORAŻAJĄCE OBLICZE ZAWIŚCI

Czym jest zawiść? Można powiedzieć, że to cecha, stan umysłu, grzech ciężki – na który składa się zazdrość i nienawiść. Dla niektórych staje się sposobem na życie, gdyż umacnia ich, dając złudny spokój wewnętrzny. W rezultacie potrafi zawładnąć całą świadomością i układa hierarchię wartości tak, że pozwala usprawiedliwiać nikczemność do tego stopnia, że taki człowiek zaczyna uważać zawiść za cnotę. Nadaje jej przy tym przeróżne nazwy: komunikatywność, zaradność, dobro ogólne – w zależności od okoliczności. Ludzi do których kieruje swoją zawiść często określa jako aroganckich, bezczelnych, dążących „po trupach do celu”, który w ich mniemaniu jest z pewnością szkodliwy dla całej ludzkości i osiągnięciu go trzeba koniecznie zapobiec a przy tym „ostrzec” innych. 


Tak naprawdę chodzi o ośmieszenie innej osoby i jej umiejętności. Stwierdzają, że taka osoba wszędzie „się pcha” i usiłuje „być najważniejsza”. Jednak powszechnie wiadomo, że tylko zawistny i próżny człowiek jest w stanie skonstruować spór na temat: „Kto jest najważniejszy?” a odpowiedź dla niego może być tylko jedna. Jest przy tym przekonany, że głosi wszelkie istniejące na świecie święte racje. Tymczasem są to jedynie próby pomniejszania zasług innych osób i wykluczanie ich, albo próby zniszczenia na wszelkie dostępne sposoby. Ludzie wartościowi przeszkadzają człowiekowi zawistnemu, gdyż samym swoim istnieniem, byciem tym kim są i tym co robią obnażają nieudolność zawistnych, ubóstwo ich osobowości, umysłu i charakteru. Istnienie takich ludzi w najbliższym otoczeniu odbiera jako porażkę życiową, przez którą musi zwycięsko przebrnąć używając wspomnianej już „zaradności”.

Oszczercze i krzywdzące opinie rozpowszechniają niczym dogmaty, które doskonale potrafią wzmacniać nadając im realnych kształtów wyprofilowanych we własnych iluzjach. Kiedy się to nie udaje, maja łzy w oczach z powodu przeżywania „ogólnoludzkiej” krzywdy.

Co zrobić i co myśleć przy natarczywości ludzi zawistnych? 
Hiszpański pisarz Carlos Ruiz Zafon temat zawiści podsumował takim zdaniem: „Błogosławiony ten, którego obszczekują kretyni, bo nie do nich należeć będzie jego dusza”. Bardzo obrazowe, zabawne i artystycznie oskubane z subtelności, ale prawdziwe.

Ludzie leniwi duchowo i intelektualnie nie zdobędą się na dążenie wzwyż. Według nich ten, kto „wychodzi przed szereg” POWINIEN równać w dół. Łatwiej więc kogoś zniszczyć, niż krytycznie spojrzeć na siebie. W końcu ułatwianie sobie życia na wszelkich płaszczyznach to dla nich nadążanie z duchem cywilizacji - nie widzą jednak, że pomylili konteksty. Zawistnym też wyjątkowo łatwo przychodzi orzekanie o tym, co kto POWINIEN i jak być POWINNO. Bo przecież powinno być tak, aby to oni wyznaczali światu orbitę po której POWINIEN się kręcić.

Jednak dla ludzi wymagających od siebie i wartościowych duchowo, znających wartość życia jest to jedynie przejściowy problem zewnętrzny, chociaż zawistny zrobi wszystko, aby wzbudzić w innych ludziach nieuzasadnione poczucie winy. 

Gdy człowiek krzywdzony ufa Bogu 
– dzieją się cuda! 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...