Wiele
rzeczy dzieje się zgodnie z teorią, wyrażoną w znanym cytacie, który nie bez
powodu prawie, że stał się przysłowiem: „Jeśli
chcesz rozśmieszyć Boga, powiedz Mu o swoich planach na przyszłość”. Nie
pierwszy raz, ani na pewno nie ostatni, sama się o tym przekonałam. Otóż między
innymi, to co miałam w blogowych planach na wtorek, jak na razie przepadło
i do wtorku napisać się nie da. Miałam wziąć udział w wykładzie w muzeum i z
tej okazji poczytałam sobie nieco, żeby być jak najbardziej na bieżąco w temacie,
a wykładu nie było. Ale, co się odwlecze… być może trafi na dogodniejszy czas:)
Wczoraj,
w kolejny piękny zimowy dzień pojechałam do Sopotu a konkretnie na molo,
które tak jak w czasie letniego sezonu było pełne ludzi.
Zimowe
pejzaże zmieniają się z dnia na dzień. Topnieją oblodzone pale, tu i ówdzie
pływają małe skrawki lodu, a w powietrzu przy samym brzegu unosi się
słonawy zapach, przypominający wszelkiego rodzaju frutti di mare. Molo jest przede wszystkim piękne, ma swój niepowtarzalny klimat i zawsze można
tu odnaleźć atmosferę wszystkich pór roku jednocześnie. Nawet w czasie mroźnej
zimy odczuwa się tu poniekąd pogodny i słoneczny nastrój upalnego lata. To
miejsce wyjątkowo doskonale ładuje pozytywną energią. Wystarczy się przespacerować tam i z powrotem. Kiedy stamtąd wracam,
czuję się co najmniej wewnętrznie uśmiechnięta od ucha do ucha. A oto właśnie
dowód na ewidentną obecność „pierwiastków” wszystkich pór roku równocześnie. A zresztą
nie wiem czy wszystkich, bo jakoś słabo widzę tu wiosnę… może powinna wystarczyć
ta, którą czuje się w powietrzu?
Pięknie
wyglądało duże stado łabędzi przy brzegu, a okruszki z niedzielnego obiadu
przyniesione przez spacerowiczów smakowały im wyśmienicie.
Przystań
jachtowa jeszcze całkiem pusta a przez to całkiem inna, niż chociażby jesienią. Za to ławeczka do zbliżania ludzi funkcjonuje
przez cały rok, także w sezonie zimowym i z tego co widać, działa bez zarzutu.
I
jeszcze przez chwilę podziwiałam zachód słońca, a po powrocie w pierwszej
kolejności złapałam za kubek gorącej czekolady i pleśniaka, który wyszedł tym
razem wyjątkowo smaczny i dlatego już dzisiaj będzie na blogu „Ołówkowe notatki kulinarne”.
Witam serdecznie wszystkich nowych obserwatorów i spontanicznych gości, których chyba mam coraz więcej. Dziękuję również za wszystkie miłe i pogodne komentarze pełne dobrych słów, które jak zwykle przynoszą radość. Życzę już od poniedziałku pogodnego tygodnia!
Zazdroszcze ci,ze masz tak blisko morze i podziwiasz je o każdej porze roku:))
OdpowiedzUsuńFaktycznie, o każdej porze roku jest tu pięknie...
UsuńMieszkając na drugim końcu Polski, z przyjemnością oglądam morskie zimowe pejzaże. U nas bardziej wiosenne widoki. :)
OdpowiedzUsuńOj, tak macie wiosnę szybciej:)
UsuńRzeczywiście ruch jak w sezonie Oo A takie ławki co zbliżają, mamy też w Łodzi, ciekawy pomysł ^_^
OdpowiedzUsuńA byłam latem w Łodzi:) myślę, że z przyjemnością wrócę tam chociaż blogowo...
Usuń