Gdyby nie tytuł postawiłabym pytanie: Zgadnijcie gdzie
byłam? Na pewno nie trudno odgadnąć, bo już
wcześniej zamieściłam w galerii część zdjęć z mojej rzymskiej
wyprawy. Nie będę też pisać dlaczego
umyka mi czas i ostatnio pisze mniej niż bym chciała, bo powody są stale
te same,
ale jestem wdzięczna moim stałym Czytelnikom i tym którzy tu zaglądają od
czasu do czasu. To mnie cieszy, mobilizuje i naprawdę nie przesadzę, jeśli
powiem, że też wzrusza.
niedziela, 14 kwietnia 2013
środa, 6 marca 2013
W PARKU
Na ogół piękna, słoneczna pogoda kusi do wyjścia w
plener. Tym bardziej, że błękitnego nieba wyczekiwałam już od dawna. Na północy
kraju jesteśmy stratni co do ilości słonecznych dni. Jednak na całe szczęście
już od ubiegłego tygodnia nadeszła zmiana aury. Uff..., jaka ulga!
Wybrałam się na krótki spacerek do pobliskiego parku,
położonego przy pasie nadmorskim. Przy alejce spacerowej prowadzącej nad morze
już od lipca stoi nowy pomnik Jana Pawła II i Ronalda Reagana. Inspiracją artystyczną
było zdjęcie wykonane w 1987 r. podczas spotkania papieża i prezydenta w Miami w USA. Pomnik jest usytuowany w taki
sposób,
że idąc alejką nad morze, trudno tam nie podejść – skręca się tam prawie mimo woli.
wtorek, 5 marca 2013
WIOSNA Z ANIOŁAMI
Urządziłam sobie
króciutką przechadzkę po Starym Mieście, oczywiście przy okazji wyjątkowej
wyprawy „po sprawunki” :) do domu.
Poszłam do Kościoła
Mariackiego, w którym zdecydowanie o tej porze roku brakowało mi
barwnego tłumu turystów. Ale miało to swój urok. Rzadko można delektować się
wspaniałą, monumentalną architekturą tej wyjątkowej świątyni, kiedy jest prawie
wyludniona. Tym razem przyjrzałam się postaciom Aniołów, choć same w sobie są
potężne i wspaniałe bo jako Aniołowie przecież inne być nie mogą – a na tle
monumentalnych filarów nabierają czysto anielskiej lekkości. Wszystkie razem
stanowią niebiańską orkiestrę, gdyż były niegdyś ozdobą organów.
niedziela, 10 lutego 2013
Biało-czerwona syrenka
Wczoraj za wszelką cenę dążyłam do tego, aby liczne powody wyjścia do hipermarketu zredukować do zera. Nie zredukowałam, bo lista zakupów okazała się „argumentem” nie do obalenia. Wyjście po zakupy wydawało mi się istnym męczeństwem z powodu soboty
i czekającego mnie slalomu w tłumie i stania w kolejce. No ale poszłam. A tam niespodzianka! Na środku w holu tłum, gwar i zamieszanie. Podchodzę bliżej, żeby zobaczyć co się dzieje, no i atrakcja! wystawa samochodów! Ponieważ ludzie robili zdjęcia czym się tylko dało, no to ja też zrobiłam:) chociaż uleganie urokowi starych aut to dla mnie coś zupełnie nieznanego. Ale biało-czerwona syrenka prezentowała się bardzo atrakcyjnie:
inne też wyglądały ciekawie:)
czwartek, 7 lutego 2013
Jestem...jestem...
Czas mi się skurczył niewyobrażalnie, ale nareszcie jestem. Od listopada aż do teraz pory zorganizował mi się jakiś nieplanowany blogowy niby urlop, ale to już poza mną. Co prawda kilka razy zabierałam się do wpisów, które leżą sobie rozpoczęte i przerwane, bo wypadało „coś” i pewnie tego, co przełożyłam już nie nadgonię, ale trudno. Ruszam od nowa po tej przerwie. No i przygotowuję naprawdę duży wpis.
Żeby lepiej się pisało oczywiście jest potrzebny odpowiedni „sprzęt”. No to zdekupażowałam sekretarzyk na swoje notesiki i papiórki. Taka tam sobie wersja średniowiecznego laptopa, nieprawdaż? Mi to bardzo pasuje.
A ponieważ jest bardzo funkcjonalny i pożyteczny a posiadanie i używanie takiego pisarskiego pudełeczka dostarcza nie lada uciechy, to po kilku dniach zdekupażowałam jeszcze jeden, który będzie prezentem. Oczywiście dla kogoś kto też baaardzo lubi pisać:)
sobota, 3 listopada 2012
Początek przygody z malowaniem
Malowanie jest wspaniałym sposobem na relaks dla umysłu, więc i za to pewnego dnia się zabrałam. Bardzo spodobała mi się taka właśnie forma odpoczynku i chociaż czas przy tym ucieka niesamowicie szybko, w każdym razie nie wyobrażam sobie, żeby nie rozpocząć nowej przygody. Tym bardziej, że to też decoupage. Najpierw na kursie namalowałam Rafaelki, a trochę później Madonnę z Dzieciątkiem. Nie lekko było zapełnić całą powierzchnię blejtramy o wymiarach 20x80 cm, mimo wszystko była to prawdziwa frajda.
Teraz w toku mam inne prace - dwie wersje aniołów, jednak zupełnie w innym stylu. Jedne wychodzą całkiem ładnie a drugie, to chyba na razie schowam i poczekam na nowy pomysł co do nich. Maluję je ostatnio tylko z doskoku i właśnie dlatego będę musiała uznać je za bardziej czasochłonne. Najważniejsze jest to, że jedne z tych aniołów chociaż są jeszcze na etapie przygotowania, znalazły niechcącym i niezamierzonym zbiegiem okoliczności nowego właściciela a ponieważ tak wyszło, muszą być wygłaskane do ostatniego dotknięcia pędzlem!
środa, 31 października 2012
Owocowy stołek
Całkiem nie tak dawno na szkoleniu z decoupage ozdabiałam mały stołeczek, który – nie ukrywam przyczynia się teraz do większego komfortu np. przy zakładaniu butów i oszczędza mi przymusowego wykonywania przysiadów w przedpokoju. Dokładnie tak, jak ktoś lubi sznurowane buty, to tak ma.
Wyjątkowo dobrze mi się go ozdabiało, jak i wszystkie inne przedmioty które wykonywałam na kursach. Pod okiem instruktora praca zawsze idzie lepiej, szybciej i jakoś inaczej. Za każdym razem mogę liczyć na posmak niespodzianki w postaci poznania różnych nowych sposobów ozdabiania przedmiotów, nowych „narzędzi” i środków. Tym razem bardzo spodobały mi się pieczątki, które zdobią i ożywiają powierzchnię pomiędzy kolorowymi motywami. Bez nich pozostałaby chyba nieco jałowa. No to, postemplowałam sobie ile się dało. Tak to właśnie z kursów wychodziłam z pracami, których efektów całkowicie nie mogłam przewidzieć na początku i całkiem nie miałam pojęcia, że w ogóle mogę to umieć. Oczywiście pieczątki to jak najbardziej, już umiałam stawiać, jednak nie „artystyczne”, na własnoręcznie postarzonych meblach!
Letni motyw owocujących i kwitnących poziomek, skutecznie wnosi odrobinę nastroju ciepłego i słonecznego lata.
Wyjątkowo dobrze mi się go ozdabiało, jak i wszystkie inne przedmioty które wykonywałam na kursach. Pod okiem instruktora praca zawsze idzie lepiej, szybciej i jakoś inaczej. Za każdym razem mogę liczyć na posmak niespodzianki w postaci poznania różnych nowych sposobów ozdabiania przedmiotów, nowych „narzędzi” i środków. Tym razem bardzo spodobały mi się pieczątki, które zdobią i ożywiają powierzchnię pomiędzy kolorowymi motywami. Bez nich pozostałaby chyba nieco jałowa. No to, postemplowałam sobie ile się dało. Tak to właśnie z kursów wychodziłam z pracami, których efektów całkowicie nie mogłam przewidzieć na początku i całkiem nie miałam pojęcia, że w ogóle mogę to umieć. Oczywiście pieczątki to jak najbardziej, już umiałam stawiać, jednak nie „artystyczne”, na własnoręcznie postarzonych meblach!
Letni motyw owocujących i kwitnących poziomek, skutecznie wnosi odrobinę nastroju ciepłego i słonecznego lata.
Subskrybuj:
Posty (Atom)