środa, 30 października 2013

Śniadanie na plaży


Piękna, ciepła i słoneczna jesień jak najbardziej sprzyja skupianiu się na różnorodnych atrakcjach przyrody a poranne spacery budzą wcale nie gorzej niż pachnąca kawka . A ponieważ byłam świadkiem ptasiego polowania – ułożyłam historyjkę fotograficzną. Niby to nic szczególnego a jednak mewa, która złapała sobie na śniadanko śledzika, potrafiła go tak majestatycznie płukać, obracać i oglądać przed skonsumowaniem, że zgromadziła wokół siebie kilkuosobową widownię. Taki to był gwóźdź programu porannego spaceru. 


sobota, 26 października 2013

Dżem z dyni

Dzisiaj dla odmiany będzie kulinarnie. Pod koniec tygodnia wróciłam do domu z dynią, chociaż zupełnie nie przewidziałam takiego obrotu spraw. Wobec tego  trzeba było ten piękny pomarańczowy okaz jakoś przygotować do spożycia, a bynajmniej z dyni do tej pory niczego nie robiłam. Skorzystałam zatem z przepisu na dżem, który znajduje się tutaj. Zmodyfikowałam go o tyle, że dodałam o połowę więcej soku z pomarańczy, sporo imbiru i cukier waniliowy. Pominęłam natomiast goździki. Do dodawania dużej ilości imbiru do niektórych przetworów przekonałam się przyrządzając latem konfiturę wiśniową. Najpierw konfitura wydawała się trochę za bardzo wyostrzona pod względem zapachowym i smakowym, ale teraz smakuje wyśmienicie. Teraz już nie wiem, czy się przyzwyczaiłam czy aromat się nieco zneutralizował. A dżem z dyni wyszedł bardzo smaczny i pachnie egzotycznym latem.

środa, 23 października 2013

Konkurs "Zabytki Toskanii"

Chcę ogłosić konkurs związany z Toskanią. Zapraszam więc do udziału, a zwycięzcę obdaruję dużą świąteczną bombką ozdobioną techniką decoupage. W odpowiedziach na zagadki fotograficzne trzeba podać nazwę zabytku i miasta, w którym obiekt się znajduje. Odpowiedzi proszę przysyłać na skrzynkę kontaktową do 10 listopada, a wyniki konkursu opublikuję najpóźniej 12 listopada.


 
A zasady udziału w konkursie są takie:
  • Trzeba zostać publicznym obserwatorem bloga
  • Polubić na facebooku (klik)
  • Umieścić banerek o konkursie na swoim blogu
  • Miło mi będzie, jeśli dodacie mój blog do blogrolla

Nagrodę wysyłam na terenie Polski.

Zapraszam wszystkich do udziału i życzę miłej zabawy!



poniedziałek, 21 października 2013

sobota, 19 października 2013

Spacer po Florencji (cz.3) - San Lorenzo, Ogrody Boboli i inne ważne miejsca


Gdy już zwiedziliśmy katedrę Santa Maria del Fiore, zaczęliśmy się snuć bardzo wolnym krokiem w stronę kościoła San Lorenzo. Upał trochę już dawał mi się we znaki i wydawało się, że zawieszone na pomarańczowej smyczy radyjko, potrzebne do słuchania naszej pani przewodnik zaczyna być coraz cięższe. Ostatecznie pożytek z radyjka całkowicie przeważał nad tą niewygodą, bo nawet kiedy znalazłam się nieco dalej od grupy, nic mnie nie ominęło z informacji opowiadanych przez przewodniczkę. 

Przybyliśmy zatem przed kościół San Lorenzo. Widok zewnętrzny świątyni jest zaskakujący. Budowla posiada interesującą formę architektoniczną, której uroku dodaje niewątpliwie dość sporej wielkości kopuła – zaprojektowana również – jak ta w katedrze   przez Brunelescchiego. Ale kościół San Lorenzo nie ma w ogóle przyozdobionej fasady! To wbrew pozorom dodaje świątyni niezwykłego uroku, bo kiedy już wejdzie się do środka, będącego prawdziwą perłą, można doświadczyć drugiego zaskoczenia, właśnie z powodu całkowitej rozbieżności pod względem wyglądu a co za tym idzie również i wrażeń estetycznych . Niewątpliwie też dlatego wewnątrz obowiązuje całkowity zakaz fotografowania. Kościół jest najcenniejszy w całej Florencji ze względu na arcydzieła sztuki i dlatego że tu znajdowała się siedziba pierwszego biskupstwa. Dokładnie na tym miejscu już w IV w. święty Ambroży poświęcił pierwszą bazylikę – również pod wezwaniem San Lorenzo. Święty wygłosił tu także kazanie, które zostało spisane i jest najstarszym dokumentem we Florencji. Po zwiedzeniu wspaniałego wnętrza odpoczęłyśmy nieco w cieniu krużganków świątyni.


A brak fasady – to… wynik kilkuletniej i rzeczywiście wytężonej pracy Michała Anioła. Fasadę ukończono tylko od wewnątrz, a projekty zewnętrznej artysta kreślił kilkakrotnie i trudno mu było zdecydować się, który wybrać. Później powstał konflikt z papieżem, gdyż Ojciec Święty zażyczył sobie marmuru nie z tego kamieniołomu, który preferował Buonarotti. Następnie okazało się, że Michał Anioł płacił robotnikom tak mało, że ci zbuntowali się i opuścili budowę. W rezultacie Michał Anioł poczuł się pokrzywdzony, a papież Leon X zdenerwował się na artystę i rozwiązał z nim umowę. Potem nastały już gorsze czasy, które nie sprzyjały realizacji takich przedsięwzięć, co zresztą widać było też na przykładzie fasady katedry Santa Maria del Fiore, którą wykonano dopiero pod koniec XIX w.

Kopuła i dzwonnica kościoła San Lorenzo

Pośród ciasnych i ruchliwych uliczek, przeciskając się miejscami pomiędzy tłumami turystów poszliśmy zobaczyć dom, w którym przypuszczalnie urodził się Dante Alghieri. Budowla nie jest co prawda oryginalna, lecz rekonstruowana, bo średniowieczna nie zachowała się. Jak widać w średniowieczu wznoszenie wież mieszkalnych było bardzo modne i budowano je w większości miasteczek kupieckich – także we Florencji.

Dom Dante Alghieri
W innej uliczce i na dobrą sprawę w trochę innym rejonie miasta dotarliśmy do miejsca, w którym stał dom Michała Anioła.


Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę przy niezwykłym kościele San Michele. Budynek swoim wyglądem w ogóle nie przypomina kościoła, a wokół budowli z każdej strony w niszach znajdują się aż 52 posągi Apostołów i świętych, patronów poszczególnych cechów rzemieślniczych.

Kościół San Michele (Orsanmichele)

Po drodze do pałacu Pittich i Ogrodów Boboli podziwiałam prace współczesnych artystów. To kolejny urok Florencji. 

  A przed Pałacem Pittich tak jak wszędzie i tu tłumy turystów. A my właśnie to miejsce wybrałyśmy na spędzenie tak zwanego czasu wolnego, który był naturalnie – za krótki jak na nasze plany. Kolejka po bilety była dość długa i pochłonęła nam około 15 cennych minut. Przed ogromnym Palazzo Pitti, którego fasada ma 200 metrów długości, rozpościerały się takie oto widoki. 


Zdążyłam niecałą godzinkę pospacerować po Ogrodach Boboli, pomiędzy rzeźbami i żywopłotami, a ponieważ Ogrody są położone na wzgórzu, to z kilku miejsc oglądałam panoramę Florencji.



To już ostatnia część opowieści o Florenckich spacerach i kolejny już wpis na temat toskańskiej wycieczki. Muszę przyznać, że czuję się trochę tak, jakbym prowadziła grupę blogowych turystów w odwiedzone miejsca. Na pewno niektórzy z Was znają Toskanię bardzo dobrze i poruszają się znakomicie po wielu meandrach wiedzy na jej temat, to jednak wychodzę z założenia, że w tak bardzo obszernym pod wieloma względami pięknie Toskanii, każdy znajdzie jakąś perełkę, którą warto „odkurzyć” w pamięci, albo najzwyczajniej się nią zupełnie pierwszy raz zachwycić. Nie ukrywam też, że chodzi mi po głowie myśl, aby jeszcze później od czasu do czasu wybierać co ciekawsze zdjęcia, czy to z Florencji, czy z innych miasteczek i napisać kilka słów o którymś z interesujących miejsc, albo dzieł sztuki, bo przecież nie sposób naraz wszystkie wspomnieć. A piękne rzeczy nie powinny się „kurzyć” i nie mogą nie oglądać światła dziennego.


piątek, 18 października 2013

Szkatułka



Ozdobiłam małą szkatułkę na drobiazgi.  Już dawno stwierdziłam, że zdecydowanie wolę ozdabiać przedmioty nowe, ale od czasu do czasu trzeba coś przemalować. No i najważniejsze, że skrzyneczka zyskała nowy wygląd. Teraz zabieram się za dekupażowanie ozdób świątecznych, żeby zdążyć na czas. Jest co prawda dopiero październik, ale chyba nie tylko mnie już podkusiło, żeby wystartować z przygotowywaniem świątecznych drobiazgów. Czemuż by zresztą nie spędzić na tym kilku chwil podczas szarych jesiennych dni?


środa, 16 października 2013

Spacer po Florencji (cz.2) - trzy perły na Piazza del Duomo

Piazza del Duomo jest bez wątpienia głównym punktem programu zwiedzania we Florencji. Katedra Santa Maria del Fiore, Baptysterium z Drzwiami Raju i Dzwonnica Giotta – trzy arcydzieła architektury stojące obok siebie swoim urokiem zapierają dech w piersiach wszystkich przybyszów spragnionych wrażeń estetycznych.



Cokolwiek by nie było wiadomo o twórcach wszelkich arcydzieł w Toskanii w ogóle, o ich wzajemnej rywalizacji i sporach, o ich wadach, słabościach, czy skłonnościach do niekonwencjonalnych zachowań, to niepodważalnym w żaden sposób faktem, jest ponad wszystko ich geniusz – polegający na niezwykłej umiejętności dostrzegania piękna we wszelkim stworzeniu, które potem dzięki swoim talentom potrafili wykuć w kamieniu, czy namalować. Na temat wrażeń estetycznych i atmosfery, jaką tworzą te wspaniałe arcydzieła sztuki rozpisałam się już dużo wcześniej we wpisie Moja Florencja, kiedy to wyjazd do Toskanii należał jeszcze do odległych planów. A teraz do rzeczy. 

W stronę katedry szliśmy uliczką, która docierała do placu katedralnego na wysokości kopuły. Kopuła Brunelleschiego – zwieńczająca katedrę – potężna, olśniewająca perła gotyku włoskiego, widoczna była już z daleka pomiędzy kamienicami. Zatrzymywałam się co chwilę, żeby zrobić zdjęcie z pełnym przekonaniem, że jedno, to absolutnie za mało, bo z każdym krokiem ta perspektywa była inna i zachwycała coraz bardziej. Taki widok spowodował, że zdjęcia na dobrą sprawę niemalże same się pstrykały, a na twarzy każdego fotografa pojawiał się uśmiech od ucha do ucha.


Na placu przed katedrą słuchaliśmy wielu informacji turystycznych na temat budowy kopuły, której konstrukcja była nie lada wyzwaniem w czasach, gdy powstawała. Długo analizowano różne propozycje rozwiązań, aby wybrać najbardziej odpowiedni projekt. Otóż najpierw zaproponowano, aby kopułę zbudować z lekkiej skały wulkanicznej, aby waga była jak najmniejsza. Potem wymyślono, żeby na czas budowy usypać wewnątrz katedry kopiec i ukryć w nim złote monety, zbudować kopułę, poczekać aż konstrukcja wyschnie i okrzepnie, po czym dzieci miałyby wynosić ziemię wraz z pieniążkami. W końcu ogłoszono konkurs na sposób budowy kopuły, który wygrał Filippo Brunelleschi, posiadający unikalną wiedzę jak na tamte czasy. W trakcie budowy okazało się, że architekt niejako wynalazł też jedyne w swoim rodzaju narzędzia, które były używane tylko przy budowie tej kopuły. Teraz można je oglądać w Museo Opera del Duomo, w którym znajdują się jednak przede wszystkim najcenniejsze arcydzieła: oryginalne Drzwi Baptysterium Ghibertiego, czy rzeźby z dzwonnicy Giotta, gdyż na zewnątrz z oczywistych względów oglądamy ich kopie. Niesamowitą atrakcję stanowi punkt widokowy na szczycie kopuły – w wieńczącej czaszę latarni. 

Chwilę później z zadartą głową wlepiałam wzrok we wspaniałą fasadą Katedry Santa Maria del Fiore.


Kopułę katedry ukończono w XV w. Katedra była gotowa już w wieku XIV, a fasada w porównaniu z wiekiem katedry jest właściwie „nowa”, bo wykonano ją dopiero pod koniec XIX w. Co prawda fasadę zamierzano wykonać od razu, według projektu Arnolfa di Cambio wykonanego wraz z projektem katedry. Jednak i wokół tego tematu rozgorzał spór, rozpisywano konkursy i zwlekano wiekami, bo ostateczną decyzję podjęto dopiero w 1887r. wybierając projekt Emilia de Fabris.

Fasada ozdobiona geometrycznymi wzorami z kolorowych marmurów i finezyjnymi ornamentami otaczającymi postacie Apostołów i świętych, jest arcydziełem, zaliczającym się do tych na które można patrzeć wiele razy, przez długi czas i za każdym razem dostrzegać coś nowego.
Fasada Katedry - detale
Oczywiście zwiedziliśmy wnętrze, ale w dość szybkim tempie, bo grup oczekujących na wejście do katedry było mnóstwo, a każda miała czas właściwie tylko na szybką rundkę w środku. Znalazła się tylko krótka chwilka, aby tylko rzucić okiem na fresk Sąd Ostateczny namalowany przez Vasariego i Zucchariego w wewnętrznej części kopuły, na kilka innych malowideł i nagrobek Brunelleschiego i niestety w ciągu kilkunastu minut trzeba było zwiedzanie zakończyć.

Pod Baptysterium nie było o wiele luźniej. Tłum skupiający się wokół Drzwi Ghibertiego według nieznanych nikomu zasad poruszał się tak, aby ci którzy nadchodzą z tyłu mogli podejść bliżej. A z bliska też przecież nie było mowy o kontemplacji nad słynnym arcydziełem, ani o rozpoznawaniu scen biblijnych, które artysta rzeźbił aż przez 27 lat. Gdy Michał Anioł zobaczył arcydzieło Ghibertiego, stwierdził że drzwi są tak piękne, że mogłyby służyć jako Drzwi Raju. Trafiłam akurat na taki czas, kiedy sezon turystyczny we Florencji wszedł właśnie w fazę apogeum i daleko było do rajskiego spokoju. Jeśli ktoś chce te miejsca zwiedzić, a nie tylko zobaczyć, zdecydowanie powinien przyjechać kiedy indziej. A najlepszym sposobem na dokładne obejrzenie drzwi, jest mimo wszystko podziwianie ich najpierw w albumie, czy przewodniku, kwatera, po kwaterze. Potem, kiedy już stoi się przed Baptysterium z łatwością przychodzi rozpoznawanie poszczególnych zdarzeń biblijnych przedstawionych na płaskorzeźbach, no i wtedy lepiej też patrzy się na coś już bardzo dobrze znanego.


Najpiękniejszą dzwonnicę w całej Italii – Campanilę, zaprojektowana przez Giotto ozdobiono rzeźbami, które ustawiono tak, aby wyrażały głęboką myśl przejścia człowieka ze stanu grzechu do stanu łaski. Na dole przedstawiono sceny stworzenia i pracy ludzkiej, a wyżej personifikacje wszelkich cnót, sakramentów i rzemiosł, za pomocą których człowiek ma osiągnąć doskonałość.


A na koniec dygresja i ciekawostka – chociaż może nie dla wszystkich nowa. W okolicach katedry zauważyłam młodego człowieka idącego triumfującym i zamaszystym krokiem, a na głowie miał okazały wieniec z liści laurowych. Przewodniczka wyjaśniła, że on na pewno właśnie dzisiaj skończył uniwersytet, dostał dyplom i zaczyna świętowanie. Przygotowany na tę specjalną okazje wieniec ma swoją nazwę – corona d’alloro. Laureatowi brakowało tylko czerwonej peleryny, a wyglądałby jak Dante Alghieri na fresku w katedrze. Tak on jak i jego kompani na przemian rozmawiali i podśpiewywali na tyle głośno, aby przykuć uwagę przynajmniej części turystów na placu. Zdjęcia z wrażenia nie zrobiłam, bo panował tak straszliwy tłok, że nawet o tym nie pomyślałam.

W tym wpisie nie będę już wspominać o Kościele San Lorenzo, o domu Dante Alghieri, Ogrodach Boboli i innych miejscach, do których dotarłam, gdyż post byłby nieco za długi. O tych miejscach wspomnę kolejnym razem.




A teraz UWAGA!
Postanowiłam, że zorganizuję drugi konkurs na blogu. Już dzisiaj zapraszam Was serdecznie do udziału, a temat będzie oczywiście związany z Toskanią. Tym razem też będą to foto – zagadki, które jeszcze ciągle wybieram i myślę, co by tu było najbardziej odpowiednie. Nagrodą będzie zdekupażowana przeze mnie bombka świąteczna. Planuję, że będzie duża, jeśli nie ogromna. O zasadach konkursu napiszę już za tydzień i opublikuję też zagadki konkursowe.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...