środa, 16 października 2013

Spacer po Florencji (cz.2) - trzy perły na Piazza del Duomo

Piazza del Duomo jest bez wątpienia głównym punktem programu zwiedzania we Florencji. Katedra Santa Maria del Fiore, Baptysterium z Drzwiami Raju i Dzwonnica Giotta – trzy arcydzieła architektury stojące obok siebie swoim urokiem zapierają dech w piersiach wszystkich przybyszów spragnionych wrażeń estetycznych.



Cokolwiek by nie było wiadomo o twórcach wszelkich arcydzieł w Toskanii w ogóle, o ich wzajemnej rywalizacji i sporach, o ich wadach, słabościach, czy skłonnościach do niekonwencjonalnych zachowań, to niepodważalnym w żaden sposób faktem, jest ponad wszystko ich geniusz – polegający na niezwykłej umiejętności dostrzegania piękna we wszelkim stworzeniu, które potem dzięki swoim talentom potrafili wykuć w kamieniu, czy namalować. Na temat wrażeń estetycznych i atmosfery, jaką tworzą te wspaniałe arcydzieła sztuki rozpisałam się już dużo wcześniej we wpisie Moja Florencja, kiedy to wyjazd do Toskanii należał jeszcze do odległych planów. A teraz do rzeczy. 

W stronę katedry szliśmy uliczką, która docierała do placu katedralnego na wysokości kopuły. Kopuła Brunelleschiego – zwieńczająca katedrę – potężna, olśniewająca perła gotyku włoskiego, widoczna była już z daleka pomiędzy kamienicami. Zatrzymywałam się co chwilę, żeby zrobić zdjęcie z pełnym przekonaniem, że jedno, to absolutnie za mało, bo z każdym krokiem ta perspektywa była inna i zachwycała coraz bardziej. Taki widok spowodował, że zdjęcia na dobrą sprawę niemalże same się pstrykały, a na twarzy każdego fotografa pojawiał się uśmiech od ucha do ucha.


Na placu przed katedrą słuchaliśmy wielu informacji turystycznych na temat budowy kopuły, której konstrukcja była nie lada wyzwaniem w czasach, gdy powstawała. Długo analizowano różne propozycje rozwiązań, aby wybrać najbardziej odpowiedni projekt. Otóż najpierw zaproponowano, aby kopułę zbudować z lekkiej skały wulkanicznej, aby waga była jak najmniejsza. Potem wymyślono, żeby na czas budowy usypać wewnątrz katedry kopiec i ukryć w nim złote monety, zbudować kopułę, poczekać aż konstrukcja wyschnie i okrzepnie, po czym dzieci miałyby wynosić ziemię wraz z pieniążkami. W końcu ogłoszono konkurs na sposób budowy kopuły, który wygrał Filippo Brunelleschi, posiadający unikalną wiedzę jak na tamte czasy. W trakcie budowy okazało się, że architekt niejako wynalazł też jedyne w swoim rodzaju narzędzia, które były używane tylko przy budowie tej kopuły. Teraz można je oglądać w Museo Opera del Duomo, w którym znajdują się jednak przede wszystkim najcenniejsze arcydzieła: oryginalne Drzwi Baptysterium Ghibertiego, czy rzeźby z dzwonnicy Giotta, gdyż na zewnątrz z oczywistych względów oglądamy ich kopie. Niesamowitą atrakcję stanowi punkt widokowy na szczycie kopuły – w wieńczącej czaszę latarni. 

Chwilę później z zadartą głową wlepiałam wzrok we wspaniałą fasadą Katedry Santa Maria del Fiore.


Kopułę katedry ukończono w XV w. Katedra była gotowa już w wieku XIV, a fasada w porównaniu z wiekiem katedry jest właściwie „nowa”, bo wykonano ją dopiero pod koniec XIX w. Co prawda fasadę zamierzano wykonać od razu, według projektu Arnolfa di Cambio wykonanego wraz z projektem katedry. Jednak i wokół tego tematu rozgorzał spór, rozpisywano konkursy i zwlekano wiekami, bo ostateczną decyzję podjęto dopiero w 1887r. wybierając projekt Emilia de Fabris.

Fasada ozdobiona geometrycznymi wzorami z kolorowych marmurów i finezyjnymi ornamentami otaczającymi postacie Apostołów i świętych, jest arcydziełem, zaliczającym się do tych na które można patrzeć wiele razy, przez długi czas i za każdym razem dostrzegać coś nowego.
Fasada Katedry - detale
Oczywiście zwiedziliśmy wnętrze, ale w dość szybkim tempie, bo grup oczekujących na wejście do katedry było mnóstwo, a każda miała czas właściwie tylko na szybką rundkę w środku. Znalazła się tylko krótka chwilka, aby tylko rzucić okiem na fresk Sąd Ostateczny namalowany przez Vasariego i Zucchariego w wewnętrznej części kopuły, na kilka innych malowideł i nagrobek Brunelleschiego i niestety w ciągu kilkunastu minut trzeba było zwiedzanie zakończyć.

Pod Baptysterium nie było o wiele luźniej. Tłum skupiający się wokół Drzwi Ghibertiego według nieznanych nikomu zasad poruszał się tak, aby ci którzy nadchodzą z tyłu mogli podejść bliżej. A z bliska też przecież nie było mowy o kontemplacji nad słynnym arcydziełem, ani o rozpoznawaniu scen biblijnych, które artysta rzeźbił aż przez 27 lat. Gdy Michał Anioł zobaczył arcydzieło Ghibertiego, stwierdził że drzwi są tak piękne, że mogłyby służyć jako Drzwi Raju. Trafiłam akurat na taki czas, kiedy sezon turystyczny we Florencji wszedł właśnie w fazę apogeum i daleko było do rajskiego spokoju. Jeśli ktoś chce te miejsca zwiedzić, a nie tylko zobaczyć, zdecydowanie powinien przyjechać kiedy indziej. A najlepszym sposobem na dokładne obejrzenie drzwi, jest mimo wszystko podziwianie ich najpierw w albumie, czy przewodniku, kwatera, po kwaterze. Potem, kiedy już stoi się przed Baptysterium z łatwością przychodzi rozpoznawanie poszczególnych zdarzeń biblijnych przedstawionych na płaskorzeźbach, no i wtedy lepiej też patrzy się na coś już bardzo dobrze znanego.


Najpiękniejszą dzwonnicę w całej Italii – Campanilę, zaprojektowana przez Giotto ozdobiono rzeźbami, które ustawiono tak, aby wyrażały głęboką myśl przejścia człowieka ze stanu grzechu do stanu łaski. Na dole przedstawiono sceny stworzenia i pracy ludzkiej, a wyżej personifikacje wszelkich cnót, sakramentów i rzemiosł, za pomocą których człowiek ma osiągnąć doskonałość.


A na koniec dygresja i ciekawostka – chociaż może nie dla wszystkich nowa. W okolicach katedry zauważyłam młodego człowieka idącego triumfującym i zamaszystym krokiem, a na głowie miał okazały wieniec z liści laurowych. Przewodniczka wyjaśniła, że on na pewno właśnie dzisiaj skończył uniwersytet, dostał dyplom i zaczyna świętowanie. Przygotowany na tę specjalną okazje wieniec ma swoją nazwę – corona d’alloro. Laureatowi brakowało tylko czerwonej peleryny, a wyglądałby jak Dante Alghieri na fresku w katedrze. Tak on jak i jego kompani na przemian rozmawiali i podśpiewywali na tyle głośno, aby przykuć uwagę przynajmniej części turystów na placu. Zdjęcia z wrażenia nie zrobiłam, bo panował tak straszliwy tłok, że nawet o tym nie pomyślałam.

W tym wpisie nie będę już wspominać o Kościele San Lorenzo, o domu Dante Alghieri, Ogrodach Boboli i innych miejscach, do których dotarłam, gdyż post byłby nieco za długi. O tych miejscach wspomnę kolejnym razem.




A teraz UWAGA!
Postanowiłam, że zorganizuję drugi konkurs na blogu. Już dzisiaj zapraszam Was serdecznie do udziału, a temat będzie oczywiście związany z Toskanią. Tym razem też będą to foto – zagadki, które jeszcze ciągle wybieram i myślę, co by tu było najbardziej odpowiednie. Nagrodą będzie zdekupażowana przeze mnie bombka świąteczna. Planuję, że będzie duża, jeśli nie ogromna. O zasadach konkursu napiszę już za tydzień i opublikuję też zagadki konkursowe.

6 komentarzy:

  1. Oj, być tam z Tobą Ewelinko..... a na konkurs czekam( może dam sobie radę)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, a gdybym tam była z tydzień... to może by mnie to uratowało przed biegnięciem we wszystkie miejsca jednocześnie...

      Usuń
  2. Przepiękna architektura:) Podziwiam Twoją wszechstronną wiedzę na temat zwiedzanych miejsc i odrobinę zazdroszczę tych wspaniałych podróży:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta "wszechstronna wiedza" to tak naprawdę kropelka w morzu z tego co mówiła nasza przewodniczka. A ja tylko mogę nadal "przeżywać" swój krótki pobyt w Toskanii i smakami wrażeń dzielić się z Wami:)

      Usuń
  3. Witam ;)
    Byłam oczarowana Florencją, a niedawno tam byłam, bo pod koniec kwietnia :)
    Kto raz tam był, tęskni bardzo :)
    Pozdrawiam mile ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie.
      To prawda, Florencja jest niesamowita:)
      Pozdrawiam

      Usuń

Bardzo dziękuję za pozostawione komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...